Nieustająca supremacja Iron Maiden na poletku heavymetalowym spowodowała, że pomimo wydania pięciu albumów Accept nie był zespołem na tyle rozpoznawalnym i popularnym jak zespoły angielskie. Jak się okazuje ciężka praca się opłaciła. Płyty "Breaker", "Restless & Wild" oraz "Balls To The Wall" prezentowały bardzo przeciętny poziom, a ta ostatnia nawet kiepski, ale definiowały styl zespołu.
"Metal Heart" jest kwintesencją tego co najlepsze w Accept. Tym razem słuchacz nie ma wątpliwości, że Accept ścisła czołówka, a może nawet i najlepszy zespół heavymetalowy. Niemcy wykonali ogromny krok do przodu w porównaniu do "Balls To The Wall" nie zmianiając w zasadzie niczego w swojej muzyce. "Metal Heart" to ogień, czad, melodia, prostota i mnóstwo naprawdę świetnych kawałków. Otwierający płytę utwór tytułowy zawiera legendarną już wstawkę "Dla Elizy" van Beethovena, gdzie Wolf Hoffmann rozpędzony grając solo dochodzi do końca gryfu. Kolejny "Midnight Mover" to absolutny killer, ze świetną melodią i ciekawym riffem. Już tutaj możemy delektować się chóralnie odśpiewywanymi refrenami oraz przebojowością nie mniejszą niż utwory ze szczytów list przebojów. "Wrong Is Right" i "Up To The Limits" pokazują pewne punkowe naleciałości. Ballada "Screamin' For Lovebite" to jeden ze słabszych punktów płyty, ale zespół nadrabia mocnym "Too High To Get It Right", mrocznymi "Dogs On Leads" oraz "Teach Us To Survive" czy patetycznym "Bound To Fail"."Metal Heart" uwypukla wszelkie mocne strony zespołu - fascynację neoklasyką, niespotykany dar pisania prostych, przebojowych melodii, mrocznie, chóralne refreny oraz coraz większe odcinanie się od dokonań AC/DC. Właściwie to jedynie głos Udo Dirkschneidera przypomina Briana Johnsona. "Metal Heart" pokazuje, że w przeciwieństwie do krązków Iron Maiden muzyka heavymetalowa może nie być schematyczna i nudna. Accept odrodził się niczym Feniks z popiołów znajdując sposób na swoją muzykę. Po dziś dzień utworów z tej płyty słucha się z ogromną przyjemnością.
Wydawca: BMG Records (1985)