W ramach chleba są placki ze szczypiorkiem i kefir. Wysłany: 2011-07-29 17:10
Bo trzeba po prostu dopuścić do siebie myśl, że pochwała to nie tylko forma wazeliniarstawa ale również wyraz autentycznego zaciekawienia, fascynacji czy zachwytu. Tak samo jak "piąteczki", które ciut łatwiej się wystawia, bo na forum nie widać kto wystawił, tylko łączną ilość ocen.
pornografia: http://staryzgred1979.blox.pl/html pornografia w star treku: http://ksiazkimojegodziecinstwa.blox.pl/html
Wysłany: 2011-07-29 19:21
Nie popadajmy w przesadna megalomanie,nikt tu nikomu nie kibicuje,no chyba ze ja o czyms nie wiem!
Mój wpis dotyczył przedszkolnej adoracji PANA TOMA costam,który to w danym kontekscie również otarł sie o granice dobrego smaku!A tfuuu.
Wysłany: 2011-07-29 19:39 Zmieniony: 2011-07-29 20:07
[quote:83a02ceb7a="DEMONEMOON"]Nie popadajmy w przesadna megalomanie,nikt tu nikomu nie kibicuje,no chyba ze ja o czyms nie wiem!
Mój wpis dotyczył przedszkolnej adoracji PANA TOMA costam,który to w danym kontekscie również otarł sie o granice dobrego smaku!A tfuuu.[/quote:83a02ceb7a]
O, faktycznie, przepraszam za kibica, już prostuję wpis. Co do reszty - moje spostrzeżenia pozostają bez zmian.
Aha, pisząc "nikt [...] nie kibicuje" - domyślam się, że masz na myśli siebie. Bo jeśli nie - to chyba faktycznie o czymś nie wiesz
[quote:83a02ceb7a="Masterdeath"]Moim zdaniem tak jest gdyż są ludzie którzy lubią negatywne emocje- nie ma ludzi 100% dobrych i 100% złych - ktoś ma zły dzień to przelewa złość na forum i tyle ; > - wtedy do wszystkiego się dopierdolić można no nie ?[/quote:83a02ceb7a]
Tylko że odnoszę wrażenie, że ludzie lubią popatrzeć na mordobicie niezależnie od złego czy dobrego dnia. Myślę, że "zły dzień" to tylko wymówka. A smutne jest też to, że przez ten skrzywiony pryzmat patrzą też na rzeczy pozytywne i uparcie doszukują się drugiego dna.
Wczoraj czekałam na autobus, łażąc wokół kiosku. I nagle uderzyło mnie, że jest to sklepik bardzo starannie utrzymany. Produkty stały równiutko i schludnie na półkach, starannie podpisane i ocenowane, półki wytarte z kurzu, szyby czyste. Zupełny brak tak charakterystycznego dla kiosków "pierdolnika". W pierwszym odruchu pomyślałam, że powiem o tym kioskarzowi. Potem pomyślałam, że to głupie tak ni z gruszki ni z pietruszki wyskakiwać. A potem pomyślałam, człowiekowi często jest miło, jak ktoś doceni jego pracę, to i może temu panu będzie miło. Więc, pokonując trochę nieśmiałość, wprowadziłam swój zamiar w czyn. Okej, fajnie, pan się najwyraźniej ucieszył.
Wychodzi z tego, że jestem chronicznym, nieuleczalnym lizusem? Czy to już było podlizanie się? Czy to było w porządku? Dlaczego? A może to było nie w porządku? Dlaczego?
Wysłany: 2011-07-29 20:36 Zmieniony: 2011-07-29 20:38
Ależ - uważam, że powiedzenie komuś czegoś miłego nigdy nie jest bezinteresowne. Sprawiłam panu przyjemność. Fajnie. Myśl, że sprawiłam komuś przyjemność sprawiła mnie przyjemność. Też fajnie Czyli: pośrednio, sprawiłam przyjemność sama sobie.
Czyli nie jest to chyba (podkreślam chyba, bo muszę to jeszcze przemyśleć ) aż tak "szlachetne", jak się wydaje.
Myślę, że tak naprawdę nigdy, nigdy nie ma absolutnej 100% bezinteresowności w niczym. W mówieniu czegoś miłego też nie, nawet, jeśli nie ma "namacalnego" zysku.
Z drugiej strony - nie wydaje mi się, by tego typu interesowność była czymś nagannym. To chyba taka drobna przyjemnostka dla każdego. Oczywiście rozważam tu sytuację, gdy wyrażane miłe zdanie na czyjś temat jest szczerym.
Wysłany: 2011-07-29 22:00
A jaki "zysk" można mieć w takim razie na takim forum?
To pytanie głównie do tych, którzy w miłych słowach skierowanych do innego użytkownika upatrują podlizywania się.
Wysłany: 2011-07-30 11:11 Zmieniony: 2011-07-30 11:17
Czy przeżywam? Nie, ale mam zwyczaj rozmyślać, przemyśliwać czy jakby to nazwać nad różnymi zjawiskami - natury ludzkiej, społecznej i wszelakich innych natur :) To nie jest tak, że rzucę jakieś stwierdzenie, ktoś coś odpowie i ja natychmiast zapominam o rozmowie ja się odwrócę od komputera. Jestem raczej typem... zamyślonym
Ale nie martw się, nie sprawiłaś mi przykrości :) Przykrość może sprawić mi ktoś bliski. Jeśli jest mi to osoba obca, to po prostu idę dalej. To byłoby strasznie beznadziejne, gdyby autentyczną przykrość sprawiały nam teksty pisane przez ludzi obcych na forach.
Tak, często wspomina się o tym, że internetowa odległość przyczynia się do, nazwałabym to, znieczulicy - nie widzi się człowieka, jego twarzy, jego reakcji, nie jest osobą - jest nickiem i awatarem i małymi literkami na forum.
Może to ma swoją dobrą stronę? Może to przyczynia się do wzrostu poziomu szczerości?
Myślę, że przyczynia się też do wzrostu światowej populacji diabełków, które wychodzą z człowieka :) Bo ilość rzeczy, których nie zrobilibyśmy w rozmowie osobistej z człowiekiem jest ogromna i nagle to wszystko wypływa. Nie chcę przez to powiedzieć, że osobiście ludzie to tchórze a przez internet obrzucają mięsem, bo to nie o to chodzi. To są ekstrema, a ja piszę o drobiazgach. Zwykłe kontakty międzyludzkie i empatia, o której piszesz, powstrzymałaby ludzi przed wieloma słowami i czynami.
Rzeczywiście, w oparciu o Twoje wypowiedzi na forum oceniałam Cię zupełnie inaczej i zaskoczyły mnie Twoje słowa, że prywatnie, w domu, dla rodziny, jesteś zupełnie inna a DP jest bardziej takim kubełkiem, odskocznią. To tyle jeśli chodzi o to różnice między żywym człowiekiem a nickiem na forum. :)
Wysłany: 2011-07-30 16:15
Tu nie chodzi o to, że komuś konkretnemu coś się konkretnie nie podoba, zastanawiam się nad czynnikami będącymi motorem pewnych działań człowieka, nad jego motywami, mechanizmem działania.
Nie chodzi tutaj o sytuację "tu i teraz", ona posłużyła tylko do zobrazowania sytuacji (może powinnam trochę pozmyślać i napisać coś bardziej bezosobowego w przykładzie).
Ja wiem, że łatwiej i najzdrowiej machnąć ręką i pójść dalej, ale ja mam tę wadę, że lubię zastanawiać się nad przyczyną rzeczy.
Wysłany: 2011-07-30 17:32 Zmieniony: 2011-07-30 17:32
To niekoniecznie jest zaleta. Dla mnie, bo to cecha szkodliwa. Już parę razy oberwałam w życiu w zęby (w przenośni), bo wnikałam w przyczyny zamiast przyjąć takie wyjaśnienie, jakie jest wygodne lub jakie niektórym ludziom było wygodne.
Wysłany: 2011-07-30 18:31 Zmieniony: 2011-07-30 18:38
Dlatego napisałam, że to wada - dla mnie, bo mi szkodzi. Dopiero jak ktoś mnie "kopnie" za ciągłe pytanie "Dlaczego?" to macham ręką. Wiem, że czasem dla własnego zdrowia należałoby faktycznie pogrzebać i pójść dalej. Zwłaszcza, że najczęściej otrzymuję efekt odwrotny do zamierzonego i sama się stawiam w złym świetle.
Prosty przykład: w pracy przez pół roku była stażystka. Wszyscy ją strasznie znielubili z różnych przyczyn. Mnie samej nie zaszkodziła, lecz jej sposób bycia mnie drażnił więc jej unikałam, rzadziej przychodząc tam, gdzie przebywała. Tak naprawdę dopiero po czasie, z okazji jej odejścia, dowiedziałam się że była nielubiana, zachowywała się skandalicznie, wszystkim zalazła za skórę i wszyscy jej mieli dość, odeszła "w atmosferze ogólnego zniesmaczenia".
Dziewczyna z racji swego charakteru nawet tego nie zauważyła i do tej pory radośnie wpada do nas zapytać co słychać.
Wtedy często kilka osób, między innymi te, od których usłyszałam te "rewelacje" na temat byłej stażystki, wypada z nią "na papieroska" tudzież siedzą z nią w pokoju socjalnym gawędząc.
W pewnym momencie się spytałam samych zainteresowanych, że skoro tak bardzo zalazła im za skórę i jej nie znoszą, to po co wdają się z nią w pogawędki i chodzą na tego nieszczęsnego papieroska?
Dowiedziałam się tyle, że zarzucam im hipokryzję.
Rzeczywiście, pachniało mi to hipokryzją, niemniej nie chciałam wydawać pochopnego osądu, dlatego spytałam "u źródła" o przyczyny, może jakieś istnieją. I zostałam szybko zniechęcona do pytań.
Łatwiej by mi było przyjąć, że ta i ta są hipokrytkami i żyć spokojnie dalej. Ale mnie się zachciało sprawiedliwości.
Proszę mnie nie odebrać źle, to nie jest tak, że jestem kryształem ani bojownikiem o prawdę i uczciwość, nie przesadzajmy, jednak są sytuacje w życiu, które skłaniają mnie do przemyśleń lub zadawania pytań.
Wiem - sama jestem sobie winna, można powiedzieć, ale chyba nigdy się nie nauczę przyjmować rzeczy jakimi się wydają. I staram się unikać spoglądania na świat i ludzi przez stereotypy.
A zdaję sobie sprawę, Sanguine, że powinnam, dla własnego dobra.
To działa też, niestety w drugą stronę - nie umiem sama siebie oszukać. I często zaczynam się zastanawiać "czy to, że w tej sytuacji postąpiłam tak a nie inaczej ma przyczynę naprawdę taką, czy może inną, głębszą?". Banalne: "Czy to, że skrytykowałam buty tej dziewczyny wynika z tego, że mi się naprawdę nie podobają, czy jej zazdroszczę, że jej zgrabne nogi tak fajnie wyglądają?" I, niestety, nie umiem się oszukać. Można się nieźle zapętlić i samemu sobie niezłego klapsa dać. :/
Wysłany: 2011-07-30 18:37
Szczerze - nie przypominam sobie, bym faktycznie komuś w ten sposób pomogła. Ale też nigdy nie zastanawiałam się nad tym. Spróbuję sobie przypomnieć, czy to było możliwe.