Wysłany: 2007-03-01 22:59
[quote:416530fe2a="Ev"]
A tak poza tym nie czytam tego co mi sie nie podoba, wiec nie ma takiej ksiazki :P :wink: :lol:[/quote:416530fe2a]
Dokładnie, po co się umartwiać jakąś antyliteraturą na siłę? Nie mówię o lekturach czy podręcznikach do pisania pracy licencjackiej/magisterskiej
"Make Foch Not War" "Nic nie może się zmarnować"
Wysłany: 2007-03-02 00:58
[quote:5f1caec8ed="minawi"][quote:5f1caec8ed="Ev"]
A tak poza tym nie czytam tego co mi sie nie podoba, wiec nie ma takiej ksiazki :P :wink: :lol:[/quote:5f1caec8ed]
Dokładnie, po co się umartwiać jakąś antyliteraturą na siłę?[/quote:5f1caec8ed]
No wszystko pięknie ładnie, tylko wytłumaczcie mi w takim razie jakie macie kryteria? Kolor okładki, format ksiąki, sztywność oprawy... :? Nie twierdzę, że trzeba się katować jakimiś gniotami, ale chyba najpierw trzeba przeczytać chociaż fragment, żeby stwierdzić czy nam się podoba czy nie.
Bez urazy Ev, ale odpowiedź była przedszkolna.
Wysłany: 2007-03-02 01:19
Krax, kryterium doboru lektury na pewno nie będzie miało nic wspólnego z wyglądem książki, i wydaje mi się że o to chodziło Ev, zauważ że to już Ty sama dodałaś.
Oczywiste jest, iż trzeba poznać co najmniej kilka wersetów by książkę odłożyć i starać się o niej zapomnieć. Mnie osobiście jeśli nie zainteresuje pierwsze zdanie, to się bardzo mocno zastanawiam nad dalszym losem takiej książki, ale to głównie w księgarniach kiedy mam takową ewentualnie nabyć. Natomiast jeśli po pięćdziesięciu stronach jakieś dzieło do mnie nie "przemówi", to zazwyczaj zostaje przeze mnie odkładane. Dlatego sam w sumie też nie mogę zapodać żadnym niepolecanym tytułem, bo czytam raczej to co lubię i nie zaśmiecam umysły niegodnymi tworami.
Not everyone likes metal... FUCK THEM!!!
Wysłany: 2007-03-02 03:16
[quote:c8bd075ed3="Ev"]Hmmmm.... Tworczosci Zeromskiego nie trawie, ale to pod lektury podchodzi :P
A tak poza tym nie czytam tego co mi sie nie podoba, wiec nie ma takiej ksiazki :P :wink: :lol:[/quote:c8bd075ed3]
Ja tutaj zaprotestuju. O tym jakie lektury szkolne przeczytalem w calosci wole nie mowic by nie gorzyc młodzieży Natomiast Żeromskiego przeczytałem wszystko. Wiem, że to nie do końca normalne. Natomiast jeżeli chodzi o antyliterature to zdecydowanie Feliks Kress i niezmierzone pokłady nudy w Królu Bezmiarów. Ostatnio też zmarnowałem poł dna na Nocarza czekając, aż coś sensownego sie w końcu zacznie dziać...
Life is complex: it has both real and imaginary components
Wysłany: 2007-03-02 10:59
Powiem krótko: "Ekwinokcjum"... najgorsze g... jakie czytałem od niewiem już jak dawna. Sto razy gorsza kopia też kiepskiego "Kodu...".
"Uważaj, żeby nie pomylić nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu."
Wysłany: 2007-03-02 11:51
[quote:a215776468="zet"]Krax, kryterium doboru lektury na pewno nie będzie miało nic wspólnego z wyglądem książki, i wydaje mi się że o to chodziło Ev, zauważ że to już Ty sama dodałaś. [/quote:a215776468]
Wiem, że nie będzie miało nic wspólnego - to była ironia.
[quote:a215776468="zet"]
Oczywiste jest, iż trzeba poznać co najmniej kilka wersetów by książkę odłożyć i starać się o niej zapomnieć. Mnie osobiście jeśli nie zainteresuje pierwsze zdanie, to się bardzo mocno zastanawiam nad dalszym losem takiej książki, ale to głównie w księgarniach kiedy mam takową ewentualnie nabyć. Natomiast jeśli po pięćdziesięciu stronach jakieś dzieło do mnie nie "przemówi", to zazwyczaj zostaje przeze mnie odkładane. Dlatego sam w sumie też nie mogę zapodać żadnym niepolecanym tytułem, bo czytam raczej to co lubię i nie zaśmiecam umysły niegodnymi tworami.[/quote:a215776468]
Rozumiem tok myślenia. Dla mnie to, że po tych przykładowych 50 stronach książka męczy i czytanie jej nie sprawia mi przyjemności, albo wręcz wywołuje irytacje, to jest to poważny powód do "niepolecania" jej. Jeżeli nie jestem w stanie doczytać książki do końca, to znaczy, że naprawde musi z nią być coś nie tak. Chodziło mi o to, że trzeba na jakiejś podstawie jednak stwierdzić, że jest to utwór "zaśmiecający". Jeżeli napisałbyś, że po wymęczeniu iluśtam stron nie miałeś ochoty czytać dalej, to jest to znacząca wiadomość.
Wysłany: 2007-03-03 10:10
oj, szczerze zazdroszczę, iż potraficie odłożyć książkę po tych przykładowych 50 stronach...
skoro ktoś już zaczął obsmarowywać kinga... 'stukostrachy' :x
life * is a state * of mind
Wysłany: 2007-03-03 14:24
A ja szczerze powiedziawszy, jestem zdania, że nawet w najwiekszych "gniotach" mozna znalezc cos wartosciowego. Odnosi się to tak do ksiazek, jak i do filmow, ciekawe opisy, ciekawe- nieznane mi wczesniej- informacje itd itp
Dlatego nie przekreslam zadnej ksiazki i szczerze powiedziawszy nie bylo, ksiazki ktorej bym nie przeczytal do konca, bo mi sie nie podobala
To nie moje są słowa, to legenda ludowa.
Wysłany: 2007-03-10 20:36
yyy... 'kostnica' mastertona. po przeczytaniu tego nie potrafię zrozumieć, co zachwycającego jest w jego książkach...
a skoro już wspominam o tego typu klimatach... guy n. smith. na samą myśl o morderczych krabach dostaję ataków niepohamowanej radości :twisted:
life * is a state * of mind
Wysłany: 2007-06-11 17:13
Pozwolę sobie do grona twórców antyliteratury dopisać Grahama Mastertona - przyczyn jest kilka: ogromna przewidywalność używanych wątków, porażająca wręcz umiejętność zepsucia atmosfery grozy jakąś głupią dygresją, zachowaniem bohatera/bohaterki, alogiczne zachowania bohaterów, sztuczność dialogów, umieszczanie w roli atrybutu grozy czegoś tak groteskowo zabawnego że czytelnik zamiast zwijać się ze strachu - zwija się - ale ze śmiechu. W porównaniu ze Stefanem Kingiem, który też przecież pisarzem genialnym nie jest - Masterton to bieda z nędzą.
Chciałabym jeszcze dopisać tu - w wielkim uogólnieniu, książki należące do wielotomowych cyklów fantasy - chodzi mi o wszelkie pozycje typu Kantyczka itp. Sztampowość użytych motywów jest tak wielka - że wystarczy jeden cykl przeczytać aby darować sobie kolejne. Bohaterowie takich cyklów produkowani chyba są taśmowo - bo nie przypuszczam aby wszechobeca zbieżnośc losów, zachowań, ba - nawet wyglądu, mogła byc przypadkowa. Dodatkowym minusem na rzecz książek z takich cykli jest ich wygląd - drukowane na papierze "toaletowym", są w satnie odstraszyć czytelnika już samą kiczowatą okładką na której zazwyczaj podobny do Conana młodzieniec + mocno roznegliżowana niewiasta straszą zwałami mięśni i głupawym wyrazem twarzy
pornografia: http://staryzgred1979.blox.pl/html pornografia w star treku: http://ksiazkimojegodziecinstwa.blox.pl/html
Wysłany: 2007-06-11 19:22
największe gnioty jakie czytałam:
kod leonarda. browna
kurde, cały czas sie zastanawiam, co ludzie w tym widzą. owszem, czyta się łatwo, a i teorię oryginalną facet wymyślił, ale to taka... hmmm ... przewidywalna książka. od początku wiadomo jaki koniec będzie. i ten romans... bleeeeeeeeee
harry potter któraśtam częśc
bez komentarza...
paulo coehlo alchemik
nie przebrnęłam przez nią. rozumiem, że facet chciał coś przekazać, ale życiowe prawdy i morały (i to jakże banalne) przekazywane w każdym zdaniu to lekkie przegięcie. patetycznie o bułce z masłem
[url=http://www.lastfm.pl/user/bloodflower_87/?chartstyle=purple] [img:c7f7fdac9a]http://imagegen.last.fm/purple/recenttracks/4/bloodflower_87.gif[/img:c7f7fdac9a][/url]
Wysłany: 2007-06-12 22:20
[quote:3ba524da67="Indra"]"Człowiek śmiechu" Wiktora Hugo.
Przez pierwsze 10-15 stron nawet interesujące ale po przeczytaniu 70 stron: ...PAIN. Tak rozwlekłe i psychotyczne opisy otoczenia zaczynają mnie już po 10 stronach męczyć śmiertelnie.
Polecam w trakcie 40-sto stopniowej gorączki albo złamania otwartego nogi np :D wtedy przebrniecie.[/quote:3ba524da67]
Żartujesz chyba. Hugo w jednym rzędzie z "Kodem Leonarda da Vinci"? Przez Hugo trudno przebrnąć? Mnie "Człowiek śmiechu" bardzo się podobał, "Katedra Marii Panny w Paryżu" też, a "Nędznicy" to jedna z moich ulubionych książek. Idealne wypośrodkowanie pomiędzy literackim idealizowaniem postaci i czarno-białym dzieleniem świata a realizmem i przekonującymi kreacjami charakterów (o ile ktokolwiek zrozumie, o co mi chodzi, ale trudno, późno jest).
Na mojej bottom liście na pewno jest Coelho i niektórzy polscy pisarze pokroju Wiśniewskiego. Pratchetta też nie lubię (sorry), ale to pewnie kwestia mojego nieprzekonania do fantasy.
Wysłany: 2007-06-13 07:55
No właśnie też nie rozumiem, czemu ludzie się tak zachwycają Coelho. Przyczytałam jego "Pielgrzyma" i trochę "Alchemika" i nie dałam już więcej rady - nienawidzę takiego nachalnego moralizatorstwa :?
Jakbym chciała czytać morały to bym czytała sobie panaCogito :wink:
"Make Foch Not War" "Nic nie może się zmarnować"
Wysłany: 2007-06-13 09:04
nie przepadam za jego książkami
Wysłany: 2007-06-13 20:33
[quote:005017306a="Indra"]Nie porównywałam powieści Hugo z taką grafomanią jak "Kod...". Poprostu Hugo nie tworzył literatury lekkiej w odbiorze (chodzi mi konkretnie o styl bo tematyka jest dość interesująca) więc przeznaczyłam "Człowieka śmiechu" na "trudniejsze czasy" :)
[/quote:005017306a]
Bo Hugo to po prostu stara szkoła klasyków. Książki z tej półki ogólnie nie odznaczają się stylem lekkim, łatwym i przyjemnym, ale moim zdaniem książki Hugo łatwiej się czyta niż wszystkich mu pokrewnych Balzaków i Stendhali. Jak na klasyka bardzo łatwo strawny... No cóż, ja w każdym razie polecam :P .
Wysłany: 2007-06-13 21:15
Moi znajomi zachwycaja sie ostatnio Michel Houellebecq'iem. Postanowilem tez sprobowac, ale znudzila mnie ta ksiazka do bolu. Coelho kiedys tez probowalem ruszyc, ale szybko sie poddalem.
"There is no dark side of the moon really. Matter of fact it's all dark."
Wysłany: 2007-09-08 16:34
Paulo "Co? Halo?" robi książki na takiej zasadzie: większość zdań nadaje się do osobnego aforyzmu, myśli dnia, motta życiowego. A wiadomo - ludzie lubią aforyzmy. Mogą je sobie wypisywać i czerpać z nich to co tam widzą do czerpania. Ja to nazywam utwory drogowskazy.
No i są to bardzo optymistyczne książki - pozwalają wierzyć w miłość, przeznaczenie, dobro. Nic dziwnego, że wielu ludzi po nie sięga. Nie są złe, ale ja tego typu "naprowadzania" na sens życia nie lubię. Jakoś nie mogę oprzeć się wrażeniu, że mają one wyglądać na mądre alegoryczne opowieści, a tak naprawdę są tylko ot takim oszukaństwem.
Antyliteratura to dla mnie w szczególności książki pani Sowy, Szwai i Grocholi. Wszystkie powielają ten sam schemat - " jestem samotną, zabawną kobietą, która się odchudza i chce faceta". Nudzi mnie taka lektura - jest stereotypowa, przewidywalna i stopuje myślenie. No ale tak mają z założenia wyglądać te książki.
No i romansidła... musiałam kilka przeczytać na literaturę obiegów popularnych i dostałam gorączki. W dwóch "różnych" książkach znalazłam ten sam opis bazarów w egzotycznym kraju. Potem profesorka powiedziała nam, że oni mają takie cytaty i komputer wkleja je w tekst. W ten sposób książka powstaje szybciej. Ałć. Nie wspomnę, że każdy miał tam "muskularne, gorące uda, które oplotły szyję kochanki niczym namiętny wąż boa"... :/
If you don't live for something, You'll die for nothing.
Wysłany: 2007-09-14 17:56
No i sięgneliśmy dna, gdy pojawiły się nazwiska Wiśniewskiego czy innej Grocholi!
Przy takim towarzystwie, nawet Coelho pretenduje do grona noblistów. Do zbioru literackich nieporozumień, pozwolę sobie dodać jeszcze "Europejkę"niejakiej Pani Gretkowskiej (choć "Kabaret metafizyczny jest niczego sobie) i fatal z kręgu political fiction jakim nas raczy Tom Clancy... :!:
..."Nie lekceważ potęgi wyobrażni..."
Wysłany: 2007-10-13 20:04
[quote:cfa5ae8fcc="PannaJoanna"]Dla mnie totalnie niezrozumiały był ten szum wokół Doroty Masłowskiej.[/quote:cfa5ae8fcc]
jeszcze o niej nie wspomniałam? cóż za karygodne niedopatrzenie. pani dorotce mówimy stanowcze NIE. jeśli ktoś rzeczywiście odczuwa niezaspokojony głód antyestetyzmu, polecam 'przenajświętszą rzeczpospolitą' pana piekary jacka. a sfrustrowaną panią masłowską zostawmy sam na sam z burza w szklance wody, którą przypadkiem udało jej się wywołać.
life * is a state * of mind
Wysłany: 2007-11-12 14:45
Jeju...jak ja nie cierpię Wiśniewskiego... ;/
...i wan't to stay in love with my sorrow...