Tool zadebiutował na rynku fonograficznym w marcu 1992 roku - mini albumem "Opiate", już wtedy wiadome było iż mamy do czynienia z zespołem wszech miar oryginalnym i trudnym do sklasyfikowania. Album ten podany był w dość surowej formie stawiając na żywiołowość i agresję. Grono odbiorców rosło, by podtrzymać tendencję zwyżkową już w rok od debiutu, muzycy serwują nam kolejną porcję muzyczną.
Na "Undertow" pokłady agresji zostały zmniejszone, ale bez wątpienia nadal mamy do czynienia z metalem. Słychać iż Amerykanie nie próżnowali i brzmieniowo album wypada lepiej niż debiut. Na płycie znalazło się miejsce dla dziesięciu utworów, a zaczynamy od dynamicznego "Intolerance". Utwór ten stanowi niesamowitą symbiozę - partii gitary basowej i elektrycznej. Uzupełniają się one w niebywały sposób nadając nowy wymiar muzyce. W czasach gdy swój szczyt popularności przeżywał grunge - muzyka, którą proponował Tool była niemałą rewolucją dla skostniałego przemysłu fonograficznego. Słowa uznania dla wokalisty formacji Maynarda Jamesa Keenana. Choć szczyty swoich możliwości wokalnych artysta prezentuje na "Aenima", to już teraz sieje zamęt swoją nieskazitelną manierą wokalną. Teksty trzymają poziom, intrygują równie mocno co oprawa dźwiękowa. "Prison Sex" ze względu na tematykę odnoszącą się do molestowania seksualnego wzbudził wiele kontrowersji. Zespół pokusił się nawet o stworzenie klipu do tej kompozycji. Obraz był mroczny, straszny i... wciągający - dokładnie wpisując się w image grupy. Taka kreacja zszokowała media, w krótkim czasie emisja teledysku została wstrzymana."Undertow" charakteryzował się również znakomitymi partiami gitary basowej za, którą odpowiedzialny był Paul D'Amour . Najznakomitszym przykładem niech będzie trzeci utwór na płycie - "Sober" zbudowany nade wszystko na mocnym basowym pochodzie. Dodajmy do tego znakomitą pracę bębnów, a także "wstawki" gitarowe Adama Jonesa wymykające się poza główny motyw, oto zarys tej nadzwyczajnej kompozycji. Dalej wcale nie jest gorzej, mocarny początek perkusyjny "Bottom" wgniata w ziemię. Środek kompozycji utrzymany w wolnym tempie, wręcz majestatycznym. Wspaniałe tło dla Henry'ego Rollinsa, który zgodził się wyrecytować jedną ze zwrotek utworu.
Zespół pomysły na utwory czerpał z najlepszych wzorców znanych z historii hard rocka. Słychać echa Black Sabbath (skradający się riff w "Crawl Away"). Za to "Undertow" przywodzi na myśl legendę progresywnego rocka King Crimson, a to wszystko za sprawą popisowej gry perkusisty. Równie ciekawie jest w przesyconym egzotycznymi nutami "4°" czy też w "Flood" (kolejna zabawa z rytmiką). Wszytko wieńczy podbarwiony industrialnym brzmieniem "Disgustipated". Wygłup, który nijak ma się do wysokiego poziomu reszty kompozycji.
"Undertow" to bardzo energetyczny album. Porównując go z następnymi wydawnictwami zdecydowanie mniej tu śmiałych progresywnych zapędów, ale to właśnie urok tej płyty - ostrej, brudnej, bezkompromisowej. Muzyka zawarta na tym krążku posiada niezwykłą dawką świeżych, niebagatelnych pomysłów, które jeszcze przez długi czas intrygować będą młodych adeptów rocka.
Tracklista:
01. Intolerance
02. Prison Sex
03. Sober
04. Bottom
05. Crawl Away
06. Swamp Song
07. Undertow
08. 4 Degrees
09. Flood
10. Disgustipated
Wydawca: Zoo/Volcano Records (1993)