Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Sphere - Homo Hereticus

Sphere po dobrych kilku latach od wydania swojego debiutu, jeszcze w ramach promocji z magazynem Mariusza Kmiołka, zebrało się w końcu do roboty i nagrało swój drugi pełnowymiarowy materiał zatytułowany „Homo Hereticus”. Za całą recenzję tego albumu w zasadzie wystarczyłoby jedno określenie dotyczące tego, co gra zespół - „death metal”.
Utwory zawarte na tym albumie to 12 konkretnych (2-3 minutowych) strzałów, które z pewnością niejednego miłośnika śmierć metalu wprawią w stan permanentnej erekcji. „Homo Hereticus” to bowiem kawał mocnego, agresywnego, ale nie pozbawionego kilku wolniejszych momentów death metalu, który gdzieniegdzie, jak chociażby we wstępie do „Holistic Paralisys” czy “Vengeance's Core”, został urozmaicony delikatną elektroniką. Na zdecydowany plus wychodzi zespołowi zamieszczenie kilku wyjątkowo, jak na tą stylistykę (pomijam szwedzki melodyjny death metal), nośnych numerów ze smagającym na wstępie pejczykiem przewrotnym „Sadistfucktion” na czele. Na tle całości wyróżnia się także „Beyond Madness of Gods” ze słyszalnym lekkim wpływem Gojira czy wściekle rozpędzony „War”. Już wyobrażam sobie jakie piekło będzie pod sceną w trakcie tych numerów.

Uwagę przykuwa postawa Th0rna. Jego gra na tym albumie wysuwa się na pierwszy plan jeżeli chodzi o popisy instrumentalistów, chłopak szatkuje swój zestaw aż miło. Pozostali muzycy również dają z siebie 110 % i nie oszczędzają swoich gryfów. Wokalnie Analripper także daje radę, jego głos jest mocny, utrzymany w typowo death metalowej stylistyce.

No dobrze co by jednak nie było tak miło to muszę napisać, że trochę brakuje mi na tym albumie klimatu. Słuchając „Homo Hereticus” wydaje mi się, że zespołowi nie udało się uzyskać klimatu jaki towarzyszył najważniejszym i najbardziej zapadającym w pamięć death metalowym albumom. Dlatego na razie Sphere nie udało się przebić do grona moich faworytów w tej stylistycznej niszy.

Reasumując „Homo Hereticus” to materiał dobry z wszystkimi zaletami i wadami gatunkowymi death metalu. Wiem, że gdybym ten album oceniał przed zapoznaniem się z ostatnim wydawnictwem Stillborn ocena byłaby co najmniej o 0,5 pkt. wyższa, a tak zostaje szczęśliwa 7. W każdym razie progres w stosunku do debiutu jest słyszalny.

Ocena: 7/10

Tracklista:
01. Forever Sworn to Blasphemy
02. Godless Profanity
03. Third Scent Carcass
04. Sadistfucktion
05. Homo Hereticus
06. Holistic Paralisys
07. Psalm to the Dark One
08. Grave's Cold Darkness
09. Vengeance's Core
10. Devils Reunion
11. Beyond Madness of Gods
12. War

Wydawca: Masterful Records (2012)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły