Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Sinergy - Suicide By My Side

Nie da się ukryć, że Alexi Laiho jest jednym z najlepszych, jak nie najlepszym gitarzystą młodego pokolenia. Uważnie śledziłem jego rozwój w Children Of Bodom, które niestety ostatnio przeżywa kryzys twórczy.
Sinergy od samego początku pokazywało zastój twórczy, jako że dwa pierwsze albumy były wtórne do bólu, nudne, a wokal Kimberly Goss - obecnie byłej żony pana Laiho, przyprawiał mnie o mdłości. Sam Laiho płyty jednak nie uratuje. Do "Suicide By My Side" podchodziłem sceptycznie, spodziewając się kolejnej heavy-powerowej młócki. Płyta okazała się jednak być dla mnie miłą niespodzianką - zachwyciła mnie dynamika utworów i motoryka riffów - to, czego brakowało poprzednim albumom. Duet gitarowy wygrywa fantastyczne, bardzo pomysłowe solówki, a riffy są pełne różnorakich ozdobników. Nawet w warstie melodycznej jest o wiele lepiej - co prawda dalej się pojawiają ckliwe, tendencyjne melodie, podparte nie zawsze ciekawymi lirykami, o tyle muzyka jest przebojowa i świetnie się jej słucha. Wokal Goss jest bardziej zdecydowany, ale wciąż irytująca jest jej maniera - wokalistka kiepsko wypada w agresywniejszych fragmentach. Pocieszający jest fakt, że "Suicide By My Side" jest albumem dosyć równym, o utworach utrzymanych na dobrym poziomie. Zdecydowanie najsłabiej wypada końcówka albumu - symfonicznie brzmiący "Shadow Island" ze skrzekiem Laiho zupełnie nie pasuje do reszty utworów. Utwór tytułowy jest zdecydowanie najsłabszy, a na zakończenie dostajemy, chyba zupełnie niepotrzebnie fortepianową miniaturę. W ten oto sposób zespół mocno nadszarpnął całkiem niezłe wrażenie tego albumu.

"Suicide By My Side" w żaden sposób nie jest albumem wybitnym, ustanawiającym nowe trendy w gatunku. Co więcej - pewnie dziś mało kto o nim pamięta. Ale warto posłuchać tego albumu choćby dla pojedynków gitarowych.

Wydawca: Nuclear Blast Records (2002)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły