Wysłany: 2008-06-29 14:17
:arrow: naP: Hmm.. Nie jestem pewna, czy w takim razie śmiem odpowiedzieć...
:arrow: Pan: Fakt, tu trafiłeś w sedno. Przynajmniej mnie :) Nieraz już się nad tym zastanawiałam, gdy życie stawiało mnie w różnych problematycznych sytuacjach, nawet dokładnie takich jak ta, którą opisałeś o zdradzie. Nie poprawiała mnie taka sytuacja samopoczucia, bo zdawałam sobie sprawę, że nie jestem konsekwentna w postępowaniu. Gdy moja koleżanka była zdradzana, uważałam to za wielką podłość i nie ukrywałam tego, wtrącając swoje trzy grosze, lecz gdy to ona była tą zdradzającą stroną, chowałam się za wygodną myślą "ich sprawa, niech sami sobie z tym radzą" i nic nie robiłam. Chyba tak naprawdę, nigdy nie otrzymam odpowiedzi: czy to było słuszne? Ciekawi mnie, Pan, jak Ty byś się na to zapatrywał? Czy miałeś takie sytuacje w życiu? Jak postąpiłeś, co o swoim postępowaniu sądzisz, czy też może jakbyś postąpił?
"Lojalność czy sprawiedliwość" to cholernie trudny dylemat. No, wyobrażam sobie, że miałabym dużo mniejsze skrupuły co do lojalności, gdyby chodziło, np. o morderstwo. To taka teoria. W przypadkach, gdy chodziło o "mniejszy kaliber", chyba jednak lojalność wygrywała. Co niekoniecznie oceniam pozytywnie. Czy jednak bezwzględne przestrzeganie przyjętych sobie zasad jest jedyne słuszne? Bo tak naprawdę, sprawiedliwości też jest tyle, ile osób...
Wysłany: 2008-06-29 20:59
Wedle mnie lojalność nie równa się ciągłemu pobłażaniu komuś, gdy zrobi coś złego, a wręcz przeciwnie. Jeśli widzę, ze ktoś czyni coś nie tak, nie jest mi ważne, czy jest mi bliski czy nie, po prostu ganię i tyle. Dla jego (i nie tylko) własnego dobra. Bo tak właśnie rozumiem lojalność... takie działanie, by nie zaszkodzić osobie, wobec której jest się lojalnym. A nagana w słusznej sprawie szkodą nie jest (tylko, że niektórzy tego nie rozumią...).
Co do wybaczania... jestem ku temu skory - po co mam się gniewać na kogoś, skoro sam popełniam błędy (co jest rzeczą ludzką) - chyba, że widzę, że ktoś ewidentnie to wykorzystuje i sobie w kulki leci... wtedy nie ma zmiłuj. :wink:
Wysłany: 2008-06-30 00:35
Zdecydowanie lojalność. Coś takiego jak sprawiedliwość nie istnieje.
Wszystko jednak zależy od sytuacji.
Osoba postępująca wbrew moim regułom sama tę lojalność podkopuje. Podobnie jak najłatwiej zaprzyjaźnić się z osobami o podejściu podobnym do mojego. Tu mamy sprawiedliwość w ocenie.
Przykład zdrady jest specyficzny o tyle, że dotyczy krzywdy wyrządzanej komuś. Osobiście zdecydowanie wolę by krzywdzono ludzi mi obcych niż bliskich czy mnie samego. To samo dotyczy morderstw, kradzieży itp.
Jednak w innych kwestiach zdecydowanie bardziej krytykuję osoby bliskie.Ja np nienawidzę tytoniu i walczę z nim właśnie u najbliższych. Obcych mam w d*.*.
Jeszcze inną kwestią jest fakt, że cel uświęca środki. Dla zachowanie przyjaźni przymyka się oko(choć ja wolę uświadomić osobnika o moim stosunku do sprawy). Można mieć też dość durnego chłopaka kumpeli i nie zostawić na nim suchej nitki po zdradzie, a z jej zdrady się cieszyć, Mimo posiadania ustosunkowanego podejścia do sprawy.
Czy bardziej wam przeszkadza gdy ktoś w nocy napierdala muzyką którą lubicie, czy pogardzaną? Zakładając, że nie wam przeszkadza w spaniu? Problem innej, czy tej samej natury?
Wysłany: 2008-07-09 22:22
Lojalność czy sprawiedliwość... musielibyśmy także definiować co rozumiemy przez sprawiedliwość...ja prawa nie uznaje za sprawiedliwość...więc to zależne od przypadku, jeśli coś byłoby niesprawiedliwe z mojego punktu widzenia i systemu wartości to jednak starałbym się być sprawiedliwy...choć wiadomo jakiemuś chamowi powiesz żeby spier***** a swojej przyjaciółce że źle robi i stawia cię w bardzo kłopotliwej sytuacji bo koliduje to z twoim systemem wartości i uważasz to za niemoralne i niesprawiedliwe... choć to jest dość dziwne uogólnienie bo naprawdę zależy od przypadku... jeśli chodzi o zdradzanie...sam aniołem nie jestem, ale wiem że dobrze nie robiłem i to samo bym powiedział przyjaciółce i że jeśli się nie zmieni to bd zmuszony albo powiedzieć o tym osobie którą zdradza albo zakończyć bądź odseparować się od niej na czas aż nie załatwi tej sprawy jakoś... nikt nie zasługuje na zdradzanie go, tak nawiasem mówiąc... a robiąc to samemu...ja miałem uczucie że jestem słabym skur***** i raczej już nie mam zamiaru się tak czuć...
Nauka uczyniła z nas Bogów, zanim jeszcze zasłużyliśmy na to by być Ludźmi...
Wysłany: 2008-08-30 05:58
Lojalność -> Wybaczać można i chyba nawet trzeba jeśli ma się nadzieję na poprawę... no i jeśli oczywiście sumienie nam na to pozwala - a od niego i tak się nie ucieknie. :wink:
Sprawiedliwość -> straciłam niedawno bardzo bliską osobę... i widzę, że nie ma sprawiedliwości. Można o nią walczyć, ale ta druga "strona" też ma swoje "racje", których broni.
Niektórzy mówią, że sprawiedliwość nosi się w sercu...
Nie mogę i nikt inny nie może nauczyć Cię życia. Ale wiem jedno, życie każdego jest jak walka dwóch wilków. Jeden wilk jest dobry i szlachetny, a drugi zły... Zwycięży ten, którego będziesz karmić.
Wysłany: 2008-08-30 18:49
Mam tendencję do analizowania, tłumaczenia i usprawiedliwiania zachowań innych. Generalnie wyznaję zasadę, że człowiek jest istotą słabą i zdarzając m u się potknięcia. W nielicznych sytuacjach w jakich się znalazłam - zawsze wybaczałam. Z poważniejszych sytuacji - była tylko jedna takowa. Postępowanie bliskich postrzegamy przez zupełnie inny pryzmat niż obcych. Z tymi pierwszymi łączy nas bowiem więź, sentyment. Nawet jeśli popełnią błędy - świadomi jesteśmy ich licznych zalet, tego że pewnie nie mieli złych intencji. Mamy silne podwaliny pod tworzenie usprawiedliwienia ich zachowania. Dochodzi do tego także przeświadczenie (jeśli nie jesteśmy świadkami sytuacji), że powtarzane plotki zdają nam się wyolbrzymione, bo przecież nie do końca wierzymy, że człowiek którego jak nam się wydaje znamy - mógł postąpić nieuczciwie. Inaczej rzecz ma się z ludźmi obcymi, których najczęściej poznajemy z jednego niepochlebnego wybryku - wtedy oceniamy znacznie surowiej. To dzieje się niejako automatycznie.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi