Wysłany: 2010-01-30 18:16 Zmieniony: 2010-01-30 18:21
Hm, ten artykuł jest raczej sprawozdawczy, a autor mówiąc na końcu o ograniczeniach wprowadzanych przez "moralność mieszczańską" chyba raczej uogólnił sobie pruderyjne tendencje w społeczeństwie (co świadczy o tym, że raczej kiepskim jest pismakiem) niż zdołał przywołać charakter tej klasy (?) społecznej (bo przecież wydarzenia, które on opisuje mogły zaistnieć dzięki proliferacji i rozwoju społeczeństwa industrialnego, gdzie "klasą" najpowszechniejszą jest właśnie "klasa średnia"). Jegomość uprawia hochsztaplerkę pojęciową.
I w zasadzie zostało to powiedziane, ale chodzi mi o coś inszego."Sens" całego artykułu jest nieuchwytny, jeżeli w przypadku sprawozdawczego tekstu oddzieli się "sens" od "celu". Tutaj są raczej tożsame, ponieważ nie chodzi chyba o nic więcej jak pokazanie pewnych wydarzeń. Wstawka o "moralności mieszczańskiej" nie jest napastliwa, odrzucając ją nie wyrządzi się krzywdy temu tekstowi jako jakiemuś zdaniu sprawy. Można podejrzewać, że została umieszczona po to, aby zwięźle upiąć wcześniejszą relację. A że zostało to zrobione pokracznie (całość zresztą nie jest zbyt polotna)? Cóż, to tylko Wirtualna Polska. :P
Uważam, że problem ze sztuką polega na próbie uczynienia zadość pewnemu "programowi", któremu przydaje się status "artystycznego". A zatem cel sztuki został osiągnięty wtedy, gdy dane wydarzenie artystyczne sprostało jakimś założeniom, które dopiero wypełniają dzieło czy zdarzenie "sensem". Innymi słowy - odbiera się autonomiczność poszczególnym artefaktom sztuki (traktuję to tutaj wściekle szeroko). No i np. mamy popularny program sztuki, która ma szokować, ma być niejasna, nieostra, "żonglować znaczeniami", mglista, mętna, ma "stymulować" przez oburzanie. Jakiś artysta wyznający taki postmodernistyczny program może śmiało zredukować większość swoich dzieł czy aktywności do rzeczonych wytycznych i to wystarczy. Dzieło już nie mówi - mówią niejasne postmodernistyczno - popkulturowe dogmaty, a ich mowa jest zapośredniczona przez "artystę".
Tę kwestię można podpiąć pod problem, że jakiś obraz staje się dziełem sztuki wtedy, gdy podpisze się pod nim jakiś znany artysta - tylko tym razem - "głośny" czy "szokujący" artysta może powiedzieć do eurodeputowanej: "poka cyce", a media zinterpretują to jako polityczny komentarz; komentarz artysty, który zasłoni się swoim "programem". Trzeba sobie wmówić, że jest w tym "piękno", co jest ze wszechmiar niezdrowe.
Ale to wszystko tyczy się sztuki współczesnej. A co z tymi "tańcami" o których mowa w artykule? Bo przecie taniec jest tam przedmiotem. Wydaje się, że można powiedzieć, że wprowadzenie erotyki do popkultury było jakoś sprzężone właśnie z tańcem - w tańcu przecież to ciało jest najważniejsze i wszystko to, co można nim pokazać (samo ciało i jego możliwości). A zatem: 1) taniec się popularyzuje 2) ciało jest w tańcu wykorzystywane kompleksowo, czyli ogląda się je samo oraz jego możliwości ruchowo-koordynacyjne, co jest estetyczne 3)taniec staje się środkiem wyrazu, zostaje włączony do sztuki. 4) taniec obecny w sztuce i w kulturze popularnej przez osmozę przekazuje innym dziedzinom erotyzm w nim zawarty (bo: wyeksponowane ciało)5)rozprzestrzenianie się erotyzmu i jego spłycenie do roli jednego z wielu nieautonomicznych środków "artystycznych" i zwyczajnie rozrywkowych.
Wyżej to tylko próba powiedzenia czegoś pozytywnego wychodząc od wcześniejszych pomysłów, o pełnoprawności nie ręczę. :P
"Art must hurt"? Altough: "life is a state of mind", then the question is: whom is he, who must suffer? Or: on which side of art the pain must be present? On both, perhaps?
Co cię nie zabije, to cię wkurwi
Wysłany: 2010-01-31 11:46 Zmieniony: 2010-01-31 12:15
Sphinxia -> "amerykanizmy" (?) to tylko wtręt mający ubogacić wypowiedź; było to też nawiązanie do nawiązania do Devil Dolla. Co to za dziwne, nieuzasadnione restrykcje? Nie znasz angielskiego? ;P
Czy pornografia jaka wdziera się w sztukę nie staje się jej integralnym elementem wymuszającym nowe ustosunkowanie się do tej sztuki? Zresztą - pomieszałaś nagość, która jest nudnym elementem popkultury z nagością, która jest wykorzystywana przez sztukę (gdzie nagość też może być użyta tendencyjnie, oczywista). Chodzi o drugi przypadek. Kojarzysz operę Cosi Fan Tutte? Nagość pojawia się tam jako jeden z kluczowych elementów estetycznych, a bynajmniej nie oburza. A w Ca'Irze? Pojawiają się biusty. To chyba jakiś "postęp", bo nagość staje się precedensem tylko wtedy, kiedy obraża i jest wulgarna publicznie. Niemniej - wreszcie nie jest Z GRUNTU potępiana w czambuł. Nagości, erotyki obecnie nie da się już po prostu zignorować czy też po prostu negatywnie o niej orzekać i na tym orzeczeniu poprzestawać. Trzeba poddawać ją rzetelnej krytyce, oddzielać ziarno od plew.
Nagość przecież też może estetycznie pobudzać (a nie tylko pobudzać do kopulacji) - a właśnie dlatego, że erotyzm tak często jest licho wykorzystywany, warto wypatrywać ciekawych pomysłów związanych z nagością. Przecież również wiele jest szmirowatej sztuki, która NIE wykorzystuje nagości, a to nie powstrzymuje miłośnika sztuki przed poszukiwaniami jakiegoś wysmakowanego artyzmu. Czy eksploatowana w innym niż klasycznym kontekście nagość nie nobilituje ciała podobnie jak klasycy, jeżeli robi to w udany,pomysłowy, wysmakowany, niewulgarny sposób? Z konieczności jednak osadzony w innym niźli klasycystycznym kontekście? Nagość w klasycyzmie (teraz już ogólnie) - to jest rzecz niesamowita, jak zostało powiedziane, broni się sama; współcześnie także można znaleźć przykłady udanego wykorzystania nagości, ale często bledną one w natłoku dominującej sztuki szmirowatej (abstrahuję tutaj już nawet od pornografii i atakowania internauty przez krocza :P).
...............................................
Pan -> Sztuka ma służyć rzeczywistości? Chodzi o mimetyzm, czy o socrealizm? xDDDD
Co cię nie zabije, to cię wkurwi
Wysłany: 2010-01-31 16:18
Językiem narodu polskiego jest język polski. W radiu lecą angielskie piosenki. No i? :P
Żart żartem, ale chyba czemuś miał służyć?
Zdanie o "potępieniu w czambuł nagości" nie było skierowane do nikogo personalnie. :]
Nie zadowalam się konstatacjami - próbuję zastanowić się, jak doszło do włączenia erotyki w sztukę i jakie to ma konsekwencje - realne i potencjalne. :)
Chcę spoglądać na sztukę i współczesną i dawną, ale nie chcę udawać, że tak samo mogę mówić o jednej i o drugiej. Kompromis ma być po prostu pewnym balansem, aby sztucznie nie wartościować, skoro "sztuka dawna" jest mocno różna od "sztuki współczesnej". "Sztuka dawna" współistnieje ze "sztuką współczesną", ale jest to inna forma istnienia, niż gdy sama była "sztuką współczesną". Nie chcę ich do siebie redukować, ale zarazem chcę mówić o nich obu w kontekście bliższym "sztuce współczesnej", nie imputując im ahistoryczności, ponieważ jest to kontekst aktualny, wyznaczający przestrzeń interpretacji i twórczości. To wymaga wyrafinowania.
Nie broniłem nagości klasyką, tylko mówiłem o nagości w klasycznym ujęciu. To różnica.
Internet nie jest żadnym pewnym źródłem, oraz niekoniecznie oferuje rzetelne interpretacje (Wp.pl? :P)
Nie bronię nagości sztuką, tylko nagości w sztuce. Określonej nagości, spełniającej pewne standardy.
Co cię nie zabije, to cię wkurwi
Syndrom społeczeństwa postserialowego Wysłany: 2010-01-31 19:59
Bardzo dobrze, że Pan napisał o tym artykule.Dobrze z kilku powodów:
po pierwsze dla pogłębienia kwestii samej nagości w sztuce. Nic nowego, co jakiś czas golizna wzbudza dyskusje, równie szybko jak sam temat przemijające.
Bez bicia piany - nagość w sztuce sama w sobie, odarta z kontekstu, nie jest wartością, ani antywartością. Nagi Chrystus na krzyżu nie szokuje,przeciwnych przykładów- multum.
Dokładnie to samo dotyczy przekleństw w teatrze i filmie.
Ilość ich, ani udawanych kopulacji, ani też gołych ciał nie jest w żaden sposób miernikiem jakości, postępowości, czy też antymieszczańskiej wymowy dzieła. Zdarzało mi się widzieć spektakle, w których mimo kosmicznej ilości bluzgów, cycków i pup oraz siusiaków miałem wrażenie 100% filisterstwa twórcy(reżysera w tym wypadku).
Po drugie dobrze, bo Pan skomentował tekst będący doskonałym przykładem pisaniny dla ćwierćmózgów, która w epoce internetu nie ma większego sensu - wszystkie zawarte w artykule informacje są ogólnie dostępne.
Stworzenie go nie wymaga w zasadzie większego wysiłku.
Gorzej z np. recenzją z konkretnego spektaklu, dzieła etc. Tu trzeba by zająć stanowisko, coś powiedzieć, jakoś się określić. To ryzykowne. Zamiast powstają więc pseudomądrościowe, wyliczankowe artykuliki. Niczego innego zresztą po jakimś portalu tanecznym nie spodziewałbym się ... Zatem - tańczcie, bawcie się wesoło i nie myślcie zbyt intensywnie, bo stanie się nieszczęście: pomylicie figury,albo nie daj Bóg ...zauważycie coś niepokojącego!
Następny tekst może być o np. historii pantofelków.Ale broń Boże o spektaklu baletowym - to wymagałoby- patrz wyżej.
Do not quote - think for yourself
Wysłany: 2010-02-02 16:56 Zmieniony: 2010-02-02 16:58
Najpierw w kwestii formalnej. Osobiscie nie mam nic przeciw wtracaniu angielskiego bo jest to obecnie jak by nie bylo język kultury (juz widze te gromy) z drugiej ktos sie moze przyczepic, ze jak angielski to czemu nie chiński wiec zostanmy przy polskim.
Dwa: słuszna kwestie podjął Lupp. Czy artykuł - kompilacja ma sens? Zestawienie pewnych faktów razem, nawet powszechnie znanych czy powszechnie googlowalnych zawsze moze rzucic nowe swiatło na problem. Czasem to nawet lepsze niz autorska papka skladajaca sie glownie z achów i echów. Wracając do tematu. Nagosc w sztuce chyba nie jest juz ciekawa. Przyszła pora na łamanie kolejnych tabu. Obecnie sztuka by byla kontrowersyjna musi łamac prawo.
Life is complex: it has both real and imaginary components
Syndrom społeczeństwa postserialowego - rozwinięcie Wysłany: 2010-02-04 11:57
[quote:3a377a2ebc="amorphous"]...słuszna kwestie podjął Lupp. Czy artykuł - kompilacja ma sens? Zestawienie pewnych faktów razem, nawet powszechnie znanych czy powszechnie googlowalnych zawsze moze rzucic nowe swiatło na problem. Czasem to nawet lepsze niz autorska papka skladajaca sie glownie z achów i echów. Wracając do tematu. Nagosc w sztuce chyba nie jest juz ciekawa. Przyszła pora na łamanie kolejnych tabu. Obecnie sztuka by byla kontrowersyjna musi łamac prawo.[/quote:3a377a2ebc]
Co do kompilacji, jako metody - wiadomo, diabeł tkwi w szczegółach. Może w niektórych wypadkach mieć sens. W tym konkretnym, drobnomieszczaństwo autora polega na POŁĄCZENIU "kontrowersyjnego" tematu i zastosowanej techniki stworzenia artykułu. Dla przeciętnego Kowalskiego całość może stwarzać pozory sensacyjności, a jest niczym innym jak taką sobie pisaninką, którą w.w. połknie, szybko strawi i wydali, bez większych skutków ubocznych. "Gorzej" byłoby, gdyby Kowalski poszedł na spektakl baletowy, czy np. zapoznał się z życiem Niżyńskiego, ledwie wspomnianego w kontekście ... symulacji masturbacji(!), skądinąd tancerza wszechczasów, Polaka i Rosjanina, człowieka, którego twórczość i życie, są tak wielkie i tragiczne, że w.w. przeciętny obywatel przeczytawszy o nich(np. o wątku homoseksualnym i dominacji Niżyńskiego przez Diagilewa), mógłby doznać katharsis, a w każdym razie na pewno nie strawiłby ich, ani nie wydalił w ekspresowym tempie.
To część większego problemu, w ramach, którego na głównej stronie jednego z portali na bohaterkę kreowana jest jakś pani Hela, pisząca z rękawa scenariusze do wszystkich seriali w Polsce, a nie np. ciekawy pisarz Daniel Odija.
[img:3a377a2ebc]http://g.pwn.pl/f/img/16/d88i5550.jpg[/img:3a377a2ebc]
Do not quote - think for yourself
Wysłany: 2010-02-04 15:10 Zmieniony: 2010-02-04 15:11
Cóż, próżno jednak na portalach rozrywkowo-informacyjnych prowadzonych w stylu Wp.pl poszukiwać rozrywki niekomercyjnej i niedoraźnej informacji stymulującej intelektualnie. Kowalski interesujący się sztuką w stopniu niedyletanckim zachowa bezpieczny sceptycyzm w stosunku do popularnych portali i nie będzie od nich oczekiwał niczego więcej ponad zdania sprawę, co jest popularne i co chce się na nich jako popularne wylansować.
Co cię nie zabije, to cię wkurwi
Kowalski interesujący się etc. Wysłany: 2010-02-05 23:31
[quote:10e0e757f0="Durante"]Cóż, próżno jednak na portalach rozrywkowo-informacyjnych prowadzonych w stylu Wp.pl poszukiwać rozrywki niekomercyjnej i niedoraźnej informacji stymulującej intelektualnie. Kowalski interesujący się sztuką w stopniu niedyletanckim zachowa bezpieczny sceptycyzm w stosunku do popularnych portali i nie będzie od nich oczekiwał niczego więcej ponad zdania sprawę, co jest popularne i co chce się na nich jako popularne wylansować. [/quote:10e0e757f0]
Stwierdzenie salomonowe, ale chyba akurat tutaj można oczekiwać nieco innych postaw, niż konstatacyjne?
Idąc dalej- hodowla człowieka bez właściwości, którego "wykrakał" Musil prawie wiek temu, trwa.
Skutki tego są dość ponure i niestety, długotrwałe, a im więcej kontrprądów- nawet małych- tym lepiej dla społeczeństw."Kowalski interesujący się sztuką w stopniu niedyletanckim" może przyjąć dwie postawy wobec w.w. zjawiska: bierną(odgrodzić się murem) lub czynną(wejść w stan zwarcia). Jestem za -rozsądnie praktykowaną- tą drugą.
Do not quote - think for yourself
Wysłany: 2010-02-06 00:25 Zmieniony: 2010-02-06 01:10
Współcześnie człowiek nie ma "właściwości" z tego tytułu, że coś takiego jak substancjalność, u człowieka, przeniosła swój punkt ciężkości z trwałości i esencjalizmu na dynamizm i egzystencjalizm. Mnożenie kontrprądów jest aktualnie nie tylko korzystne - jest właściwie nieuniknione. Dzięki temu tworzenie kontrprądów nie musi być tylko podporządkowane np. negacji mainstreamu, ale mieć pewną autonomię, może oferować nową jakość, która ma też wymiar perspektywiczny. Zarazem jednak - tworzenie autonomicznych rozwiązań odbywa się w sposób zupełnie inny, aniżeli wcześniej się to odbywało: artyście już nie może wystarczyć penetrowanie swojej jaźni czy świadomości, ponieważ esencjalizm upadł. Co o tym sądzisz? Jeżeli uważasz, że mam chybione mniemania - nie atakuj, ok? :)
Ta druga postawa, o której mówisz, zakłada, że Kowalski wie, czego chce, ponieważ uzyskuje to na drodze swojej autoformacji: a zatem nie będzie skłonny poszukiwać godnego przetwarzania materiału tam, gdzie nie chodzi o to, aby skłonić odbiorcę do refleksji. Nie będzie szukał refleksji tam, gdzie priorytety jej nie obejmują: próżno szukać kukurydzy na polu marchwiowym. Nie znaczy to natomiast, że ma być bierny, że winien stronić od takich źródeł: ale wtedy tworzy swój stosunek do kwestii popularnych, banalnych, których on, jako człowiek zainteresowany sztuką nietuzinkową, nie chce włączać w swój światopogląd w bezpośredni sposób: chodzi mu tylko o posiadanie zdania na ich temat. Postawa wobec takiego portalu jak Wp.pl będzie o tyle bierna, że nasz Kowalski nie będzie wpływał na treści na niej zawarte, ponieważ jest świadom, że ten portal odpowiada określonemu zapotrzebowaniu we współczesnym społeczeństwie. Ale postawa aktywna - o której wspomniałeś- odciąga go od paraliżu i nakłania do tworzenia alternatyw, przeznaczonych dla tych, którzy, podobnie jak on, poszukują czegoś więcej. Inne jest spektrum odbiorcze, inna jest "temperatura" i wrażliwość tego spektrum, nie jest ono spośród tych, które poszukuje banalnych interpretacji.
Pojawia się problem: czy taki Kowalski, którego profil powyżej jest zarysowany, jest naiwny, jeżeli sądzi, że jego alternatywy mogą sprawić, że społeczeństwo nie będzie chciało się utożsamiać z jakąś "nadrzędną" kulturą, ale raczej zachce chlubić się stwarzaniem możliwości zaistnienia coraz to nowych, stymulujących poglądów (kulturowo- artystycznych)? Co o tym sądzisz?
Ps. "Konstatuję" coś, ponieważ uważam, że na postulowanie jakiś prawideł tudzież "programów naprawczych" jeszcze za wcześnie: przemawia za tym zdrowy sceptycyzm. Dystans wobec pewnych zjawisk wydaje mi się nieodzowny.
Co cię nie zabije, to cię wkurwi
Esencjalizm ma nadal głęboki sens Wysłany: 2010-02-06 11:31
[quote:019601c297="Durante"]Współcześnie człowiek nie ma "właściwości" z tego tytułu, że coś takiego jak substancjalność, u człowieka, przeniosła swój punkt ciężkości z trwałości i esencjalizmu na dynamizm i egzystencjalizm. Mnożenie kontrprądów jest aktualnie nie tylko korzystne - jest właściwie nieuniknione. Dzięki temu tworzenie kontrprądów nie musi być tylko podporządkowane np. negacji mainstreamu, ale mieć pewną autonomię, może oferować nową jakość, która ma też wymiar perspektywiczny.[/quote:019601c297]
Po pierwsze - dzięki za głęboką i umotywowaną odpowiedź. Właściwie mógłbym napisać, że w 100% się z Tobą zgadzam i na tym zakończyć, ale byłoby to zbytnim uproszczeniem.
Trwałość i esencjalizm z natury wymagają jakiejś głębszej filozofii życiowej, duchowości, pracy nad sobą i generalnie innej, niż obecnie promowana relacji do czasu. W sumie - autonomii wewnętrznej.
Dzisiejszym rządcom świata zależy na czymś zgoła innym - na funkcjonalnym przejęciu człowieka i zdalnym sterowaniu nim przy pomocy całego arsenału środków, oddziałujących na niego na poziomach:, świadomości i podświadomości(w tym odruchów warunkowych, czemu służą rozwinięte na wielką skalę badania - w muzyce np. jest coś takiego, jak sound branding).
Celem tej strategii, w największym skrócie, jest przekształcenie homo sapiens w "buying animal" (nb. użyłem tego pojęcia po raz pierwszy na pewnej konferencji w Stanach parę lat temu), przy czym pojęcie kupowania rozciąga się na wszystkie sfery - także polityki etc. (po angielsku tak jak i po polsku zwrot: "nie kupuję tego" też ma szersze znaczenie).
W tym kontekście masz zupełną rację pisząc - akurat w odniesieniu do artystów-, że [quote:019601c297="Durante"] Zarazem jednak - tworzenie autonomicznych rozwiązań odbywa się w sposób zupełnie inny, aniżeli wcześniej się to odbywało: artyście już nie może wystarczyć penetrowanie swojej jaźni czy świadomości, ponieważ esencjalizm upadł.[/quote:019601c297]
Tylko człowiek krańcowo naiwny porywa się z motyką na słońce. Inteligentny - przystosowuje modus operandi do sytuacji. Dzisiaj artysta, albo ma w najwyższym stopniu wyrobioną świadomość sytuacji, albo go po prostu ... nie ma. I nie chodzi tu o tzw. popularność, ale o kwestię BYCIA w sensie np. gurdżijewowskim.
Przykłady? Trent Reznor, Madonna, Niemen, Nergal, Michał Wiśniewski. Mieszanka może szokująca, ale każde z nich miało/ma w.w. Jedno na poziomie afirmacji i eksploatacji rzeczywistości, inne - negacji.
[quote:019601c297="Durante"]Pojawia się problem: czy taki Kowalski, którego profil powyżej jest zarysowany, jest naiwny, jeżeli sądzi, że jego alternatywy mogą sprawić, że społeczeństwo nie będzie chciało się utożsamiać z jakąś "nadrzędną" kulturą, ale raczej zachce chlubić się stwarzaniem możliwości zaistnienia coraz to nowych, stymulujących poglądów (kulturowo- artystycznych)? Co o tym sądzisz?[/quote:019601c297]
Nie uważam - wprost przeciwnie: twierdzę, że na takiej podstawie można zbudować sens swojej egzystencji. Mówiąc jasno - sam ją praktykuję. Oczywiście jest ona skuteczna i rozwijająca niezależnie od uprawianej profesji.
Znam i cały czas spotykam na calym świecie sporo ludzi, których da się z grubsza określić jednym mianem: alternative freaks. Są wśród nich profesorowie filozofii, artyści, lekarze, stolarz(!), księża(!), dziennikarze itd. W sumie- pełny przekrój społeczny i edukacyjny. Esencjalizm jako postawa uniwersalna co prawda upadł, ale jako indywidualna, bądź niszowa - ma nadal głęboki sens.
Pozdrawiam
P.S. Więcej o tych kwestiach z mojej strony w tekście "Znający tajemnice dźwięku, zna tajemnice Wszechświata"
[URL=http://www.diapazon.pl/PelnaWiadomosc.php?bn=Artykuly&Id=384][/URL]
Do not quote - think for yourself
Wysłany: 2010-02-07 14:00 Zmieniony: 2010-02-07 14:05
Transformacje kulturowo- ustrojowe, takie jak wkroczenie w społeczeństwo konsumenckie niosą ze sobą też rozprzestrzenianie się "popularności" preferowanego przez nowy paradygmat typu człowieka. W społeczeństwie masowym kreatywność preferowanego typu człowieka jest zminimalizowana, przy jednoczesnym dążeniu do maksymalnej ilości jednostek odpowiadających temu typowi. "Sztuka" jako taka w związku z tym sama stała się narzędziem podporządkowywania, hasłem, które swoim prestiżem może nakłonić do jakichś "konsumenckich" zachowań. Chodzi mi o to, że najbardziej udana współczesna sztuka, uprawiana przez "alternative freaków", choć odchodzi od manipulowania odbiorcą, to obecnie nie jest chyba zdolna do radykalnego wyjścia poza obręb społeczeństwa konsumenckiego, musi niejako "grać resztkami" (ufam, że nie jesteś cięty na Baudrillarda :P), musi być alternatywą. I w ramach tej alternatywy zgodzę się, że sztuka staje się środkiem żmudnej autokreacji, która pierzcha od banału i "nośnej atrakcyjności" popularyzowanych przez społeczeństwo masowe rzeczy; "esencją" staje się to, co dany artysta jest zdolny do ukazania jako ważne, a które jest banalizowane przez powszechną "gadaninę", i co może stać się jego propozycją praktyki życiowej, której sam się podejmuje.
Pozdrawiam i ja; notabene Twoja praktyka życiowa, tak jak ją referujesz, wydaje się bardzo ciekawa i rozwojowa, ale to musi wymagać chyba odpowiedniej hardości charakteru już na samym początki obranej ścieżki. :)
Co cię nie zabije, to cię wkurwi
Quo vadis? Wysłany: 2010-02-08 01:04
[quote:8c21aacf7d="Durante"]...W społeczeństwie masowym kreatywność preferowanego typu człowieka jest zminimalizowana, przy jednoczesnym dążeniu do maksymalnej ilości jednostek odpowiadających temu typowi. "Sztuka" jako taka w związku z tym sama stała się narzędziem podporządkowywania, hasłem, które swoim prestiżem może nakłonić do jakichś "konsumenckich" zachowań. Chodzi mi o to, że najbardziej udana współczesna sztuka, uprawiana przez "alternative freaków", choć odchodzi od manipulowania odbiorcą, to obecnie nie jest chyba zdolna do radykalnego wyjścia poza obręb społeczeństwa konsumenckiego, musi niejako "grać resztkami" (ufam, że nie jesteś cięty na Baudrillarda :P), musi być alternatywą. I w ramach tej alternatywy zgodzę się, że sztuka staje się środkiem żmudnej autokreacji, która pierzcha od banału i "nośnej atrakcyjności" popularyzowanych przez społeczeństwo masowe rzeczy; "esencją" staje się to, co dany artysta jest zdolny do ukazania jako ważne, a które jest banalizowane przez powszechną "gadaninę", i co może stać się jego propozycją praktyki życiowej, której sam się podejmuje.[/quote:8c21aacf7d]
Znowu 100% zgody. Odkrywasz w istocie rzeczy bardzo stary mechanizm: antyCOŚ nawet totalnie negując, zawsze w jakiś sposób odwołuje się do tego CZEGOŚ. Kontekst społeczny jest też oczywisty-działamy w tej przestrzeni, która jest nam /za/dana, nie mamy mocy stworzenia ad hoc nowej.
Bez prostackich analogii ale ... Chrystus też działał wśród trędowatych, prostytutek, nędzarzy itp, bo był "tu i teraz" a nie w bliżej nieokreślonym, jeszcze nieistniejącym społeczeństwie "aniołków", w którym zresztą ...nie miałby nic do roboty :)
[quote:8c21aacf7d="Durante"]Pozdrawiam i ja; notabene Twoja praktyka życiowa, tak jak ją referujesz, wydaje się bardzo ciekawa i rozwojowa, ale to musi wymagać chyba odpowiedniej hardości charakteru już na samym początki obranej ścieżki. :)[/quote:8c21aacf7d]
Dzięki za miłe słowa, ale nie jestem w stanie się do tego odnieść - po prostu staram się tak żyć i działać, jak mi się wydaje, że powinienem.
Hardość charakteru - ciekawe... Jest wiele słów na określenie tego, co jest potrzebne, żeby po prostu przetrwać. Ścieżka nie jest łatwa i przyjemna, ale w końcu rodząc się w bólu nie jesteśmy skazani na sukces - raczej na pewien rodzaj mozołu, który i tak prowadzi w jednym kierunku. Sens i cel życia, to nie "instant success", ale ten właśnie mozół- proces dorastania do pełni uprawnień do tytułu człowieka myślącego...
Pozdrawiam i dziękuję za głębokie myśli, dużo mi dały.
Do not quote - think for yourself