Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Blog :

No i zostałem sam - trasa

Od dwóch tygodni jestem w trasie - kierunek - Bałtyk. Tyłek nieznosnie boli mnie od siodełka, ale w związku z tym ze rower jest jedynym mozliwym w tych warunkach środkiem transportu nie moge z niego zrezygnowac. Pluję sobie w brodę że nigdy nie nauczyłem się jeździc na motorze - teraz byłoby mi o wiele łatwiej. Przede wszystkim mogłbym ze sobą zabrac więcej przydatnych rzeczy - więcej ubrań, jedzenia, wody, no i namiot by mi tak nie ciążył.
Mimo wszystko nie jest źle - nie jestem głodny, nie przeziębiłem się ani nie złapałem kataru a za to okrzepłem i schudłem. Teraz wygladam prawie jak rowerzysta-sportowiec - fajne umięsnione nogi, szczupły i opalony. Szkoda ze moja kobieta nie może mnie teraz zobaczyć. Coraz częściej o niej myślę, ale, co mnie przeraza, zaczynam zapominać rysy jej twarzy, zapach, dźwięk głosu. Moje wspomnienia bledną z każdym przejechanym kilometrem. Tak jakby ktos próbował wykraść przeszłośc z mojej pamięci. Nawet wiem jak się ten ktoś nazywa - jest to zmęczenie. Z jednej strony pomaga mi ono aby nie oszaleć - jak się zmęczę to nie nie jestem w stanie nad tym wszystkim mysleć, a z drugiej powoduje że zmieniam się w kogos podobnego do nakręcanego automatu, który wykonuje codziennie te same czynności nie troskając się o ich znaczenie.

O tym, ze jestem człowiekiem przekonuja mnie wyłacznie sny, w których słyszę głosy moich dawnych znajomych, widze wokół siebie ich twarze, rozmawiam z nimi, kłócę się, przed czymś uciekam. Sen w którym słyszałem głos przyzywający mnie do siebie także się powtarza - ale bardzo nieregularnie i rzadko. Widocznie w jakiś sposób stracił siłę oddziaływania. Myślę ze jego pojawienie było wynikiem stresu który przeżywałem w pierwszych dniach wielkiego zniknięcia - po prostu nie umiałem wtedy dopuścić do siebie myśli ze oprócz mnie nie pozostał już nikt inny - i wygenerowałem w swoim umysle wizję człowieka który na mnie czeka. W chwili obecnej mój stan psychiczny jest na tyle stabilny że ta bajeczka stała się zbędna.

Wraz z zanikaniem snu straciłem cel którym się do tej pory kierowałem - odnaleźc tego drugiego. Nie wiem czym można byłoby go zastąpić, wszystko wydaje mi się bez sensu i pozbawione znaczenia. Myślę ze tak może zaczynać się śmierć umysłu - przez zatracenie celu i punktu oporu. Może właśnie zaczynam wariować i nic o tym nie wiem, ani się nie domyślam. Zresztą -mogę być i wariatem - teraz to i tak nikomu nie przeszkadza.

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły