Tak sobie myślę o życiu Wysłany: 2009-03-02 13:43
Z doświadczenia wiem, że jeśi przeżyje się coś takiego lub dotknie nas śmierć kogoś bliskiego to zawsze człowiek chce się zmienić.
Prawda jest taka, że nie można się zmienić w jednej chwili - tzn. można, ale to tymczasowa zmiana.
Jednakżę zawsze to coś wnosi do życia.
I życzę wiary, że uda się zmienić :)
Aliquando praeterea rideo, jocoro, ludo, homo sum.
Wysłany: 2009-03-08 15:05
W gruncie rzeczy nie szanujemy życia. Nie doceniamy tego, co mamy. Łatwo jest myśleć o tym, że egzystencja jest zła, że nie jesteśmy szczęśliwi, że dopiero śmierć przyniosłaby ukojenie, położyła kres odczuwanemu bólowi. Dopiero w sytuacjach, kiedy istnieje realna szansa, że odejdziemy z tego świata zaczynamy się zastanawiać. Bo te sekundy ciągną się w nieskończoność. Dopiero wtedy potrafimy prosić los/Boga/diabła, by darował nam życie, bo to jeszcze nie czas. Bo jeszcze jesteśmy młodzi, jeszcze chcieliśmy wziąć ślub, założyć rodzinę. Bo to wszystko nie tak miało być, jeszcze za wcześnie na śmierć. Właściwie wtedy widzimy jak mało było nam dane zobaczyć, poczuć i kochać. Przecież tak bardzo chcieliśmy tego doświadczyć, a szansa na przeżycie tego wszystkiego może nam za chwilę zostać bezpowrotnie odebrana. A kto wie, co będzie z nami dalej? Czy zapadniemy w wieczny sen, czy nasza dusza będzie błąkać się po innych wymiarach, smażyć w piekle, albo trwać w jakimś niższym rzędowo zwierzątku?
Nastają krytyczne momenty, w których to stoimy twarzą w twarz ze śmiercią. Wtedy nasze tak bardzo niekiedy szare, znienawidzone i okupione cierpieniem życie okazuje się coś warte.
Problem doskonale ilustruje opowiadanie "Wieża" Gustawa Herlinga Grudzińskiego. Jednym z wątków jest opowieść Sycylijczyka, który stracił rodzinę w trzęsieniu ziemi. Przeprowadza się do małego miasteczka. Z nikim nie rozmawia, nie utrzymuje kontaktów. Nie chodzi do kościoła. Nie odczuwa żadnej więzi z mieszkańcami. Twierdzi, że "żyje bo nie może umrzeć". Ale pewnego dnia następuje nieoczekiwany zwrot akcji. Ma do wyboru - zginąć, przez co uratuje życie miejscowego księdza, albo uchylić się od śmierci z rąk SS-manów, co będzie automatycznie wyrokiem skazującym na duchownego. I co robi nasz bohater? Tłumaczy się, że jest obcy i niewinny. Perspektywa śmierci przeraża go. Ginie zatem ksiądz. Sycylijczyk umiera następnego dnia w zaciszu swego domu.
Sytuacja ta idealnie ilustruje problem. Tak wiele myślimy o śmierci, czasem nie bardzo wiemy co nas trzyma przy życiu. Ale w konfrontacji ze śmiercią uświadamiamy sobie, że to jeszcze nie czas. I kiedy by śmierć nie nadchodziła - czy mamy 15 lat, 40, czy 90 - zawsze wydaje nam się, że to nie jest odpowiedni moment. Bo zawsze zostaje lęk przed śmiercią i poczucie, że zmarnowało się dany nam czas.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2009-03-09 16:14
Czasem potrzebne jest takie bliskie starcie ze śmiercią, żeby sobie uświadomić, że mamy/ chcemy jednak jeszcze żyć.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2009-03-11 12:44
Kiedyś w książce jakiegoś psychologa był opis ciekawego ćwiczenia. Należy się w nocy okryć szczelnie kocem i wyobrazić sobie, że się umarło. Rano znajduje Cię rodzina, a następnie obserwujesz swój pogrzeb i bliskich. Zadanie polega na wyobrażeniu sobie, co by się chciało im powiedzieć, jakie rzeczy jeszcze zrobić, kogo przeprosić i za co. Daje do myślenia :)
Suffer the pain of discipline or suffer the pain of regret!
Wysłany: 2009-03-11 19:25
Byle nie za szczelnie i nie za długo pod tym kocem.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2009-03-12 17:04
Polecam film "33 Sceny z życia". Traktuje apropo śmierci, tego jacy jesteśmy gdy się z nią stykamy...odbiera jej całe sacrum...warto obejrzeć.
Jak to napisała V.Woolf: Ktoś musi umrzeć, by inni mogli docenić życie...
"psy patrzą na nas z szacunkiem, koty z pogardą, a świnie jak na równych sobie"