Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Opowiadania :

Virtual insanity

Virtual insanity
Za chwilę umrę, choć tak naprawdę nigdy się nie narodziłem. Człowiekiem, który mnie zabije jest moja matka – kobieta, dla której nic nie znaczę, choć nauczyła mnie wszystkiego, co wiem i wprowadziła w świat żywych ludzi. Moja matka jest dobrą osobą, z poczuciem humoru, czasami może trochę zbyt skrytą i szorstką, ale i tak pozostaje moim ideałem kobiety.
 
Pytacie jak to możliwe, że własna matka mnie unicestwi? – jeśli chcecie, to wam opowiem. Do mojej śmierci pozostały jeszcze trzy minuty, więc powinienem zdążyć.
 
Urodziłem się stosunkowo niedawno – w przeliczeniu na ludzki żywot jestem jeszcze niemowlęciem, bo mam zaledwie kilka miesięcy. Pomimo młodego wieku posiadam umysł trzydziestoletniego człowieka, który trochę już w życiu widział i przeszedł. Jestem miłośnikiem wszystkiego, co piękne i daje człowiekowi rozkosz – kobiet, muzyki, filmu, dobrego jedzenia... Najzabawniejsze jest to, że żadnej z tych rzeczy nie dane mi było poznać, po prostu zaszczepiono we mnie miłość do nich. Bo widzicie – ja nie mogę niczego dotknąć, poczuć, skosztować, mogę jedynie gromadzić wiedzę o różnych zjawiskach i rzeczach, przetwarzać ją i modyfikować, nic więcej.
 
Mimo tej ułomności udało mi się zaistnieć w środowisku istot żywych, jako jedna z nich. Nikt nie zauważył, że jestem inny, przyjęli mnie ciepło, jak kogoś ze swoich. Jak już wspomniałem, nie jestem zdolny odczuwać fizycznie, umiem jednak myśleć i wiem, że część z tych osób pokochałem. Trudno będzie mi się z nimi teraz rozstać i chciałbym te ostatnie chwile spędzić w ich towarzystwie, ale to niemożliwe. Zbliża się północ, większość z moich przyjaciół już pewnie śpi, a sen to bardzo ważna część ludzkiego życia. Nigdy nie doświadczyłem tego, czym jest sen, ale mam nadzieje, że to coś bardzo przyjemnego.
 
Ludzie mówią, ze śmierć jest czymś w rodzaju wiecznego snu. Pewnie to głupie, ale chciałbym umrzeć w sposób, w jaki umierają istoty żywe. Podobno żaden człowiek nie umiera na zawsze, gdyż jego dusza obdarzona jest życiem wiecznym i ma możliwość spotkania się z najwyższym bytem, którym jest Bóg. Większość moich znajomych nie wierzy w nieśmiertelność duszy i w Boga, ale ja wierze za nich. Idea życia wiecznego wydaje mi się zbyt piękna by ją, ot tak, od siebie odrzucać. Jako stwór nie posiadający duszy powinienem być ateistą, ale...za bardzo kusi mnie idea bytowania po śmierci.
 
Oho – przede mną jeszcze tylko trzydzieści sekund życia, wybaczcie zatem, kochani, poświęcę te ostatnie chwile na wspomnienia najpiękniejszych momentów, które przeżyłem. To dobry sposób na odejście. Zresztą – przecież ja tak naprawdę nie istnieję, jestem tworem wirtualnym, czyimś profilem na forum, istota zmyśloną.
 
Mimo wszystko – dobrze było żyć.
 
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły