Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Megadeth - Youthanasia

Niech sobie Mustaine będzie ćpunem i alkoholikiem, ale zawsze uważałem, że potrafi tworzyć mądrą muzykę. Matka wieszająca dzieci na sznurze niczym pranie i do tego wymowny tytuł "Youthanasia" - może i coś w tym jest, gdy tak patrzę, co dzieje się na świecie.
Od strony muzycznej tym razem rewolucji nie ma. Megadeth kontynuuje ścieżkę obraną na "Countdown To Extinction" tyle, że teraz jest ciężej a i Marty Friedman ma trochę więcej do powiedzenia niż na poprzedniczce. Już otwierąjący płytę "The Reckoning Day" utrzymuje nas w tym przekonaniu. Jest ciężko, ale też przebojowo i melodyjnie. Słychać, że zespół jeszcze próbuje się kusić na techniczne zagrywki - kapitalny riff do "Train Of Consequences", czy solówki w "Black Curtains" i "Victory" - jedne z lepszych jakie w życiu słyszałem. Znalazło się też miejsce dla bardzo komercyjnych brzmień, jak choćby balladowe "A Tout Le Monde" czy "Family Tree". Trzeba jednak powiedzieć, że nie jest to tak chwytliwy album jak "Countdown To Extinction" i znalazło się także miejsce dla kilku bezbarwnych utworów.

Niby ten album jest dobry, ale ma jeden feler - bardzo duży feler. Jest okropnie nudny, męczy słuchacza. 50 minut to zdecydowanie za dużo - nie wiedzieć czemu, zazwyczaj wyłączałem już przy czwartym utworze. Trudno mi powiedzieć czemu tak się dzieje, ale do tego krążka nie wracam - słucham jedynie wybiórczych utworów.

Wydawca: Capitol Records (1995)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły