Po dwóch bardzo technicznych albumach i zmianie personalnej zespół chyba spróbował wprowadzić coś nowego do swojej muzyki. Już pierwszy utwór na płycie wprowadzić może starych fanów w niepokój! Niby dalej słychać, że zespół grać potrafi, ale same kompozycje stały się lżejsze, bardziej piosenkowe i melodyjne, ale "progmetal" został zakopany 6 stóp pod ziemią. Mamy tutaj kilka ballad - jedne lepsze, drugie gorsze, w tych nie-balladowych numerach pojawiają się bezsensowne gonitwy instrumentalne, Petrucci nic ciekawego nie pokazuje, LaBrie też nie, a Sherinan męczy keyboard, gra sola, z których nic nie wynika.
Dla mnie album ten jest ogromnym rozczarowaniem, jest zwyczajnie nudny, progmetalu tutaj nie widać, kilka technicznych zagrywek, kilka bezsensownych instrumentalnych gonitw - ten album zwyczajnie nie ma treści i nawet nie warto się z nim zaznajamiać. Wydawca: EastWest Records (1997)