Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Airbag - The Greatest Show On Earth

Airbag, The Greatest Show On Earth

Koncept graficzny zdobiący trzeci duży album norweskiego zespołu Airbag jest pomysłem Asle Tostrupa. Czy to nazwisko stanowi już cegłę w murze rocka progresywnego? Myślę, że tak, ponieważ kariera Norwegów rozwija się w oszałamiającym tempie. Piątka muzyków niepośpiesznie, nawet jakby niechętnie, wydobywa ze świata instrumentów muzykę, która stanowi odświeżenie przebrzmiałego już gatunku. Muzycy Airbag wokół niepozornych dźwięków tworzą najwspanialsze widowisko na ziemi. Nie mniej, nie więcej. Twórczość norweskiego zespołu znalazła się właśnie w punkcie, który wyznacza standard współczesnego rocka progresywnego.

Nieprzypadkowo wspomniałem o koncepcie graficznym Asle Tostrupa, ponieważ jego pomysł oddaje wymowę „The Greatest Show On Earth”. Człowiek stojący tyłem do widowni, przecież mający w sobie coś bardzo ekstrawaganckiego, to współczesny słuchacz obserwator. Zapatrzony w proces kontemplacji i nie dostrzegający przemiany pokoleniowej, która odbywa się po jego lewicy. On nie kwestionuje zjawiska, ale próbuje zrozumieć jego mechanizmy. To nic odkrywczego, bowiem niezwykle natężony proces poznawczy zawsze był charakterystyczny dla ludzi słuchającej muzyki progresywnej. Nie jest inaczej w przypadku twórczości Airbag. W każdym razie metafizyka, która towarzyszy „The Greatest Show On Earth” pozwala z wręcz niezrozumiałą lekkością obserwować, będąc samem graczem tej obserwacji. Utwory zawarte na trzecim dużym dziele norweskiego zespołu porywają niczym wir oceaniczny. Trudno się spostrzec, w którym momencie twórczość Airbag urasta w słuchaczu do etapu, w którym ten zaczyna się z nią identyfikować. Oddychać nią niczym powietrzem. Akumulować w sobie wszelkie niuanse dźwiękowe tego dzieła. To światło z nieba nie sygnalizuje wyłącznie autorów wielkiego dzieła, ale również jego odbiorców. Wszyscy spotykają się na karuzeli czasu, choć w tym przypadku o wiele lepiej zabrzmi określenie rozgrywki dziejowej.

Podążając pomiędzy sześcioma premierowymi utworami Airbag można odnaleźć wątpliwości nad współczesnymi sposobami radzenia sobie z życiem. Muzycy norweskiego zespołu wierzą w człowieka i chwalą sposoby jego dążeń do odnalezienia sensu istnienia. Jednak przestrzegają przed fanatyzmem albo zbytnią powściągliwością w kwestiach społecznych, kulturowych i religijnych. W poszczególnych utworach można odnaleźć nawiązania do klasycznych koncepcji naturalizmu i humanizmu, w których neguje lub umniejsza się istnienie istot pozazmysłowych. Należy bowiem postawić na człowieka. Właśnie przy „The Greatest Show On Earth” można odnieść wrażenie, że Norwegowie nawołują do poznania samego siebie. Po łacinie powiedzielibyśmy: temet nosce. Wszak tylko człowiek naprawdę wolny i oświecony potrafi zmierzyć się z różnymi niedostatkami życia wcale nie odwołując się do rzeczy wyobrażonych. Najwspanialsze widowisko na ziemi nie rozgrywa się w kościele, na stadionie czy w teatrze. Zawsze chodzi o człowieka. O jego sposób radzenia sobie z rzeczami niezwykłymi, określanymi czasem mianem cudów. To w człowieku drzemie siła, którą oddaje się istotom boskim. To jemu, przy całej jego dobroci, należy przypisać najważniejsze wartości stojące na straży życia i poznania. O tym opowiadają Norwegowie.

Opowieść pisana utworami tworzącymi „The Greatest Show On Earth” jest wspaniała i porywająca. Muzycy Airbag pozwolili sobie na bardzo dużą ilość przestrzeni. Nie zawiązały się pomiędzy nimi jakieś szczególne podziały na role. Trzeci duży album norweskiego zespołu to klasyczna odpowiedź na wymagania współczesnego rocka progresywnego. To album, w którym można łapać do koszyka zmysłów indywidualne umiejętności Bjørna Riisa, Asle Tostrupa, Henrika Fossuma, Jørgena Hagena i Andersa Hovdana. Każdy z nich dał temu dziełu kawałek siebie, ale oni też w całości brzmią fascynująco. Boję się używać wielkich porównań, ale muzycy Airbag na „The Greatest Show On Earth” sięgnęli najważniejszych klasyków gatunku rocka progresywnego. Pomimo niepozornego wstępu, zamkniętego w dwuipółminutowej pierwszej części „Surveillance”, album zaczyna rosnąć z każdym dźwiękiem. Wokół żywych instrumentów albo zimnego programowania. Całość brzmi przesadnie kunsztownie, czasem nawet jakby leniwie, ale to pozory. Kolejne wielowątkowe struktury pozwalają słuchaczowi topić i ratować się bez końca. Magia gitar i perkusji – wyważonych wtedy gdy trzeba, ekspresyjnych zupełnie niespodziewanie – albo fenomenalne zagrywki basowe odpowiedzialne za lekkość dzieła… wow. Czy pominąłem klawisze i wokale? To są kolejne elementy, które utworzyły dzieło wielkie. Wymykające się prostej definicji, właściwe poznaniu, o którym wcześniej wspomniałem, bowiem rozbieranie tego dzieła na czynniki mija się z celem wobec jego niesamowitego spójnego brzmienia.

Czy oto doświadczyliśmy sześciu aktów najważniejszego widowiska na ziemi? W kategorii rocka progresywnego bilety na tę sztukę zostały wyprzedane! To naprawdę niezwykłe, że muzycy Airbag zdołali dołożyć kolejną cegłę do muru tworzącego panteon najważniejszych przedstawicieli gatunku. Obawiam się czy w przyszłości Norwegowie udźwigną wielkość „The Greatest Show On Earth”, ponieważ czwarty album z reguły bywa kryzysowy. Jednak myślę, że te rozważania należy teraz pozostawić przyszłości. Odrodziły się bowiem czasy świetności rocka progresywnego. Czy skorzystasz z zaproszenia?

----

O przesłaniu: "Zawsze chodzi o człowieka. O jego sposób radzenia sobie z rzeczami niezwykłymi, określanymi czasem mianem cudów. To w człowieku drzemie siła, którą oddaje się istotom boskim. To jemu, przy całej jego dobroci, należy przypisać najważniejsze wartości stojące na straży życia i poznania"

O muzyce: "Piątka muzyków niepośpiesznie, nawet jakby niechętnie, wydobywa ze świata instrumentów muzykę, która stanowi odświeżenie przebrzmiałego już gatunku"

Tracklista: Surveillance (part 1), Redemption, Silence Grows, Call Me Back, The Greatest Show on Earth, Surveillance (part 2-3)

Wydawca: Karisma Records

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły