"Leżę na wyrze, zajadam but w sosie i patrzę na dramat w kosmosie"
Tak właśnie wygląda ostatnio /już drugi miesiąc/ mój dzień, dopóki Żonka nie wróci z pracy albo przyjaciele nie zaglądną. Niestety gipsu nie przeskoczysz, trzeba odleżeć.
Tak właśnie wygląda ostatnio /już drugi miesiąc/ mój dzień, dopóki Żonka nie wróci z pracy albo przyjaciele nie zaglądną. Niestety gipsu nie przeskoczysz, trzeba odleżeć.
Patrze tak sobie dziś rano w TV, zajadając śniadanie i widzę jak wypowiada się młoda mama, trzymając na ręku wesołego bobasa:
Od momentu jak mamy dziecko, musieliśmy z mężem zmienić przyjaciół, ponieważ mając dziecko przestaliśmy się znajdować w ich TARGECIE zresztą oni w naszym też.
Jak to usłyszałem, o mało co się nie zadławiłem, jakich przyjaciół, gdzie ci ludzie się poznali, co to u licha jest? i co ta telewizja pokazuje, oczywiście prowadzący wspaniały prezenter rozmawia i zachwyca się tym jak to sprytna młoda matka znalazła forum dla innych sprytnych młodych matek i teraz znowu mają nowych przyjaciół w TARGECIE.
Nie wiem czy się śmiać czy ubolewać, może ludzie nie wiedzą co to jest przyjaźń i po co ona jest. Rzygać mi się chce jak słyszę takie wypowiedzi, nie mam nic oczywiście do forum internetowego dla młodych matek, super że takie jest. Tylko tło w jakim zostało to przedstawione i stwierdzenie wręcz, że dziecko powoduje, to że trzeba szukać nowych przyjaciół, takich co też je mają, bo z obecnymi nie ma już o czym rozmawiać, w mojej opinii miesza pojęcie przyjaźni z błotem.
Mam przyjaciół i mam tez znajomych, różnych, w różnym wieku, z dziećmi też... jakoś nadal mamy o czy rozmawiać i żadna sytuacja w życiu nie spowodowała żaby wymieniać ich na lepszy model.
A może ja mam po prostu scentrowany TARGET...