Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Protest The Hero - Fortress

Ostatnimi czasy mamy ogromny wysyp kanadyjskich kapel grających metalcore z pogranicza progresji. Nie inaczej jest z Protest The Hero. Zespół wpisuje sie w ramy tego, co oferuje nam Between The Buried And Me, robiąc to jednak w dość nieudolny sposób. Na koncie muzycy maję longplay - "Kezia" z 2005 roku, wydany przez niezależną wytwórnię Underground Operations. Po trzech latach zespół znów atakuje...
"Fortress" to nadal zaawansowany technicznie metal, z ogromną częstotliwością ilości riffów na minutę. Zdarza się czasem, że kompozycje, które tak naprawdę trwają pięć minut dłużą się w nieskończoność. Domyślam się, że młodość, werwa i zapał muzyków dają tutaj znać o sobie, ale taka ilość nieokiełznanych dźwięków może zmęczyć najwytrwalszego nawet słuchacza.

Wytchnienia jest jak na lekarstwo, półminutowe solo na fortepianie, a poza tym w większości same gonitwy muzyków po swych instrumentach. Na pewno nie można przekreślać całości, bowiem znajdują się tu również kawałki godne uwagi. Od czasu do czasu mają miejsce świetne solówki gitarowe. Pracy klawiszowca nie można nic zarzucić , jego gra na myśl przywodzić może skojarzenia z power metalem (wiem, wiem, to może przerażać) w tym wypadku dając dość ciekawy efekt. Odmiennie sprawa się ma z wokalistą, który mimo wrzasków, krzyków, czy też odrobiny growlu w niektórych wypadkach, nie wnosi nic do całości. Co tu dużo kryć - warstwa wokalna albumu prezentuje się bardzo słabo.

Pisząc o technice poszczególnych muzyków warto zauważyć, że od czasu ich debiutu dokonał się spory skok. Wszystkie nabyte przez nich zdolności nie poszły w parze z rozsądnym ukształtowaniem poszczególnych kompozycji, które coraz mocniej kierowane są w stronę mało wymagającego odbiorcy. Debiut zespołu w warstwie lirycznej był o wiele bardziej rozbudowany, poruszał temat jaźni, "Fortecy" zdecydowanie brak głębszych przemyśleń . Dla osób szukających poukładanych kompozycji, z dużą ilością urozmaiceń czy też dramaturgii, będzie to ciężkostrawny kawałek "metalu".

W tym roku spodziewam się około dziesięciu tym podobnym albumów - taka nastała moda - nic na to się nie poradzi. Nie chcę krakać, ale z tym jakże zacnym gatunkiem jakim jest metalcore, zaczyna sie dziać to samo co z nu metalem. Nastepuje wysyp zespołów pazernych tylko i wyłącznie na mamonę. Przyszłość to takie granie - możliwe, oby tylko więcej w nim było rozsądku.

Wydawca: Vagrant Records (2008)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły