Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Bloodthirst - Sanctity Denied

Thrashowa horda z miasta koziołków powraca z drugim albumem. "Sanctity Denied”. Zanim płyta została zarejestrowana z zespołem pożegnali się basista Mihu i gitarzysta Kura. Lider zespołu Rambo zrekrutował do składu basistę Remasa i zdecydował się samodzielnie zająć się wszystkim partiami gitar na nowym albumie. To też było największa niewiadomą i budziło moją największą obawę – czy Rambo będzie wstanie wykrzesać z siebie takie pomysły, które zrekompensują brak utalentowanego, wieloletniego kompana od sześciu strun i czy grupa nie pójdzie bardziej w stronę black metalu.
Po przesłuchaniu "Sanctity Denied” mogę jednak śmiało powiedzieć, że grupa stanęła na wysokości zadania i sprostała oczekiwaniom, a moje obawy nie potwierdziły się. Przede wszystkim, świebodzińskie Metal Sound Studio, gdzie Bloodthirst rejestrował materiał pod okiem Polanda dobrze się grupie przysłużyło, bo płyta ma naprawdę czyste i bardzo selektywne brzmienie, a jednocześnie brzmi mięsiście i organicznie.

Formacja dalej hołduje niemieckiej szkole thrash metalu spod znaku Destruction, choć może w porównaniu z debiutem nieco więcej tu blackujących motywów. Nie jest to jednak ilość, która zbrukałaby w istotny sposób thrashowego ducha tego wydawnictwa. To, co jednak mnie zaskoczyło, to riffy. Nie sądziłem, że usłyszę taką gamę naprawdę chwytliwych, wpadających w ucho riffów, od których chce mi się łysinką pomachać. Dalej są to dość proste w budowie kawałki, oparte na kilku motywach, ale odniosłem wrażenie, że grupa znacznie poprawiła swój warsztat kompozytorski, choćby ze względu na fakt, że praktycznie każdy z zamieszczonych tu numerów jest potencjalnym, koncertowym szlagierem. Na plus trzeba także zaliczyć wyraziste partie wokalne – o wiele bardziej zrozumiałe niż dotychczas.

Gdybym miał wskazać jakiś słabszy element tego wydawnictwa to będą to solówki. Grupa postawiła na oszczędność, co jak na thrashowe wydawnictwo jest raczej czymś rzadko spotykanym. Nie da też się ukryć, że Rambo nie posiada w tej kwestii takiej fantazji i nonszalancji jak Kura, co wcale nie oznacza, że jest słabym muzykiem.

"Sanctity Denied” nie jest albumem z gatunku tych, które łamią bariery. Grupa raczej rozwija się w ramach obranej wcześniej konwencji i robi to bardzo dobrze. Płyta pokazuje, że muzycy nabrali większego wyrafinowania jako instrumentaliści i kompozytorzy i to jest największym plusem. Warto wspomnieć, że wydanie w digipacku zostało wzbogacone o kolejną wersję kultowego utworu "Hateful Antichristian Thrash”.

Tracklista:

01. Wine Of The Insane
02. March of The Dead
03. Towards Hellfire
04. Congregation Of Sin
05. Void Inferior
06. Death Upon Thee
07. Sanctity Denied
08. Rage Of The Dogs
09. Hateful Antichristian Thrash (Digipack - bonus)

Wydawca: Pagan (2009)

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły