Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów

Niewolnictwo w XXI w. Strona: 1

Artykuł: Niewolnictwo w XXI w

Niewolnictwo w XXI w Wysłany: 2007-02-12 12:35

margott (Bicz)
margott
Posty: 310
Piekary Śląskie

Szkołę średnią skończyłam dwa lata temu. Mam maturę, jak to się pięknie mówi, i dostałam się na studia. Niestety, nie na te, które chciałam, tylko na te po których zdaniem mojej matki będę miała pracę. Nie podobało mi się, więc je rzuciłam. Czy miałam rację? Wszyscy powiesili na mnie psy, że do niczego w życiu nie dojdę. Ale w tym roku, w maju, poprawiam maturę i idę na ten kierunek, który sama sobie wybrałam. Wierzę w siebie, według mnie to jest najważniejsze- być w zgodzie z samym sobą. Po cholerę, mam studiować przez pięć lat coś, czego nie lubię, nie rozumiem, nie szanuję, a później do końca życia męczyć się w tym zawodzie? Żyjemy dla siebie, każdy z nas, wszystko co robimy- robimy to nie dla matki, ojca, czy kogoś innego, ale właśnie dla siebie. Byłoby cudownie, gdyby każdy mógł po szkole średniej "iść na swoje". Marzy mi się już takie całkiem dorosłe życie. Niestety, jak mam się utrzymać bez pracy? A pracy nikt mi nie da, bo nie mam doświadczenia. Praktycznie dwa razy w tygodniu jestem na jakiejś rozmowie kwalifikacyjnej, wszędzie słyszę to samo- chcemy kogoś z doświadczeniem. Nawet na kasę. Tak więc, byłoby pięknie, ale konfrontacja marzeń i założeń z rzeczywistością nieraz boli...


"Kto ma miękkie serce, musi mieć twardą dupę"


Niewolnictwo w XX w - czy to aby na pewno takie proste? Wysłany: 2007-02-17 12:13

mówicie, że najważniejsze to zrealizować się w życiu. a czy to nie jest też egoizm? ja idę na studia, które pociągają mnie w małym stopniu, ale za to mam pewność, że znajdę po nich pracę. praca to dla mnie niezależność, wreszcie będę mogła odciążyć moich rodziców z części kosztów. całe życie poświęcili dla mnie i mojego rodzeństwa, chce im za to podziękować. chcę wziąć część ciężaru z ich barek. nie uczynię tego, jeśli nie zrobię się całkowicie samodzielna. chcemy tego czy nie, pieniądze rządzą światem i bez nich niewiele można zrobić. mając dobrze płatną pracę, będę mogła nie tylko zająć się sama sobą, ale też pomóc im, mojemu rodzeństwu, dać mojemu młodszemu bratu coś, czego ja nie miałam... . straszne jest patrzenie, jak rodzice się starzeją, zmieniają, słabną... oni, Ci niewzruszeni, pierwsze autorytety. I choć wiem, że wszystko co robią robią z miłością do nas czuję pewną niesprawiedliwość losu, patrząc na inne rodziny. chcę, by chociaż na starość ich życie stało się łatwiejsze, przyjemniejsze...
swoje zainteresowania mam zamiar rozwijać dalej. pewien żal pozostaje, ale myślę, że to właściwa droga.


nie możesz zmienić tego, że ptaki smutku unoszą się nad Twoją głową; ale możesz nie dopuścić do tego, by zakładały gniazda w Twoich włosach.


Wysłany: 2007-02-17 13:04

Jumi - to jest dopiero niewolnictwo. Tak gleboko wypalone w podswiadomosci, ze bedziesz rzucala wszystkim w okol, zeby mu zaprzeczyc.
Standardowy model katolickiej (?), polskiej rodziny, jaka i ja posiadam.

Margott - Popieram to co robisz. Ja ze wzgledu na stan zdrowia zrobilem sobie rok temu roczna przerwe od szkoly sredniej, za zgoda dyrekcji. Na mnie wieszali psy, koty i slonie. Ja w tym czasie nabralem sil i teraz dopiero pisze mature. Po maturze nie ide na studia, bo te, na ktore chce isc sa w naszym kraju platne (artystyczna grafika komputerowa). Czesne kosztuja 500zl na miesiac, wiec musze na nie wpierw zarobic. W domu nie dostaje kasy nawet na ciuchy, do wszystkiego musze dojsc sam. Moze to i dobrze, bo kto wie, czy nie to jest motorem napedowym moich pasji.
Obecnie, konczac w tym roku 20 lat, zakladam firme z przyjacielem. Mamy niezle prognozy na swietny zarobek i tym samym, kupienie, bo tak to nalezy nazwac, swojej niezaleznosci.

Trzymam kciuki, Mroczna



Wysłany: 2007-02-17 14:11

Jumi, a nie uważasz, że rodzice nie byliby szczęśliwi, gdybyś osiągnęła sukces, w tym, co naprawdę cię pasjonuje, a nie była szarym człowieczkiem w zawodzie, który cię nie pasjonuje, a co z tym idzie, nie wybijesz się w nim poza średnią?
ja poszłam na prawo... kierunek, który kiedyś tam, kiedyś sobie obrałam...w sumie jestem cholerną materialistką(tak, teraz na mnie możecie wieszać psy, a nawet dinozaury ;P) , więc możecie uznać, że nie miałam tego problemu: spełnienie pasji, czy kasa. <zarzucenia pod względem, że jestem niewolnikiem pieniądza nie przekonają mnie, więc się nawet nie starajcie>
ale powracając do wcześniej zaczętej myśli...rodzice znają nas najbardziej, sądzisz, że po latach nie zauważą, że jesteś zmęczoną swoim zmarnowanym życiem dorosłą kobietą, która nie osiągnęła nic? mi się wydaje, że będzie to dla nich większy ból, niż gdyby ich dziecko robiło to, co naprawdę kocha. pomóc rodzicom na starość to nie jedynie wsparcie finansowe w ich trudnej sytuacji... to tak samo jak z np. prezentami na urodziny taty, czy dzień matki...liczy się gest i pamięć...prezent wykonany własnoręcznie jest dla nich bliższy sercu, niż naszyjnik z brylantami...

może i moje przemyślenia nie są jakoś tak jasno powiedziane, ale mam nadzieję, że rozumiecie o co chodzi. :)


...I forgot to remember to forget... /johnny cash


Wysłany: 2007-02-17 17:08

Ja tez nie dostalem sie na ten kirunek, na ktory chcialem. Myslalem o politologii a los rzucil mnie w ramiona stosunkow miedzynarodowych. Ale i z tego ukierunkowania na 2 roku (i dalszych latach) bede w stanie wyciagnac cos co moge robic z pasja, mianowicie PR. Podobnie jak frija jestem materialista ale nie niewolnikiem pieniadza. Fakt chcialbym miec ich duzo w przyszlosci ale nie po to zeby szalec na lewo i prawo ale po ty by sie nimi dzielic. Chcialbym kiedys zapewnic dobre waruki bytowe swojej rodzinie. A co do pomagania rodzicom. Sadze, ze w przyszlosci jesli bede dobrze prosperowal i bede w stanie odlozyc jakies pieniadze to im jakos czesc "zwroce". Napisalem to slowo celowo w " " bo nie dostana ich "do reki". Mam sporo mlodsza siostre (aktualnie lat 11) gdyby tak odlozyc x zlotych i w przyszlosci przekazac to jej na finansowanie jej studiow. Mysle, ze bylby to mily gest podziekowania.


"Tonight's the night..."


Wysłany: 2007-02-17 20:28

margott (Bicz)
margott
Posty: 310
Piekary Śląskie

no to powodzenia Vincent :) mam nadzieję, że ci się uda. Ja póki co załapałam dorywczą robotę, żeby nie siedzieć bezczynnie w domu, bo do głowy można dostać... niewiele zarobię, ale na minimalne wydatki starczy, wiadomo że z budżetem 300 zł na miesiąc nie będę się usamodzielniać bo bez sensu, z głodu bym zdechła chyba, ale początek dobry. A od października mam nadzieję studia zacznę... zobaczymy, jak pójdzie mi poprawa matury...


"Kto ma miękkie serce, musi mieć twardą dupę"


Wysłany: 2007-02-17 20:34

margott (Bicz)
margott
Posty: 310
Piekary Śląskie

o, jeszcze do frii- zgadzam się z tobą w 100%. Rodzice chcą dla nas jak najlepiej, chociaż czasem tego nie rozumiemy, ale czasami poprostu nie wiedzą, czego chcemy, bo im tego nie mówimy. Moja matka tak nalegała, żebym przejęła po niej zawód, czyli studiowała farmację, ale nie chciałam; wie, co chciałabym robić w przyszłości, akceptuje to, ma nadzieję, że mi się uda, jakoś przeżyła, że nie poszłam jej drogą. Grunt to wiedzieć, czego się chce, trzymać się tego rękami i nogami i nie dawać się zmientolić!!!


"Kto ma miękkie serce, musi mieć twardą dupę"


Wysłany: 2007-02-17 21:02

żeby źle nie było zrozumiałe...mój materializm nie jest jak Phantoma... ja się nie dzielę(ale zarówno nie mam potrzeby, by ktoś się ze mną dzielił->w odniesieniu do "szukania sponsora", bo w odniesieniu do materialistek, przeważnie to się myśli)

ja wolę na starość rodziców się nimi zająć, niż wykupić im miejsce w nawet najlepszym domu starości...sądzę, że okazywanie im miłości i wdzięczności za och oddanie jest najlepszym podziękowaniem i "odpłatą" (w cudzysłowiu, bo uważam, że oddać będziemy mogli się naszym dzieciom, wychowując rodzicom piękne wnuczki i to na nie wydawać pieniądze będziemy). sądzę, że największym okazaniem miłości będzie to, że na starość nie zostawię ich i pomogę im się np. wykąpać, a nie zostawię ich na pastwę losu, czy niemiłej pielęgniarki... sądzę, że rodzice nie oczekują od nas zwrotu pieniędzy, a miłości i szacunku... przynajmniej moi mi tak zawsze mówili, mówią i mówić zapewne będą...
(kurcze, chyba mam mniej materialistyczne podejście do tego niż wy 0_o)




a tak w ogóle...przeczytałam dopiero ten artykuł...i kompletnie nie wiem, co związek damsko-męski w podsumowaniu ma do sytuacji rodzicielskiej w całym tekście wspólnego 0_o jeśli chodzi tu o jakieś wynikanie z jednego drugiego...to autor nie ma racji...znam zupełnie inne przypadki, ale z racji monitorowania moich wpisów przez "życzliwych znajomych" pozwolę sobie zachować je dla siebie :wink:


...I forgot to remember to forget... /johnny cash


Wysłany: 2007-02-18 21:14 Zmieniony: 2007-02-18 21:51

myślę w podobny sposób.. cieszę się, że odważył się odezwać ktoś o podobnym zdaniu. dziękuję Phantom.


nie możesz zmienić tego, że ptaki smutku unoszą się nad Twoją głową; ale możesz nie dopuścić do tego, by zakładały gniazda w Twoich włosach.


Wysłany: 2007-02-18 21:44

mówiąc o "podziękowaniu " rodzicom nie miałam na myśli ani dawania im pieniędzy "do ręki" ani wykupowania im miejsca w najlepszym domu starców w okolicy. nie można się odpłacić za miłość pieniędzmi. to była metafora. wątpię żebym w ciągu najbliższych 10-15 lat dorobiła się kokosów. będę mogła jednak np. zaprosić do siebie na wakacje mojego młodszego brata (osoby z bardzo małych miejscowości wiedzą co znaczy spędzanie tam 2 m-cy non stop) lub ich wszystkich, zabrać ich do kina lub do teatru raz na jakiś czas, kupić płytę ulubionego zespołu gdy nowa się ukaże, czasem zabrać mamę na zakupy itp. takie drobiazgi, ale moim zdaniem ważne..nie jestem "warzywkiem", które przyjmuje osądy innych za swoje, nie idę na takie studia, bo rodzice mi je wybrali. wszystko przemyślałam. w mojej rodzinie tylko tata pracuje i ja widzę jak jest mu ciężko.nie będę tu się żalić i brać Was "na litość" moją trudną sytuacją życiową. po prostu wydaje mi się, że na razie najważniejsze sa inne sprawy. może kiedyś mi się uda i zrobię "drugie" studia. 3majcie kciuki ; )
a wszystkim życzę wytrwałości w dążeniu do samorealizacji. to jest ważne w życiu i ja też kiedyś do tego dojdę, tylko może trochę okrężną drogą .. .


nie możesz zmienić tego, że ptaki smutku unoszą się nad Twoją głową; ale możesz nie dopuścić do tego, by zakładały gniazda w Twoich włosach.


Wysłany: 2007-02-18 21:54

dla mnie pieniądze nie są metaforą...niczego...a już na pewno nie wdzięczności i miłości... (właśnie stwierdziłam, że jestem czysto materialistyczną materialistką :twisted: )

oczywiście, że trzymam kciuki...oczywiście jeśli twoja kariera nie stanęłaby jakimś cudem na mojej drodze, bo wtedy to już będzie rywalizacja :wink:


...I forgot to remember to forget... /johnny cash


Wysłany: 2007-02-18 23:22

Jumi - po podsumowaniu swojej ostatniej wypowiedzi nie podkreslilas raczej swojego zdecydowania i wiary w to co chcesz zrobic



Wysłany: 2007-02-18 23:37

Offtop: Frija ale masz fajnego nowego avatara :P kto ci zrobil takie zajebiste zdjecie? :P


a nawiazujac do tytulu watku..... czy ktos z was czuje sie niewolnikiem XXI w??


"Tonight's the night..."


Wysłany: 2007-02-19 00:07

jeśli ogólnie o niewolnictwie... ja tam mogłabym być z lekka niewolnicą... i chodzić na smyczy :twisted:


...I forgot to remember to forget... /johnny cash


Wysłany: 2007-02-19 10:56

masz rację Vincent, zabrzmiało trochę jak małe powątpiewanie :wink: za dużo kropek.
oczywiście, że nie wiem jak to będzie w przyszłości czy moje plany się spełnią czy okażą się słuszne, czy nie. chyba nikt nie ma takiej pewności. czas pokaże.

Frija, racja, pieniądze nie są żadną metaforą. są jak najbardziej realne 8) 'podziękowanie' było mataforą. pisałam też, że pieniądze są tylko środkiem do jego realizacji, nie wartością samą w sobie.

3mam za wszystkich kciuki, żeby się powiodło ! ! ! będzie dobrze.


nie możesz zmienić tego, że ptaki smutku unoszą się nad Twoją głową; ale możesz nie dopuścić do tego, by zakładały gniazda w Twoich włosach.


Wysłany: 2007-02-19 12:10

Frija - chetnie o tym porozmawiam ;>
w zasadzie tez jakis rodzaj niewolnictwa i mamy XXI wiek



Wysłany: 2007-02-19 15:49

[quote:254df3529c="frija"]jeśli ogólnie o niewolnictwie... ja tam mogłabym być z lekka niewolnicą... i chodzić na smyczy :twisted:[/quote:254df3529c]


ej to ja mialem byc zwiazany :P ty masz jedynie egzamin poprawkowy :P termin jakos na poczatku marca ci wypadl :P


"Tonight's the night..."


Wysłany: 2007-02-19 16:24

margott (Bicz)
margott
Posty: 310
Piekary Śląskie

wydaje mi się, no ale wiadomo nie mogę mówić za wszystkich, że ludzie ogólnie są niewolnikami pracy i pieniądza, bez tego wiadomo, jest ciężko :P

ja osobiście jestem niewolnicą winampa :P hehe a poważnie... zakładając, że to niewolnictwo... to książki i pisanie.... ale to takie nibyniewolnictwo jest. Co do nałogów, fajki ;] to też jakieś niewolnictwo... Pewnie kiedyś niewolnicą pieniądza zostanę... chcąc nie chcąc. Przynajmniej w pewnym procencie,.....


"Kto ma miękkie serce, musi mieć twardą dupę"


Wysłany: 2007-02-19 17:27

[quote:6c0a248850="Vincent"]Frija - chetnie o tym porozmawiam ;>
w zasadzie tez jakis rodzaj niewolnictwa i mamy XXI wiek [/quote:6c0a248850]

hihi :twisted:
ja bym to uznała za dobrowolne niewolnictwo XXI wieku... przecież nowa era musi się czymś różnić... więc w tym wypadku różni się tym,że niewolnik też ma fajnie :twisted:

bycie grzeczną uczennicą słuchającą się nauczyciela też jest oznaką niewolnictwa ;P


...I forgot to remember to forget... /johnny cash


Wysłany: 2007-02-19 18:14

[quote:2a95415082="frija"]bycie grzeczną uczennicą słuchającą się nauczyciela też jest oznaką niewolnictwa ;P[/quote:2a95415082]


jest oznaka zblizajacego sie terminu twojej wizytu u mnie


"Tonight's the night..."


Login

Password


Załóż konto / Odzyskaj hasło