Szedłem przez ogród Twój
Z dumą zagrzebaną w żalu
Szedłem jako Szatan...
Tułając się przez piedestał Królestwa Niebieskiego
Zostawiłem ze sobą kwiaty o zapachu smutku
By wznosiły się ku samotnemu obliczu niebios
Na płomieniach ognia
Ku sercu Twemu
Czarną różę podnieść chciałem
Byś ozdobą samotność mej był
Dostojeństwem w godzinie mej śmierci
...czarną różę z grobowca świętości zerwać chciałem
Lecz Syn Boży gniew wzniósł przeciw memu obliczu
I ognie piekielnych czeluści spaliły mą litość...
Szedłem przez ogród Twój
Serce karmiąc dławiąca pożogą
Szedłem jako Szatan...
Targając karty swej księgi, błądząc...
Pomiędzy kwiatami wznosiłem dłonie!!!
Bym mógł dotknąć
Choć raz, choć przez chwilę
Słonecznego promienia blask
Łzy czernią kipiące
Cierń Królestwa Niebieskiego moczyły
Pragnąłem!!!
Byś napoił spragnionych
Jadem mego kłamstwa
Chlebem zdrady nakarmił...
Teraz idę przez ogród Twój
Bez kwiatów i zieleni
Idę...
Już nie jako Szatan
Lecz cień
I tylko z daleka dostrzec mogę
Jak pieścisz moje Szatańskie epitafium
Całujesz mą wolność
Jak wtedy
Gdy świeciły gwiazdy
Na wieki pozostaną tylko te same drżące sylwetki...
Byłem Szatanem w Twoim życiu
A Ty płynąłeś na falach rozkoszy
Pijąc nektar mego fałszu
I śpiewałeś hymn w samotności;
„Ku Chwale Ciemności”