Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Opowiadania :

Bajka

bajka, rycerz, księżniczka, dusze

Drzwi do Sali tronowej rozwarły się, uderzając o ściany z wielkim hukiem. – Panie, bestia trawi ogniem wasze włości - krzyknął wbiegając w przypalonej zbroi, jeden z gwardzistów. Rozkazał przyprowadzić swojego rumaka. Był to ciężki koń zimnokrwisty, rasy sire z pięknymi pęcinami zakrywającymi kopyta. W między czasie, założył lekką lśniącą zbroje i chwycił za swój potężny dwuręczny miecz. 

Dosiadł rumaka i pędem wyjechał, aby stawić czoła bestii. Poczwara czekała już na częściowo stopionym od jego ognia murze, gdy tylko wyjechał kula ognia powędrowała w jego stronę. Ku zdziwieniu poddanych i samego smoka, przejechał przez nią bez odnoszenia jakichkolwiek ran (nie wiedzieli, że Książe zawarł pakt z siłami ciemności. Zaprzedał dusze, za możliwość władania krainami.

Jednym z warunków umowy był zakaz zabijania sług cienia. Książe nie wiedział jednak, że właśnie takowym był owy smok). Potwór wzbił się ku niebiosom. Książe wyjechał poza dziedziniec, aby stoczyć bitwę poza murami zamku. Poczwara zniknęła z pola widzenia, krążył po spalonych polach czekając na ogniste monstrum. Padł na ziemię przed zbrojnym, jak głaz. 

Ziemia się zatrzęsła od uderzenia, jeździec spadł z konia. Bestia widząc to, rzuciła się ku niemu i pochłonęła swoją potężną paszczą. Patrzący z murów zamku na pojedynek podwładni, nie mogli uwierzyć w śmierć swojego władcy. Nagle! Potężny miecz przeszył gardziele smoka, który runą na ziemie z hukiem. Paszcza rozwarła się i wyszedł z triumfalnym okrzykiem Książę. Wsiadł na konia i kłusem zaczął wracać ku zamkowi. Nagle Niebiosa zalał mrok, nad jeźdźcem pojawił się ognisty krąg, z którego buchnęły płomienie. 

Piękny i potężny zamek, zalał mrok. Zmieniając go w czarną twierdzę. Pola wokół zamku zamieniły się w upiorne bagna. Z płomiennego kręgu wyjechał rycerz w ciężkiej czarnej zbroi, jego rumak buchał ogniem z nozdrzy. Jego kopyta były spowite płomieniami, unosił się nad ziemią. Wrota czarnej twierdzy rozwarły się, z za nich usłyszał tylko:  "teraz jesteś mym sługą, a to twoja niezdobyta twierdza. Jedynie miłość może cię z tego uwolnić. Lecz nigdy jej już nie zaznasz uhahahaha..."

Od tamtej pory, gdy tylko księżyc dojrzewał do pełni, całą krainę zalewała biała mgła. Wrota czarnej twierdzy otwierały się z donośnym zgrzytem i wyruszał ”On”, na polowanie na dusze. To było właśnie jego zadanie, zdobywać dusze dla pana mroku.

Trwał tak w bólu i żalu do samego siebie, przez wiele lat. Lecz pewnej nocy gdy księżyc znów zalał świat blaskiem, a mgła spowiła królestwa. Wyruszył na kolejną krucjatę. Pędząc ku domostwom na swym ognistym rumaku napotkał jadący w stronę zamku króla, dyliżans z eskortą. Gdy tylko zbrojni go zauważyli, wyciągnęli miecze i ruszyli na przeciw. Oczywiście szybko zostali pokonani. Łucznicy stojący na powozie, widząc to  poddali się bez walki. Myśląc iż jechał to któryś z władców krainy do króla na naradę, podjechał  do drzwiczek - "wyłaź ty tchórzliwy lordziku - powiedział.

Otworzyły się, ale nie spodziewał się tego co ujrzał. Z ciemnego wnętrza wyszła śliczna, złotowłosa kobieta. Ubrana była w małe błękitne buciki, które zaraz po wyjściu na bagnisty teren  zmieniły kolor na szare. Ciało opływała śliczna, niebieska sukienka z licznymi zdobieniami. Jej cudowne zielone oczy wpatrywały się teraz, w jego ciemno brązowe ślepia.

 Poczuł w piersi niewyobrażalny ból, to jego rozpalone serce. Stopiło właśnie ”lodową szatę”, która miał na nim tak długo. Pierwszy raz od tylu lat, poczuł strach. Chwycił mocno lejce i w pośpiechu odjechał, nie zabierając ze sobą żadnego pokonanego.

Nad czarną twierdzą rozpętała się burza, pan mroku był zawiedziony bez efektowną wyprawą swojego rycerza. Był to jednak pierwszy raz, jak wrócił bez dusz. Obeszło się więc bez żadnej kary, pan cienia nie zauważył iż z rycerzem stało się coś. Czego nigdy się nie spodziewał. Ochrona powozu szybko się pozbierała i pędem wyruszyli, do królewskiego zamku. Księżniczka była bardzo zaintrygowana osobnikiem, który zaatakował jej rycerzy.

Po dotarciu na królewskie komnaty, od razu zaczęła dopytywać się o jeźdźca na ognistym rumaku. Król z oburzeniem wytłumaczył, że jest to nie warta uwagi zmora królestwa i nie powinna się nim interesować. Księżniczka jedna była uparta. Ponieważ nikt nie chciał wyruszyć z nią do czarnej twierdzy, z samego rana dosiadła konia i wyruszyła na poszukiwanie. Błądziła dość długo.

On siedział na swym żelaznym tronie i rozmyślał, krwawe łzy spływały po jego policzkach. Pragną Jej miłości, lecz nie wiedział jak mogłaby go pokochać.

Księżyc znów rozświetlił niebo, a mgła zalała okolice. Usłyszała zgrzyt wrót czarnej twierdzy, udała się w tamtym kierunku. Pochwali wyłonił się z mgły, most zwodzony i potężna brama wjazdowa. Nikt jednak nie wyjechał z mroków jakie panowały na dziedzińcu.

Bez wahania wjechała do środka, przechadzała się dość długo po Sali tronowej. Miała nadzieje, że wreszcie go ujrzy. Rycerz obserwował Ją, z zaciemnionego balkonu. Znużona usiadła na tronie i zaraz zasnęła. Zszedł bezszelestnie i pochylił się nad nią, pragną jej dotyku, jej spojrzenia oraz pocałunku. Pan mroku wszystko widząc zorientował się co się dzieje, niebiosa rozjaśniły potężne pioruny. Ziemia zaczęła się trząść od grzmotów. Obudziła się. Gdy zobaczyła nad sobą wielką czarną postać, przerażona zaczęła uciekać. Wskoczyła na swojego konia i zaczęła zmierzać do otartej bramy. 

Zaczął padać gęsty deszcz, tuż przed jej nosem wrota twierdzy zamknęły się. Usłyszała za sobą warkot. Były to dwa piekielne ogary, które pan mroku wysłał aby ją zgładzić. Jedna z bestii przypuściła atak, księżniczka przerażona zamknęła oczy. Po chwili jednak otworzyła je z powrotem. Monstrum leżało na ziemi, przeszyte potężnym mieczem rycerza. Nie zdążył go wyjąć, gdy druga bestia rzuciła mu się do gardła. Z przerażeniem dziewczyna obserwowała, jak bestia rani wybawiciela swoimi potężnymi szponami. Po dłuższej walce ramie w ramie, Besta padła z ukręconym karkiem. Rycerz również leżał nieruchomo, podbiegła do niego i zobaczyła liczne krwawiące rany. Powiedział jej: - dziękuję, umrę szczęśliwy, z miłością w sercu którą od Ciebie otrzymałem- i osunął się na ziemie. 

Płacząc objęła go i krzyknęła z rozpaczy. Po chwili podniosła jego głowę i pocałowała jego zimne usta, po czym powiedziała przez łzy:- moja miłość dla Ciebie, jest wieczna-. Nagle jego ciało, uniosło się lekko nad ziemie. Deszcz przestał padać, a chmury rozstąpiły się wpuszczając słoneczny blask. Czarna zbroja zniknęła, a z pod niej wyłonił się ciemnowłosy mężczyzna o brązowych oczach. Czarna twierdza zmieniła się w potężny zamek. Tam gdzie były bagna, znajdowały się teraz przepiękne pola okalające zamek. Uklękła znów przy nim, chwytając go za głowę. Ku jej radości, powieki poruszyły się. Podniósł się na jej wysokość i bez słów mocno ją pocałował.

Niedługo potem wzięli ślub na królewskim zamku. On sam dostał tytuł lorda i władcy niegdyś utraconych ziem. Żyli długo i szczęśliwie, trwając w miłości do końca swoich dni.

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły