Immortal - Battles In The North Wysłany: 2011-03-08 20:36
No cóż - recenzja sprzed kilku lat ale z szacunku dla klasyki skrobnę słówko - i zasłużone baty dla recenzenta wymierzę. A przy okazji dla osób czytających reckę i szukających informacji o zespole - właściwe światło dam (vide luciferus. Recenzja jest tak słaba jak świetna jest ta płyta, uważana za jedną z kilku najważniejszych płyt metalowych lat 90-tych, a przy tym uważana i to powszechnie (!) za mistrzostwo świata i najlepszą płytę formacji Immortal. Hm... kompozycje na płycie są dobre ale to „nie ten sam wyrafinowany poziom co w latach późniejszych”?? - no cóż, Autor jest odosobniony w tych twierdzeniach. Niby jakie późniejszy płyty miały lepsze kompozycje??
Informacja dla tych, którzy z tej recenzji czegoś chcą się czegoś dowiedzieć o zespole jest taka, że to ostatnia płyta nagrana w najlepszym składzie Immortal, czyli z udziałem kolegi o ksywie Demonaz na gitarze i jako współtwórcy muzyki (razem z kolegą Abbathem). Później kolega Demonaz po uszkodzeniu/zwyrodnieniu łapy od nałogowego wywijania na wiośle występował tylko jako twórca tekstów – co od razu słychać na późniejszych płytach, na których UCZYŁ się grać na gitarze właśnie Abbath (co też tam słychać, panie recenzencie). Abbath - czyli wokalista na tej płycie, ale też basista i przede wszystkim perkusista (!), o czym recenzja też milczy (na perce nie grał Hellhammer występujący w teledyskach do songów z płyty, czyli „Grim...” i „Blashyrkh...”).
Stwierdzenie typu „muzyka jest osadzona w black metalu ale widać pewne ciagotki do epickich klimatów” - pokazuje chyba tylko fascynację autora epickością w wydaniu Dimmu Borgir.
Bo ta płyta nie potrzebuje epickości i nie jest osadzona w BM – TO ONA sama jest jedną z kilku najważniejszych i obiektywnie najlepszych (!) płyt blackmetalowych w historii. Autor sam sobie zaprzecza, że niby płyta jest przełomowa dla zespołu i w ogóle dla gatunki, ale nie jest szczytowym osiągnięciem zespołu... Tiaaa... To co niby jest???
Natomiast nic nie wnoszą pochwalne informacje od autora, że zespół na tej płycie nie śpiewa o bałwochwalczych pierdołach. Jest to jawna prowokacja co do bałwochwalczych wyczynów formacji oazowych, jakże jawnie bałwochwalczo traktujących bogów: Trygława, Swarożyca, a przy okazji Ozyrysa, Setha i w sumie Zeusa też - na rzecz konkurencji z bliskiego wschodu...
Wysłany: 2011-03-08 21:35
primo -> ostatni album z partiami gitarowymi Demonaza to Blizzard Beasts /1997/
secundo -> gradze Immortal'em
nie miewam dobrych nastrojów !
Immortal - Battles In The North Wysłany: 2011-03-09 07:19
[quote:c82c123ed5="Szymko"]Recenzja jest tak słaba jak świetna jest ta płyta[/quote:c82c123ed5]
Czy średnia, bo i płyta jest średnia :)
[quote:c82c123ed5="Szymko"]uważana za jedną z kilku najważniejszych płyt metalowych lat 90-tych, a przy tym uważana i to powszechnie (!) za mistrzostwo świata i najlepszą płytę formacji Immortal[/quote:c82c123ed5]
Powszechnie? gdzie to jest napisane? Z tego co wiem najwyzsze noty zbierało "At The heart Of Winter" i "Sons of..."
[quote:c82c123ed5="Szymko"]Hm... kompozycje na płycie są dobre ale to „nie ten sam wyrafinowany poziom co w latach późniejszych”?? - no cóż, Autor jest odosobniony w tych twierdzeniach. Niby jakie późniejszy płyty miały lepsze kompozycje??[/quote:c82c123ed5]
"At The Heart Of Winter", "Damned In Black" oraz "Sons of Northern Darkness" :) Zwłaszcza tga pierwsze przyniosła porcję nowatorskiego podejscia do BM
[quote:c82c123ed5="Szymko"]Informacja dla tych, którzy z tej recenzji czegoś chcą się czegoś dowiedzieć o zespole jest taka, że to ostatnia płyta nagrana w najlepszym składzie Immortal, czyli z udziałem kolegi o ksywie Demonaz na gitarze i jako współtwórcy muzyki (razem z kolegą Abbathem). Później kolega Demonaz po uszkodzeniu/zwyrodnieniu łapy od nałogowego wywijania na wiośle występował tylko jako twórca tekstów – co od razu słychać na późniejszych płytach, na których UCZYŁ się grać na gitarze właśnie Abbath (co też tam słychać, panie recenzencie). Abbath - czyli wokalista na tej płycie, ale też basista i przede wszystkim perkusista (!), o czym recenzja też milczy[/quote:c82c123ed5]
??? Chyba "Blizzard Beasts" jełopie :P
[quote:c82c123ed5="Szymko"](na perce nie grał Hellhammer występujący w teledyskach do songów z płyty, czyli „Grim...” i „Blashyrkh...”).[/quote:c82c123ed5]
Nie oglądam teledysków, wiec miło wiedzieć, ze w clipach występował Hellhammer :)
[quote:c82c123ed5="Szymko"]Stwierdzenie typu „muzyka jest osadzona w black metalu ale widać pewne ciagotki do epickich klimatów” - pokazuje chyba tylko fascynację autora epickością w wydaniu Dimmu Borgir.[/quote:c82c123ed5]
W recenzji było niefortunnie użyte słowo "Symfonicznie". Fakt, troche niezbyt trafione. Ale za obrazanie mnie że jestem fanem Dimmu borgir masz wpierdol :)
[quote:c82c123ed5="Szymko"]Autor sam sobie zaprzecza, że niby płyta jest przełomowa dla zespołu i w ogóle dla gatunki, ale nie jest szczytowym osiągnięciem zespołu... Tiaaa... To co niby jest???[/quote:c82c123ed5]
Przełomowa nie oznacza najlepszej - dla mnie najlepsza jest "At The Heart Of Winter"
[quote:c82c123ed5="Szymko"]Natomiast nic nie wnoszą pochwalne informacje od autora, że zespół na tej płycie nie śpiewa o bałwochwalczych pierdołach. Jest to jawna prowokacja co do bałwochwalczych wyczynów formacji oazowych, jakże jawnie bałwochwalczo traktujących bogów: Trygława, Swarożyca, a przy okazji Ozyrysa, Setha i w sumie Zeusa też - na rzecz konkurencji z bliskiego wschodu...[/quote:c82c123ed5]
Naślij Nowaka :P
.
Wysłany: 2011-03-10 19:58
@ cellar_door
Ok, chociaż ja tam nie szedłbym aż tak daleko, żeby twierdzić że autor traktuje swoją robotę niepoważnie....
@ mefir
Redaktor śpieszy koledze autorowi z bratnią pomocą? Koło ratunkowe rzucone... (ale to nie koło wzajemnej adoracji, hę?). Zgadza się, był błąd. „Blizzard...” - zapomniana, nieudana płyta. Bez krzty geniuszu recenzowanej. No ale ok, zgoda – bo dalej fajny neologizm (rozumiemy znaczenie słowa?): gradzę. Rozsiewam grad Immortalem? Jak dla mnie bomba, trafione – w zimowej tematyce. No chyba że miało być „gardzę” wtedy opadają ręce, a cały świat muzyczny obiega wiadomość o dezaprobacie Redaktora DP, doprowadzająca do ostatecznego rozwiązania wgardzonej formacji...
Ok - życzliwa porada warsztatowa: ostrożnie z apostrofem na końcu odmienianych wyrazów obcojęzycznych, autokorekta nie wyłapuje takich błędów.
@ replika
Nie zależy mi na jakimś ostatnim słowie, ani tym bardziej na występowaniu na forum portalu. Nie odpowiadam też na takie zaczepki ale powiedzmy że tym razem zrobię wyjątek.
Sam fakt repliki jest oczywiście ok i zrozumiały. Ale używanie epitetów i bluzgów wobec kogoś, też w necie - jest chamstwem. Kiedy robi to redaktor czy moderator – jest to dodatkowo chamskim wykorzystywaniem tej funkcji. I jako takie jest już uberchamstwem. Natomiast kiedy dzieje się to w odpowiedzi na krytykę, zwłaszcza konstruktywną - i używający epitetów/bluzgów jako redaktor korzysta z parasola ochronnego, że ewentualne bluzgi w odpowiedzi wytnie kolega moderator - jest też w dodatku podłe i malutkie.
Dlatego tylko ogólnie do wszystkich ewentualnie zainteresowanych. Mój post miał być polemiką z tekstem jako jakąśtam oceną płyty. Jeśli krytyką - to nie osoby ale jeśli już to gustu autora, w recenzowanym zakresie. Taka forma powstała z kaprysu chwili, jako uzasadnienie posta do starej recenzji i przedstawienia aktualnej opinii czytelnika (powiedzmy mojej) do recenzowanej płytki. Konieczność takiej opinii czy jej brak tu pomijam, w sumie recenzja X letniej płyty też konieczna nie była. Mimo wszystko jestem zaskoczony że aż tak zostało dotknięte ego autora.
Z manifestu II DP z pola strony głównej „O serwisie”: redaktorzy to „osoby wrażliwe”. Może tu chodzić w tym przypadku o wrażliwość właśnie na własne ego redaktora, najwyraźniej wybujałe ponad rzeczywiste możliwości i umiejętności - chyba że epitety i bluzgi są jego normalnym językiem, a ego dotknięte nie zostało. Ale wtedy rozumiem że - z manifestu II DP: „nie uciekamy się w żargonowy język” - nie dotyczy to żargonu dresiarzy?
Pytania w poście były retoryczne, nie ma zaskoczenia że Autorowi podoba się bardziej niż ta płytka coś innego bo to wynika właśnie z recenzji. Kwestia gustu i ewentualnie jego jakości, wg mnie po prostu w tym zakresie kiepskiej jak na redaktora portalu zajmującego się ambitnymi zjawiskami muzyki i to „wrażliwego” (manifest II DP, biorę go serio jako tekst szefa m.in. redaktora czyli rednacza). Immortal - informacja konkretna dla zainteresowanych jest taka, że właśnie na płytach przedstawianych jako lepsze m.in. od „Battles....”Abbath uczył się grać – akurat teraz na gitarze. Jak sam przyznaje rozbrajająco (w materiale „Abbath guitar lesson”), gra 3 riffy na krzyż i nie nauczył się dobrze grać na tym instrumencie do dzisiaj. Co daje do myślenia albo i nie. Dalej - to że „Battles...” i „Pure...” są najwartościowszymi płytami tego zespołu jest napisane w setkach miejsc, wystarczy poszukać. I ocenić dobry gust osób które to napisały. Oprócz gustu i kwestii jego oceny konkret w temacie co jest lepsze, a co słabsze leży już tylko w cyferkach. Lejdi zgaga sprzedała milion razy więcej płyt niż dowolny wykonawca ulubiony przez każdą z osób z tego forum. Więc lejdi jest milion razy lepsza? Czyli gust można jednak oceniać... Ktoś tam najbardziej lubi jak pachną pomarańcze, ktoś inny jak śmierdzą jego własne giry. Obstawiam teraz już w ciemno co do gustu, że wariant drugi preferują ci którzy z innej beki wobec rozmówcy używają epitetów i bluzgów.
„Blizzard...” - zgadza się, brawo – koło ratunkowe złapane? (tylko pamiętajmy się jakoś odwdzięczyć koledze redaktorowi za przysługę, ok?). Konstruktywna krytyka zmusza do myślenia, wysiłku? Czy może przez te kilka lat autor pogłębił wiedzę (choćby pyskując na forum) także na tyle, że TERAZ już wie że na recenzowanej płycie „Abbath na wokalu” i „perkusista” to ta sama osoba? (nie czepiałem się tego bo nikt nie wie/pamięta wszystkiego, ale skoro pojawiły się epitety....).
„Pan Nowak” - no cóż, rzeczywiście zabawne. Głównie dlatego że Redaktor nadal nie rozumie znaczenia używanych przez siebie słów, tj. bałwochwalstwo albo nie potrafi czytać ze zrozumieniem. Albo i to, i to. Osoby znające znaczenie słowa bądź sięgające po słownik wiedzą, że oznacza to czczenie bożków pogańskich (tzn. innych niż bóstwo obowiązujące w tym kraju). Czyli żarcik końcowy z repliki świadczy tylko o twającej dalej ignorancji Autora-Redaktora. Smęcąc w recenzji o pierdołach bałwochwalstwa - wobec miałkości recki co do muzyki, co do oceny tekstów na płycie Autor rozglądał się za wsparciem właśnie na pana „N”, jako speca od ochrony interesów tego jedynego bóstwa (czyli właśnie od nie bałwochwalstwa).
Tak czy siak – to wasz cyrk.... . Spokojnie, nie planuję rozwijać tutaj aktywności. Życzę spokojnego dotrwania co najmniej do 10 tauzenów postów na forum, bez konstruktywnej czy zresztą jakiejkolwiek krytyki . Tylko minimum kultury osobistej, please....