Dave Ellefson wraca do Megadeth Wysłany: 2010-02-09 16:40
mogliby coś razem nagrać - byłoby fajnie
kąt padania równa się kątowi odbicia
Wysłany: 2010-02-10 09:04
Prawde mówiac to wolałbym ,żeb yzamienili perkusistę na jakiegos lepszego. kilka lat temu psioczyłem na Nicka Menzę, ale teraz widze, że koles był naprawde dobry.
.
Wysłany: 2010-02-10 16:42
może ostatnia rzeczywiście jest dobra ale dwie jej poprzedniczki a szczególnie United Abominations była raczej słabiutkie (oczywiście jak na musteina i spółkę)
kąt padania równa się kątowi odbicia
... Wysłany: 2010-02-10 20:23
Gniewko ma racje - palker jest przecietny co najwyzej ;/
If i can`t be my own i feel better dead.
Wysłany: 2010-02-10 22:37 Zmieniony: 2010-02-10 22:37
Nie ma co pierdolic ale MEGADETH trzyma poziom cały czas,i powrót ELLEFSONA legendy wyjdzie tej ekipie tylko na dobre
Wysłany: 2010-02-11 09:27
[quote:8c73501413="cellar_door"]na ostatnich 3 płytach Megadeth nie było Ellefsona i muzyka na tym nie ucierpiała,wręcz przeciwnie :-)[/quote:8c73501413]
A J.Lo miał aż taki wpływ na kompozycje? Pod ręką leży mi UA i jak byk jest tam napisane "All songs written by Dave Mustaine, except Never Walk Alone by Dave Mustanie/Glen Drover". Prawda jest taka, że od strony całokształtu Rudy=Megadeth. Jakby mu kto do wizji nie pasił/nie dawałby rady to by z kapeli go wylał. Jasne, sola należały głównie do innych gitarowych [różnych na przestrzeni lat] i wnoszą wiele, ale imho podstawą brzmienia Megadeth jest Dave. No i był Friedman, ale na Risk mu odwaliło