Zmiany w programie nauczania Wysłany: 2012-03-24 19:12
Najpierw obcięto ilość godzin matematyki, a teraz nadchodzą zmiany w nauczaniu historii. Co myślicie o tym? Czy grozi nam to, że będziemy narodem półgłówków, tak jak Brytyjczycy czy Amerykanie?
Suffer the pain of discipline or suffer the pain of regret!
Wysłany: 2012-03-24 19:19
Procent półgłówków w danym narodzie nie zależy od ilości lekcji.
Nie da się określić swojego życia jednym mottem.
Wysłany: 2012-03-24 19:24
Nie zgodzę się. Jeśli nie jesteśmy potęgą gospodarczą, to powinniśmy inwestować w wiedzę. Skąd wezmiemy inżynierów, jeśli szkoła średnia obniża poziom?
Suffer the pain of discipline or suffer the pain of regret!
Wysłany: 2012-03-24 19:34 Zmieniony: 2012-03-24 19:35
Ogólnie rzecz biorąc - zależy.
Obniżenie poziomu w szkołach średnich nie zawsze jest winą samej szkoły, tylko po prostu wychowania w domu, czy też innych czynników. Dużą rolę odgrywa też, czy ktoś na lekcjach robi notatki, uważa, jest skupiony, czy ogląda pornosy na komórce (jak moi koledzy z klasy robią). Co z tego, że mamy 5 godzin j. polskiego, jak oni i tak nic nie potrafią powiedzieć o "Bogurodzicy", czy o "Dziadach".
Nie da się określić swojego życia jednym mottem.
Wysłany: 2012-03-24 19:46
W ogólniaku miałem wysoki poziom nauczania matematyki, a i tak zderzenie z matematyką akademicką było bolesne. Do tej pory uważam, że to matematyka nauczyła mnie logicznego myślenia. Wyćwiczyła mój umysł, dzięki czemu radzę sobie jako inżynier. A historia... To do tej pory moja pasja. Im mniej godzin nauki tym mniejsza szansa, że się z tej szansy skorzysta.
Suffer the pain of discipline or suffer the pain of regret!
Wysłany: 2012-03-24 20:56 Zmieniony: 2012-03-24 21:02
Powiem brutalnie, ale 80% młodzieży i tak tej reformy nie zauważy.
Są tacy, którzy zapatrzyli się w gry komputerowe, przespali gimnazjum i teraz idą do zawodówki, bo nigdzie indziej się nie dostaną.
Są tacy, którzy uczyli się dobrze, ale wpadli w złe towarzystwo i się stoczyli (zwykle 2 i 3 kl. gimnazjum). Oni też skończą w zawodówce.
Są osoby, które po prostu nie mają predyspozycji i mimo starań nic wielkiego nie osiągną.
Są osoby, które są zdolne, ale którym się nie chce tych zdolności rozwijać. Może obudzą się w liceum i jednak do czegoś dojdą.
Ja sam w szkolnictwo przestałem wierzyć już dawno temu. Chodzę i zawsze chodziłem do "najlepszej" szkoły w mieście. Wiadomo, sami piątkowi uczniowie, 3/4 to kujony bez życia. Oczywiście zawsze byłem inny o nich. Zamiast wkuwać daty z zeszytu wolałem przeczytać 600 stron książki historycznej. Zamiast uczyć się zasad angielskiej gramatyki po prostu zacząłem czytać książki po angielsku. Oczywiście obrywało mi się od nauczycieli i rówieśników (sam nie wiem od kogo bardziej). Wszyscy się jednak zdziwili, kiedy nadszedł egzamin gimnazjalny. Miałem słabe 3 z angielskiego. I co? Napisałem część językową bezbłędnie (80/80). Ledwo wyciągnąłem 4 z historii. A na egzaminie straciłem tylko jeden punkt. Byłem tępiony przez nauczycielkę z matmy, dała mi 2 na semestr. Byłem na drugim miejscu pod względem punktów w klasie. Od tego czasu naprawdę nie przejmuję się ocenami i uczę się dla siebie. Od ocen nie zależy prawie nic, najważniejszy jest egzamin gimnazjalny i olimpiady, a później matura.
Powiem od razu, że jestem humanistą, opieram się przede wszystkim na historii i wosie. Nie lubię polskiego (jest o wszystkim i o niczym). Dużą frajdę sprawia mi matematyka, ale musiałem dokonać wyboru. Nie ma profilu mat+hist, więc wybrałem hist+wos.
To, co najcenniejsze w człowieku zawsze znajduje się w środku.
Wysłany: 2012-03-24 23:11 Zmieniony: 2012-03-24 23:14
Nigdy nie przekona mnie fakt, że więcej lekcji miało być równoznaczne z "mądrzejszym" społeczeństwem. To nie jest takie proste. Nie jest to matematyczny rachunek, bo zainteresowania ludzi danym przedmiotem nie da się na liczby przełożyć (lub też ja nie potrafię). Innym łopatą do głowy się nie nakładzie, że tak powiem. Możemy mieć szczerozłote zamiary, ale gdy brakuje chęci z drugiej strony, to piękne hasła o "inwestowaniu w wiedzę" oraz "dawaniu szans" to zwykła Utopia. Nie wypali.
Natomiast, powracając do zmian w programie nauczania, czy też całej polskiej edukacji, martwi mnie w ogóle gimnazjum ze swoim egzaminem końcowym. Matura z języka polskiego to jest dopiero śmiechu warte, no chyba, że ktoś potrafi wróżyć ze szklanej kuli. Nie chodzi mi bynajmniej, aby oba egzaminy były łatwiejsze, lecz dające uczniowi możliwość uwolnienia swojej kreatywności, ukazania swojego zdania.
Pisała tegoroczna maturzystka. (Zatytułuję się na wszelki wypadek)
Nie da się określić swojego życia jednym mottem.
Wysłany: 2012-03-24 23:41
Jak się cieszę, że chodziłem do szkoły zanim ktoś wpadł na pomysł reformy oświaty.
Suffer the pain of discipline or suffer the pain of regret!
Wysłany: 2012-03-24 23:50 Zmieniony: 2012-03-24 23:51
Cromm, tylko że system zbudowany jest na sprzecznościach, tj. z jednej strony chce się kształcić erudytów, ludzi zdeterminowanych zdobywać tytuły akademickie, z drugiej strony:
a) wiemy jak w praktyce wyglądają aspiracje studentów.
b) wiedza przekazywana jest rzadko kiedy rzetelna, a zwykle powierzchowna np. sinusoida Krzyżanowskiego, czy wspomniana przez Ciebie matematyka.
W końcu:
C) całe kształcenie odbywa się pod kątem matury, przez co powstaje paradoks: tworzy się "byt" istniejący dla samego siebie.
itd. itp.
Zmniejszenie godzin historii może istotnie wywołać problem, bo ten przedmiot jest zdaje się wykładany najpełniej (pod warunkiem że nauczyciel nie jest apologetą mesjanizmu polskiego ).
[quote:130da7cbc7="MentalCage"]Pisała tegoroczna maturzystka. (Zatytułuję się na wszelki wypadek)[/quote:130da7cbc7]
Lepiej się do tego nie przyznawaj, bo pewna użytkowniczka może zacząć stosować tę wiedzę jako naczelny argument przeciw Tobie .
“History,Stephen said, is a nightmare from which I am trying to awake”
Wysłany: 2012-04-04 16:25 Zmieniony: 2012-04-04 20:06
Wysłany: 2012-04-04 17:36 Zmieniony: 2012-04-04 17:53
Kraje, w których nauka jest dobrze zorganizowana w kontekście potrzeb społecznych, będą miały w przyszłości większą szanse na stabilny rozwój gospodarczy.
W PL mamy niski status osiągnięć wyższych uczelni, ale oddolnie nie jest źle.
Żeby nie powiedzieć, że bardzo dobrze i oby tak dalej. Gdzieś kiedyś znalazłem bardziej szczegółowy wykaz z podziałem na Understanding, Reading, Science, Skills itp.
Dlatego warto się reformować tak, żeby nie zmarnować takiego potencjału.
od czasu do czasu warto wrócić do źródła
Wysłany: 2012-04-05 15:59 Zmieniony: 2012-04-05 16:00
[quote:86090649d6="CrommCruaich"]W ogólniaku miałem wysoki poziom nauczania matematyki, a i tak zderzenie z matematyką akademicką było bolesne. [/quote:86090649d6]
Miałem to samo - pierwsze koło było gorsze niż matura Ale potem się człowiek nauczył radzić. Historia jest na pewno mniej ważna ale liczba godzin to totalna fikcja. Wszystko zależy od nauczyciela. Kapitalizm prędzej czy poźniej spowoduje rozwarstwienia. Będą ci co się chcą uczyć i ci co nie chcą. Nawet w USA gdzie jest najwiecej noblistów jest sporo ludzi mało rozgarnietych. Do pracy na kasie w Wall Marcie nie musza wiedziec, że Napoleon to nie tylko rodzaj Brendy. Możemy miec 10 godzin histori a przez najbliższe 100 lat nie wyprodukujemy nawet koła do Wahadłowca.
Life is complex: it has both real and imaginary components
Wysłany: 2012-04-05 16:32 Zmieniony: 2012-04-05 16:35
Mam nadzieję, że jednak nie będziemy się nadmiernie pakować w kapitalizm. Istnieje takie pojęcie jak gospodarka kapitalistyczna, ale ono mi się kłóci z definicją pieniądza - wymiana towarów i usług.
Historii nigdy nie lubiłem, to był u mnie najtrudniejszy przedmiot w technikum i nauka zajmowała najwięcej czasu kosztem przedmiotów technicznych. A do matematyki mam tylko tyle, że za mało się ją łączy z fizyką - dużo lepiej wchodzi, gdy nauczyciel tłumaczy do czego ten x^2=5 może służyć.
No i jak dla mnie system oświaty powinien być tak skonstruowany, żeby uczeń miał jasno przedstawione, które zagadnienia z danego przedmiotu są najważniejsze i ich musi się nauczyć na pewno. Reszta czasu np. na referaty, luźne omawianie tematu tak, żeby uczeń miał szanse wcześniej zdecydować w jakich dziedzinach się czuje najlepiej, a nie że dopiero po maturze się zastanawia na jakie studia pójść (albo od razu do jakiej pracy i jakie kursy, jeśli nie chce studiować), bo wcześniej miał tylko czas na robienie ściąg ze wszystkich przedmiotów.
od czasu do czasu warto wrócić do źródła
Wysłany: 2012-04-05 17:59 Zmieniony: 2012-04-05 18:11
Ej, skończenie zawodówki zamiast liceum i studiów nie czyni człowieka półgłówkiem. Tudzież, w drugą stronę: do zawodówek nie idą same półgłówki...
Znam paru profesorów, którzy...
Cromm (i, być może inni): dlaczego uważacie Amerykanów za półgłówków?
[quote:b10555f8e1="Kamien"]
Ja sam w szkolnictwo przestałem wierzyć już dawno temu. Chodzę i zawsze chodziłem do "najlepszej" szkoły w mieście. Wiadomo, sami piątkowi uczniowie, 3/4 to kujony bez życia. Oczywiście zawsze byłem inny o nich. [/quote:b10555f8e1]
Oczywiście (Nie, to nie to, że Ci nie wierzę, po prostu to "oczywiście" bardzo mi się podoba )
A ja wierzę w szkolnictwo, ale nie polskie. Ja też chodziłam do jednego z najlepszych liceów (uważam, że stereotyp o kujonach i dobrych liceach to... stereotyp i od razu to oprotestowuję), ale o profilu matury międzynarodowej a nie polskiej i to daje ładny pogląd na to, jak szkolnictwo może wyglądać. Ale, niestety, polskie nie wygląda.
Szczerze powiedziawszy nie wiem, co ma większy wpływ na zaistniały problem: czy ilość godzin z danego przedmiotu, czy niedopasowanie programu do ilości godzin?
A tak w ogóle kiedyś słyszałam świetny rewolucyjny ale niewykonalny pomysł: wedle autora problem polega na tym, że klasy dzieli się na podstawie rocznika urodzenia a nie dojrzałości umysłowej faktycznej. Gdyby pod tym względem dopasowywać klasy i programy - można by wiele więcej osiągnąć.
Wysłany: 2012-04-05 18:15
[quote:7d1b7f6061="Alpha-Sco"]Znam paru profesorów, którzy... [/quote:7d1b7f6061]
... którzy pewnie po zrobieniu nadzwyczajnego stwierdzili, że to nie to i poszli do zawodówki, hehe.
Też się nie zgodzę z opinią, że do zawodówki idą ci co się stoczyli. Mój tata np. się nie stoczył, mimo, że jest tokarzem z zawodu :). Nikt inny by mi tak szybko i dobrze nie wytłumaczył zasad działania podstawowych układów w samochodach, bo w szkołach teraz uczą samych nowych technologii.
od czasu do czasu warto wrócić do źródła
Wysłany: 2012-04-05 18:22
[quote:7072dedac8="Yngwie"][quote:7072dedac8="Alpha-Sco"]Znam paru profesorów, którzy... [/quote:7072dedac8]
... którzy pewnie po zrobieniu nadzwyczajnego stwierdzili, że to nie to i poszli do zawodówki, hehe.
[/quote:7072dedac8]
Nie, no miałam na myśli raczej coś związanego z połową głowy czy jakoś tak...
Wysłany: 2012-04-05 19:14
Zawsze powtarzam, że lepiej być dobrym robotnikiem niż byle jakim inżynierem. Obyśmy jednych i drugich nie mieli byle jakich.
Suffer the pain of discipline or suffer the pain of regret!