Alternatywa w naszym kraju ma się dobrze! Potwierdzał to już dawniej
Dick 4 Dick, w tamtym roku Kamp! czy Hetane. Teraz do tego grona
dołącza zespół Digit All Love. Wrocławianie po dłuższej przerwie powracają na
rynek muzyczny z kolejnym albumem zatytułowanym "V". Tym razem jako
grupa prezentują się niezwykle dojrzale i pewnie. Zupełnie tak jakby te 4
lata od debiutu nagle przeniosły ich muzykę w świat dorosłych
dźwięków ukazując ją w pełni rozwiniętej formie.
Kto pamięta "Digitalllove" ten w mig skojarzy ów zespół z chilloutowym trip-hopem spod znaku Portishead, gdzie delikatny głos Natalii Grosiak wspomagany triem smyczkowym płynie zgodnie z rytmem wyściełanym miękkim beatem. Na "V" jest podobnie choć nie tak samo. Za podstawę grupa znów obiera kompozycje utrzymane raczej w "pościelowym" klimacie (choć zdarza się parę wyjątków), za który odpowiada zwłaszcza wokal Natalii, która wyraźnie poczyniła postępy pod względem dykcji jak i modulacji. Oczywiście nie mniej znaczącym czynnikiem jest melodyka, która tym razem, i tutaj nowość, jest obficie zaprawiona elektroniką. Odrobina industrialu czy melodyjek rodem z gier na Pegasusa lub też bębny zapożyczone z muzyki martial, stanowią ciekawe urozmaicenie dla delikatnej zmysłowości, naturalnego piękna ukrytego w klasycznych instrumentach towarzyszących praktycznie każdemu z 11 utworów.Warto jednak na chwilkę jeszcze wrócić do samej wokalistki oraz śpiewanych przez nią tekstów. Okazuje się, że mamy do czynienia z prawdziwą encyklopedią językową. Obok standardowych już angielskich testów pojawiają się także dwie niespodzianki w postaci francuskiego "Promenade Adieu Au Point De Jour" a nawet japońskiego "Ame Ni Mo Makezu". Co ciekawe, przy takiej różnorodności językowej artystka nie zapomina o korzeniach. Na płycie mamy aż cztery kawałki obierające sobie za tekst wiersze polskich poetów jak Asnyk, Wyspiański czy Przerwa-Tetmajer. Przyjemnie jest posłuchać, przy zalewie angielskojęzycznych utworów, utworów polskojęzycznych zwłaszcza gdy towarzyszy im tak piękna muzyka.
Wspominając wyżej o wyjątkach od klimatycznie chilloutowych kompozycji, miałem na myśli prawdziwie porywczą muzykę. Ekipie z Wrocławia zdarza się puścić wodze fantazji i podkręcić troszkę atmosferę. Najlepszym dowodem na to jest w pełni instrumentalny "Vadya Yandra", gdzie zwłaszcza smyki są odpowiedzialne za temperament całej kompozycji. Po za tym do stawki warto doliczyć także "Do Ciebie Poprzez Czas", który pod koniec przypomina wariacje muzyczne, nie do końca zrozumiane, przez co brzmiące tak wyjątkowo.
Zainwestowanie w bogatszą strukturę oraz elektroniczny warsztat dźwięków zaowocował w przypadku Digit All Love oraz ich płyty "V" materiałem w pełni dojrzałym. Ambitne dźwięki o niezwykłej złożoności, za każdym następnym odsłuchem odkrywają nowe pokłady wcześniej niezauważonych dźwięków, dzięki czemu płytka z pewnością szybko się nie znudzi. Mimo to nie jest to dzieło genialne, jedyne, czego mu brakuje to siły powalającej słuchacza na kolana, ale i bez tego jest bardzo dobrze.
Tracklista:
01. Flesh
02. Po Co Się Budzą Pragnienia Szalone
03. Dandelions
04. Be Close
05. Affective Gravity
06. Szukam Cię
07. Vadya Yantra
08. Do Ciebie Poprzez Czas
09. W Czyichże Rękach Byłem Manekinem
10. Ame Ni Mo Makezu
11. Promenade D'adieu Au Point de Jour
Wydawca: Mystic Production (2010)