Dziewczę duszę za słońcem posłało z ciałem rozstając.
Piękności w snu kamiennym posągu zamkniętej,
Zakochanej w miłosnych objęciach rzeźbiarza pozostając.
Ciało jej ciepłym kocem kosmicznej otchłani otulone
Zdawałoby się szybujące wokół najwyższej z gwiazd,
Lekko niczym pióro unosząc się i opadając uśpione
To płynąc dokąd niósł galaktyki złotego pyłu zjazd.
Gdy tak błogą szybowała, młodzieniec się zakradał
Diamentowe bramy snu próbując skutecznie przełamać.
W jej marzeniach nadzieję namiętności pokładał
Lecz całując klamkę u wrót jej serca musiał czekać.
W oczach jego szafirowych, klarowne górskie potoki
Powiek brzegi rwały, łzami rzewnymi poliki zalewając.
Zawiedzionym obrywał włosów bujnych błękitne obłoki
Śpiącej miłości do okien kroplami deszczu pukając.
KostucH