Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Wywiady :

Wywiad z Jazem Colemanem, liderem Killing Joke

Jaz Coleman, Killing Joke, alternative rock, post punk, Pylon

Killing Joke wprowadza światowy chaos swoją 16 studyjną płytą "Pylon". Nowy album ukaże się już jutro, 23 października 2015 roku. Brzmienie Killing Joke, opisane jako "dźwięk wymiotującej Ziemi", nieprzerwanie pełni funkcję antidotum dla mainstreamowej muzyki i korpo życia. Specjalnie dla czytelników naszego portalu Jaz Coleman udzielił wywiadu z okazji wydania nowego krążka.

DarkPlanet: Prawie czterdzieści lat na scenie, a Ty wciąż masz niesamowitą energię, świetne pomysły, fantastyczny głos. Jaki jest sekret Jaza Colemana?

Jaz Coleman: Kocham to, co robię i napełnia mnie to czystą energią! Powiem tak: wszyscy w Killing Joke wierzymy, że każdy człowiek rodzi się z pewnym darem od Boga. Ja, ty, po prostu każdy. Kiedy już odkryjesz swój prawdziwy dar, może to być właśnie muzyka, napełnia Cię on ogromną siłą i uwielbieniem do tego, co robisz. Jesteś wtedy naładowany jak bateria. I kiedy robisz to, do czego jesteś stworzony, to gdy budzisz się o 6 rano w poniedziałek, nie możesz się doczekać, kiedy zacznie się Twoja praca. Gdybym dał Ci teraz 5 milionów dolarów, a jutro byłabyś wciąż tą samą osobą, podążałabyś tą samą ścieżką i nie zmieniłoby się kompletnie nic w Twoim życiu, wiedziałabyś wtedy, że właśnie ta praca jest źródłem energii i Twoją prawdziwą pasją. 

DP: Jutro ma premierę Wasz nowy album, zatytułowany “Pylon”. Czego nowego mogą spodziewać się po nim Wasi fani?

J.C.: To nasz ulubiony album! Każdy z nas odtwarza go teraz non stop i przyznaje, że jest to najlepszy krążek, jaki mogliśmy stworzyć. Zgadzam się z tym całkowicie. Album zawiera materiał na 15 ścieżek, ale zgodziliśmy się, że będzie 10 kawałków na zwykłym wydaniu oraz 5 dodatkowych utworów, które również uważamy za bardzo pasjonujące, na wydaniu rozszerzonym. “Pylon” to arcydzieło. To jedna z tych płyt Killing Joke, których słucha się w całości, od początku do końca. Wiele kawałków z nowej płyty świetnie sprawdzi się również na scenie podczas światowej trasy koncertowej, która potrwa około roku. 

DP: Dlaczego wybraliście utwór “I am the virus” jako pierwszy singiel promujący nowy album?

J.C.: Ja go nie wybrałem (śmiech) i jeśli mam być szczery, to gdy okazało się, że album przekroczył wyznaczony czas, to chciałem go usunąć z płyty (śmiech).  Więc nie pytaj mnie, nie wiem kto zadecydował i go wybrał. Czy ten utwór jest pierwszym singlem, czy inny, to naprawdę nie ma to dla mnie większego znaczenia.

DP: Każdy album Killing Joke porusza ważne społeczno - ekonomiczne tematy. Jak ma się sprawa z płytą “Pylon”? Co tym razem chcecie przekazać światu?

J.C.: Pylon to metafora na Pełną Dominację (Full-spectrum dominance) jaka jest stosowana przez amerykańskie wojsko oraz przez członków Project for the New American Century. Pełna dominacja oznacza kontrolę każdego aspektu istnienia, to znaczy kontrolę nad populacją w razie konieczności, zapasami żywności, wody, nad pogodą, tym co jest rozprzestrzeniane w powietrzu. To wszystko nazywa się Pełną Dominacją i tym jest Pylon. 

DP: Bardzo podobają mi się częste partie klawiszy i Twój czysty głos w wielu nowych utworach na płycie. “Euphoria”, Big Buzz” to totalne hity. Czuć na “Pylon” powrót do starych czasów.

J.C.:  Globalnie, jako zespół mamy bardzo dużą siłę i wydaliśmy niesamowitą płytę. Jeśli się nad tym głębiej zastanowić, to gramy obecnie, w 37 roku istnienia, w oryginalnym składzie i tworzymy naszą najlepszą muzykę. Chłopaki z zespołu są dla mnie niezwykle ważni i cenni. Średnie IQ w kapeli to 170, możesz to sobie wyobrazić wśród takich ludzi jak my? Przecież w zasadzie wszyscy pochodzimy z gminu (śmiech). Każdy robi tak wiele różnych niesamowitych rzeczy i to dla mnie naprawdę ogromny przywilej być częścią Killing Joke. Widzę tu jakąś wielką tradycję. Musisz pamiętać, że rzuciłem szkołę, gdy miałem 14 lat i żadnych planów na życie. Moi koledzy są daleko od tego, wiesz, trzej z nas wykładali na uniwersytecie w różnych czasach. Każdy z nas robił zupełnie inne rzeczy: mamy księdza, architekta, kuratora muzeum, dyrygenta. Zaczynaliśmy od niczego, a udało nam się dokonać tak wiele. W praktyce zespół jest dla nas uniwersytetem i istnieje między nami pewna niepisana umowa - nasz obowiązek, by samodzielnie się szkolić. Odbyliśmy wiele dyskusji, namiętnie razem czytaliśmy. Kiedyś wydawało mi się, że wszystkie zespoły są takie. Oczywiście okazało się, że żaden taki nie jest (śmiech). Musisz wiedzieć, że jednym z najważniejszych powodów, dlaczego Killing Joke pozostaje wciąż razem, jest to, że dzielimy się między sobą wszystkim po równo. I po tylu latach działania w ten sposób muszę powiedzieć jedną rzecz - komunizm działa! Musisz jednak pamiętać, że komunizm to nie to samo co Marksizm. Nie myślę o tym w sposób polityczny, ale jeżeli ktoś czuje się wyjątkowo wkurzony i pełen obaw, to już Sokrates powiedział, że obowiązkiem każdego obywatela, jest angażowanie się w debaty na ważne dla państwa problemy, a jeśli ktoś tego nie robi, to powinien zostać zamknięty w więzieniu. Tak więc zaangażowanie w dyskusję na kluczowe tematy jest moralnym obowiązkiem, jeśli chcemy, by demokracja działała. Bo demokracja nie będzie działać, jeśli ledwo jeden procent populacji rozumie złożone problemy dnia dzisiejszego. Tak więc to nasz obowiązek, by się samodzielnie kształcić. Właśnie dlatego Killing Joke jest o wiele większą bestią niż ludzie mogą dojrzeć. To jak “niewidzialny uniwersytet”, który daje nam dosłownie wszystko. Patrząc na tych wszystkich ludzi i inne zespoły, które inspirowały się Killing Joke przez te wszystkie lata, widzimy efekt lustra. Patrząc na nich na scenie widzimy nas czterech. Skoro oni potrafią to zrobić, to każdy może dokonać wszystkiego. Punk stał się sposobem na życie, który stosujemy. To pozwala mi być aktorem, dyrygentem, księdzem, piosenkarzem, kompozytorem, architektem, filozofem... Pozwala mi się nie bać i być tym, kim zechcę. Żadnych barier, żadnego lęku, żadnych egzaminów, musimy po prostu inspirować, stawać się lepszymi. I wciąż próbować (śmiech).

DP: Jasne, to bardzo ciekawa myśl, ale czasy się zmieniają, ludzie się zmieniają. Dotyczy to też podejścia do muzyki, coraz mniej ludzi kupuje płyty kompaktowe, wielu słucha teraz muzyki online.. Kiedy tworzysz nowy materiał, zastanawiasz się nad tym, kto sięga po muzykę Killing Joke i zrozumie Wasze przesłanie? 

J.C.: Wiesz, moim zdaniem Killing Joke to zespół, który ludzie znajdą w sklepie z płytami, więc tworzę z chłopakami taką muzykę, jaką sami kochamy. Muzykę, która wysadza nas w powietrze, która jest dla nas najcenniejsza, a jeśli nie tylko dla nas, to może również dla kogoś innego. Kim jest osoba, która sięga po płyty Killing Joke? Nigdy się nad tym jakoś specjalnie nie zastanawiałem. Może dlatego, bo sam nigdy nie kupiłem żadnej swojej płyty (śmiech).

DP: Wspomniałeś już o trasie promującej album “Pylon”, przygotowaliście na tę okazję coś specjalnego?

J.C.:  Tak! Zagramy kilka starych utworów, których nigdy dotąd nie graliśmy na żywo, co będzie z pewnością bardzo interesujące. Zmienimy również kilka kawałków z nowej płyty, więc set będzie naprawdę nieprzewidywalny (śmiech). Każdy będzie się zastanawiał, co to za utwór z naszego repertuaru, a my będziemy milczeć na ten temat jak grób. Tak, to będzie zdecydowanie interesujący set i już się nie możemy doczekać najbliższych koncertów.

DP:  Planujecie ponownie odwiedzić Polskę?

J.C.: Oczywiście! Zagramy w Polsce. Chcemy wyruszyć w dużą trasę po Europie, począwszy od krajów bałtyckich po Portugalię i wszędzie pomiędzy. To będzie naprawdę ogromna trasa koncertowa. I pewnie, że chcemy przyjechać do Polski. Lubię przebywać w Polsce i nie wyobrażam sobie, by się tam nie pojawić podczas światowej trasy. Jedna z największych miłości mojego życia nadal mieszka w Warszawie. Oczywiście nie jesteśmy obecnie razem, ale wciąż jest to dla mnie bardzo ważne miejsce.

DP: Jak jesteśmy już przy podróżach, to zważywszy na Twoją pracę, często jesteś w drodze. Czy czujesz się specjalnie związany z jakimś konkretnym miejscem na ziemi?  

J.C.: Tak, oczywiście, mam kilka takich miejsc na świecie. Nie znam dnia ani godziny i nagle tam jestem. Praga, po prostu uwielbiam Pragę. To miasto jest nie tylko moim przeznaczeniem, ale również całego zespołu Killing Joke. Jest naszym centrum, miejscem docelowym. Geordie tam mieszka. Ja w sumie nigdzie nie przebywam na stałe, bo jestem w ciągłym ruchu, cały czas podróżuję po świecie. Kiedy czuję, że nadszedł czas, by się ruszyć, to po prostu jadę do nowego miejsca. Tak więc zdecydowanie Praga jest mi szczególnie bliska, ale również Szwajcaria. Przebywam w Genewie przez jakiś czas w ciągu roku, dzięki czemu mogę być blisko mojej córki. Mieszkam tam w jednej z części naszego wspólnego domu. Jest w nim osiem sypialni, wielki ogród i mogę się tam zawsze wybrać na tydzień. Cieszę się, że mogę być częścią tamtej wspólnoty, bo głęboko wierzę w tak zwany “green collectivism”. Mam też farmę na odległej wyspie na Pacyfiku, która jest moja oazą spokoju. Nie jeżdżą tam samochody, nie ma telefonów komórkowych, niczego (śmiech).  

DP: Wspomniałeś o Pradze i od razu przypomniała mi się Twoja rola w filmie Petra Zelenki “Year of the devil”. Jeśli chodzi o filmy, to byłeś również współreżyserem filmu, zatytułowanego "The Death And Resurrection Show"...

JC.: Tak, właściwie film "The Death And Resurrection Show" został zainspirowany filmem Zelenki. To właśnie podczas pracy z Zelenką pomyślałem, że mógłbym zrobić to samo z historią Killing Joke. Dziesięć lat zajęło mi zebranie wszystkiego do kupy i pokazanie go...

DP: Tak, bardzo lubię ten film. Czy planujesz może nakręcenie kolejnego?

J.C.: Jak wiesz, pracowałem nad wieloma rzeczami w przeszłości. I tu właśnie leży problem. Jeżeli pójdziesz do przemysłu filmowego, takiego klasycznego, z konkretnym dorobkiem, to nigdy więcej nie potraktują cię serio (śmiech).

DP: Jak już jesteśmy przy filmach, to masz jakiś swój szczególnie ulubiony, może patrząc właśnie pod kątem muzyki?

J.C.: Filmy, które zmieniły moje życie, jak i wszystkich członków Killing Joke, filmy szczególnie dla nas ważne, to oczywiście “Czas Apokalipsy”. Jest również australijski film “Ostatnia fala” (“The last wave”) Petera Weira. Naprawdę mogliśmy go kiedyś w kółko oglądać. Kolejny film to “Equus” z Richardem Burtonem z 1977 roku. To trzy filmy, które na każdego z nas miały ogromny wpływ w przeszłości, szczególnie w naszej młodości. 

DP: Jeśli chodzi o literaturę, to czy ona również inspiruje Cię podczas tworzenia nowego materiału? Co czytasz w wolnym czasie?

J.C.: Tak. Literatura inspiruje mnie nawet bardziej niż muzyka. Czytam naprawdę dużo, posiadałem łącznie ponad 15 000 książek na różnych etapach mojego życia albo nawet więcej. 

DP. Co najczęściej czytasz w wolnym czasie?

JC.: W tym momencie czytam książkę “Stranger Than We Can Imagine: Making Sense of the Twentieth Century” Johna Higgsa. Youth mi ją podarował. Jest to pozycja głównie o filozofiach, które wypłynęły i tworzyły ten piękny świat, w którym żyjemy teraz (śmiech).

DP: Dziękuję za Twój czas i za rozmowę. Czy chciałbyś na koniec coś przekazać polskim fanom Killing Joke?

J.C.: Nie podążajcie za mainstreamowymi mediami i starajcie się samodzielnie odkrywać i śledzić co się dzieje na świecie, korzystając z niezależnych kanałów!

DP: Dzięki i do zobaczenia na koncertach!

J.C.: Do zobaczenia!

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły