Archive - brytyjska grupa głównie trip-hopowa - jak na ironię losu przede wszystkim jest znana ze swoich neo-prog rockowych dokonań takich jak niezwykły "Again" i powalający "Lights". Niemniej jednak historia muzyków sięga o wiele wcześniej, bowiem ich pierwszy album o zabarwieniu właśnie typowo trip-hopowym pochodzi z 1996 roku, zaś muzyka, jaką sobą prezentuje stoi naprawdę na wysokim poziomie. Mowa o "Londinium" - ambitnym połączeniu głębokiego beatu, klasycznych instrumentów i delikatnej gitary. Wszystko to podsumowują, delikatny wokal Royi Arab, oraz wręcz raperskie zapędy Johna Rosko.
Począwszy już od pierwszego utworu a więc "Old Artist" dostajemy pełny obraz tego co najlepsze na tej płycie. Klasyczne smyczki przeplatają się tutaj z przesterowanymi monologami wypowiadanymi bez żadnego uczucia. Dla wszystkiego tłem jest bardzo prosty, wręcz banalny beat. Również drugi utwór charakteryzuje się prostym rytmem, jednak tutaj rolę przesterowanych wokali przejmuje delikatny głos wyżej już wspomnianej Royi Arab, która odpowiedzialna jest za szczególny klimat tego utworu, choć moim zdaniem jej najlepsza rola na płycie dopiero ma nadejść. Utwór 4 to właśnie ta chwila. Roya swoim głosem wprowadza tutaj chilloutowy klimat, jej wokal dosłownie rozpływa się w uszach. Oczywiście głębokie basy dopełniają całości, zaś charakterystyczny beat wraz z partiami gitarowymi dosłownie rozkłada na łopatki. Nie pozostaje nic innego jak zanurzyć się w oceanie ciepłych dźwięków.Oczywiście podczas recenzji płyty o nazwie "Londinium" nie sposób pominąć utwór o tym samym tytule. Na krążku zajmuje on zaszczytne mniej więcej środkowe miejsce, zaś swoim klimatem potrafi najbardziej wykręconego człowieka wprowadzić w stan zadumy, nic dziwnego bowiem od samego początku aż do ostatniej sekundy utwór aż ocieka smutkiem. Odpowiedzialność ponosi za to przepiękny klasyczny wstęp w którym delikatne gitarowe dźwięki scalają się ze smyczkami i damskim wokalem. Dalej nostalgiczne rymy Johna Rosko i depresyjny beat zalewają krajobraz, tylko p oto by za chwilę znów przekształcić się w klasyczną formę. Jednym słowem istne dzieło sztuki, w którym cierpliwe ucho może doszukać się nawet elementów typowych dla trance'u.
Na uwagę zasługują jeszcze takie utwory jak "Beautifull World" - kolejny kawałek charakteryzujący się dość wyraźnym beatem i raperskimi zapędami wokalisty oraz jedyny w pełni pozbawiony jakiegokolwiek (choćby leciutkiego) uderzenia "Organ Song".
Ogólnie rzecz biorąc album jako całość stoi na naprawdę wysokim poziomie. Żadnych wypełniaczy czasu na szczęście nie stwierdzono, cóż, zatem pozostaje mi tylko polecić go fanom naprawdę dobrego trip-hopu.
Tracklista:
01. Old Artist
02. All Time
03. So Few Words
04. Headspace
05. Dark Room
06. Lndinium
07. Man-made
08. Nothing Else
09. SkyScraper
10. Parvaneh (Butterfly)
11. Beautiful World
12. Organ Song
13. Last Five
Wydawca: Universal Music (1996)