Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin

Metalfest Tour 2008 - Stodoła, Warszawa (16.12.2008). Strona: last

Artykuł: Metalfest Tour 2008 - Stodoła, Warszawa (16.12.2008)

Metalfest Tour 2008 - Stodoła, Warszawa (16.12.2008) Wysłany: 2008-12-19 16:49

Ja dotarłam do Warszawy pociągiem po godz.15stej.Po zakupieniu biletów powrotnych na PKP i krótkim zwiedzeniu Złotych Tarasów udaliśmy się w kierunku metra. Pod halą byliśmy gdzieś tak przed 17stą. Do czasu wejścia zdążyliśmy coś zjeść, wypić i dobrze wymarznąć (a przede wszystkim ja). Ochrona i tym razem się też nie popisała. Najlepiej chyba byłoby, gdyby się wchodziło na koncert nago. Może wtedy by się tak nie czepiali. W ostatniej chwili mój chłopak zdążył schować niezbędne mu lekarstwo pod bluzą, ale już całkowicie puste opakowanie po nim, zostało zabrane :roll:
Zaraz potem ustawiłam się do kolejnego wejścia bezpośrednio na salę, aby zająć miejsce przed barierkami. Z moim wzrostem jest to absolutnie konieczne, aby cokolwiek móc na scenie zobaczyć Jakimś cudem udało mi się tak dotrwać do końca koncertu.

Tego wieczora interesowały mnie głownie dwa występy:Arisis i Kataklysm, dopiero potem Morbid Angel:P
Ale od początku...

Z lekką obsuwą na scenę wkroczył Arsis. Chłopaki bardzo starali pokazać się, z jak najlepszej strony. Lubię słuchać Arsis, ale niestety nagłośnienie było lekko mówiąc słabe i ciężko było mi nawet niektóre utwory rozszyfrować. Po raz kolejny dochodzę do wniosku, że Stodoła to miejsce, gdzie techniczna muza w konfrontacji z nagłośnieniem wypada pretensjonalnie.
Pod sceną było mało ludzi, ale to kapela mało znana, a i pierwsi często mają najgorzej.

Następnie Keep Of Kallesin i Marduk...
Klimaty blackowe to zupełnie nie moja bajka, co też potwierdziło się w obydwu przypadkach. Ten pierwszy zespó łjeszcze jako tako zniosłam, ale nie wzbudził we mnie żadnych emocji. Chyba w tym czasie bardziej zajmowało mnie odpieranie ataków jakiejś natarczywej fanki Kok oraz Marduka, która w ekstazie piszczała, wyrywała mi włosy i zadrapała swoimi czerwonymi pazurkami. O Marduku mogę powiedzieć, że to chyba najgorszy koncert,na jakim byłam. Kupa hałasu i nic więcej. Wokalista jakiś idiotyczny w słowach i gestach (opluł technicznego, gdy ten mu podniósł statyw),a gitarzysta z tym wymachiwaniem ręki (w wiadomym geście). Takiej prymitywnej muzy nawet dobre nagłośnienie (a takiego i tak nie było) nie dało by rady obronić. Ja takiej muzie mówię niet...

Niewątpliwie najlepszym występem uraczył nas Kataklysm. Po pozytywnie przyjętym występie na Brutal Assault,Amerykanie w Stodole pozostawili po sobie jeszcze lepsze wrażenie. Widać było, że nie tylko mnie porwali swym koncertem. Muzyki tej świetnie się słucha na koncertach i choć na dłuższą metę może ona się wydawać schematyczna i prosta, to te cechy szybko idą w zapomnienie, gdy słyszy się jej motoryczność, ciężkie, powolne riffy, dzięki którym główka sama wyrywa się headbangingu. Do tego należy dodać jeszcze dobry kontakt z publiką, ruch sceniczny i najlepsze nagłośnienie tego wieczoru.

Kataklysm bardzo wysoko ustawił poprzeczkę gwieździe wieczoru, czyli Morbid Angel...i ta poprzeczka nie została według mnie przeskoczona. Mimo, że koncert, jak to na nich przystało, dali bardzo dobry, to jednak nagłośnieniowy nie sprostali wyzwaniu. Przy tak szybkich i stosunkowo technicznych zagrywkach słyszalność każdego niuansu ma kluczowe znaczenie, niestety. Dobór utworów bardzo dobry; zagrali właściwie same najlepsze kawałki.Bardzo fajnie wypadł David Vincent: zagadywanie do publiki swoim niskim głosikiem, strojenie dziwnych min, po prostu dobry frontman zespołu.Pozyskany z Zyklon Destructhor dość statycznie, ale niełatwe przecież solówki, odgrywał z mistrzowską precyzją. Trey zaszył się po prawej stronie sceny i grał sobie te swoje pogięte i chore riffy i solówki. Pete jak zwykle, z zegarmistrzowską precyzja zniszczył centralami.

Ogólnie koncert uważam za udany, wykluczając KoK oraz M.
Wyszłam z klubu zaraz po zakończeniu koncertu, gdyż trzeba było zdążyć na pociąg do Częstochowy o godz. 0:30.


I'm a sect of mine so my mind is my church.


Wysłany: 2008-12-19 18:26

... mój stan ducha - po ! od dawien dawna nie byłem na tak słabym koncercie.

wracając do zespołów:

Arsis - najsłabszy punkt tego wieczoru,

Keep of Kallesin - zespół zagadka / nie znam / stwierdzam po wysłuchaniu i oglądnięciu koncertu, że zagrali ciekawie,

Marduk - pomimo osobistej gloryfikacji tego tworu -- jestem mocno zniesmaczony -
1. nagłośnienie kiepskie, za dużo i zbyt mocno wysunięte instrumenty + słaby wokal,
2. umiejętności sceniczne Mortuusa - zerowe,
3. zbyt dużo utworów z najnowszego albumu "Rom 5:12" /3?/, zabrakło klasyki, której i tak bym nie usłyszał

1+2+3 = krótki set i nędzny występ

koncertowe rozczarowanie roku, narzekam!

Kataklysm - moje zamiłowanie do tego zespołu jest równe zeru, lub poniżej - nudno, i ciągle to samo -- motoryczność ??? hmmm może, nie wiem, nie znam - im to nie pomaga -
dzięki, nuda !!! to już nie death metal
jest zmęczony oglądaniem ich występów - zbyt często mnie to spotyka.

Morbid Angel - bez komentarza > genialnie, z podziwem oglądam Trey'a


nie miewam dobrych nastrojów !


Wysłany: 2009-01-02 04:22

Harl piszac, iz niektorzy musieli odczekac swoje minuty i wytrzezwiec miales na mysli kogos z nas? [wiesz, kogo mam na mysli]
Ja skomentuje krotko... Kataklysm mnie milo zaskoczyl po niewypale na BA...
Marduk kompletna klapa jak dla mnie - zero wlozonego serca,a MA... GENIALNE! Jestem pod duzym wrazeniem :) o wiele lepiej niz na plytkach!!



Login

Password


Załóż konto / Odzyskaj hasło