Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Opowiadania :

Rozstanie

Wiatr rozwiewał jej długie, ciemne włosy. Opadały jej na twarz. Poważną, zamyśloną. Nieobecny wzrok wbiła w ziemię. Oddychała ciężko, On stał obok niej, przyglądał się w milczeniu. Był pełen obaw.
- Chcesz się rozstać, prawda?
- Skąd wiesz? - Głos miała martwy, pozbawiony jakiegokolwiek zabarwienia emocjonalnego.
- To widać... dlaczego mi to robisz?
Chwila ciszy. Odważyła się spojrzeć na niego. W jej oczach płonął tylko lód.
- Ne jesteśmy dla siebie stworzeni.
Zaśmiał się sucho.
- Wiesz w ogóle jak to brzmi?
- Wiem... tak banalnie. Pospolicie. Co mam ci powiedzieć?
- Podaj mi powód. Prawdziwy.
- Nie kocham cię.
Teraz on milczał. Zagryzał nerwowo wargi. Łzy cisnęły mu się do oczu, powstrzymał je. Czekał, aż ona coś powie. Nie odezwała się jednak.
- Byłem zły dla ciebie?
- Nie.
- Nie jestem w twoim typie?
- To nie tak...
- Masz innego na oku?
- Nie!
- Nie kłam do cholery jasnej!
Z jej oczu popłynęły łzy. Patrzył tak na nią, wydała mu się teraz taka piękna w swej bezbronności, a jednocześnie zła, potwornie zła.
- Jak mogłaś...
- Proszę, cię, przestań! Po prostu cię nie kocham.
- Więc kłamałaś!
- Nie... nie kłamałam.
- Mówiłaś, że mnie kochasz. Okłamałaś mnie.
- Nie!
- Więc?
Zastanawiała się przez chwilę.
- I dlaczego milczysz? Odpowiadaj, kiedy się pytam. Mam do tego prawo.
- Po prostu próbuję ubrać myśli w słowa.
- Mów co myślisz, nie owijaj w bawełnę.
- Ale ja nie wiem, co myślę!
- Kłamałaś czy nie?
- Nie kłamałam. Wtedy nie kłamałam, czułam coś do ciebie.
- Coś, czyli?...
- No... myślałam, że cię kocham,
- Jak można "myśleć, że się kocha?" To bez sensu. Albo kochasz albo nie.
- To nie takie proste.
- To jest cholernie proste!
- No dobrze, okłamałam cię! Zadowolony?! Nazwij mnie teraz jak chcesz, no powiedz mi, że jestem kłamliwą suką, szmatą, oszustką! Powiedz to!
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo tak nie myślę.
- Kłamiesz!
- I kto to mówi?...
- Wiem, jestem dla ciebie nikim.
Rozpłakała się na dobre. Ona? Dlaczego to ona płacze, przecież to nie ją skrzywdzono, to ona wbiła nóż w serce. Jak one może płakać?! Chciał jej to powiedzieć, wykrzyczeć w twarz, ale nie mógł. Zamiast tego objął ją. Wtedy nie wytrzymał, łzy spłynęły mu po policzkach.
- Co teraz z nami będzie? - Spytała łamiącym się głosem.
- Ty decyduj.
- Nie chcę cię całkowicie stracić... zostańmy...
- ...przyjaciółmi?
- Tak.
- Jak ja mogę po tym wszystkim przyjaźnić się z tobą? Co to w ogóle będzie za przyjaźń? I co masz na myśli, mówiąc "przyjaciele"?
- Chcę się z tobą widywać, mieć kontakt, jesteś naprawdę wartościowym człowiekiem.
- Takie bajki opowiadaj komu innemu. I tak o mnie zapomnisz.
- Nigdy cię nie zapomnę!
- Przestań kłamać.
- Nie ufasz mi już...
- Oczywiście, że ci nie ufam. Byłbym skończonym głupcem, gdybym teraz wierzył twoim słowom.
Zwiesiła głowę.
- Masz innego, prawda?
- Nie! Po prostu... to, co było między nami... nie było tym, czego oczekiwałam...
- A czego ty oczekujesz?
- Nie wiem. Przecież mnie znasz. Nie wiem, czego chcę. Ale wiem, czego nie chcę.
- Interesujące.
- Przestań ironizować.
- Bo co? Bo ciebie to denerwuje? Nie mogę? A właśnie, że mogę!
Westchnęła. Zrobiło mu się głupio.
- Jesteś świetnym chłopakiem, bardzo przystojnym, na pewno znajdziesz tą wymarzoną.
- Już znalazłem, ale ona mnie nie chce...
- Och, nie byłam tą jedyną...
- Skąd ty to możesz wiedzieć?
- Kochasz mnie?
- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie.
- Ale to było pytanie retoryczne. Kochasz mnie?
- Pytanie retoryczne.
- Tak czy nie?
- Tak! I nienawidzę.
- Zasługuję na to. Co z moją prośbą?
- Jaką znowu prośbą?
- Żebyśmy dalej się przyjaźnili.
- Pieprzę twoją przyjaźń.
- Dzięki...
- Proszę bardzo.
- Przepraszam cię, naprawdę nie chciałam, żeby tak wyszło.
- Świetnie. Też nie chciałem.
- Przepraszam....
- Nie przepraszaj. To ja przepraszam za to, że pojawiłem się w twoim życiu.
- Nie! Nie żałuję żadnej chwili spędzonej z tobą.
- Mam ci wierzyć?
- Tak.
- Ale ja w bajki nie wierzę.
- Więc odmawiasz?
- Tak.
- No cóż... zapomnisz prędzej czy później.
- Nie zapomnę. To ty już o mnie zapomniałaś.
- Nawet się nie zastanawiasz nad tym, co mówisz.
- Mam się zastanawiać?! Jestem zły, bardzo zły, rozgoryczony, i jeszcze raz zły. A ty jeszcze wymagasz ode mnie zastanowienia się, skoro nie potrafię teraz racjonalnie myśleć?
- Opanuj się, proszę...
- Nie chcę. Mam dosyć.
- Mnie?
- Też.
- Wybaczysz mi kiedyś?
- Nie... może... nie wiem. Nie umiem przewidzieć przyszłości.
- Co wiec będzie z nami?
- Jakimi "nami"? Już nie ma "nas", jesteś tylko ty.
- A ty?
- Mnie nie ma.
- Nie pozwól, żeby emocje wzięły górę nad tobą...
- Nie mów mi, co mam robić.
- Dobrze. Co z tobą i mną?
- Nic. Żegnaj.
- Ale...
- Nie ma "ale". Żegnaj. To moje ostatnie słowo.
Odwrócił się, odszedł. Nie odwrócił się ani razu. Ona patrzyła za nim jeszcze długo. Bała się o niego. Człowiek w takim stanie jest zdolny popełnić jakieś głupstwo. Zwłaszcza on. Ale nie powinna się przecież o niego martwić... płakać... przecież jest wolna.
Uśmiechnęła się przez łzy.
Wolna.
Tak, to odpowiednie słowo.
Gdy zniknął jej z oczu, odeszła. Próbowała odegnać jakiekolwiek myśli. Wolna, czyli sama? Nie, to nie tak. Wolna.
Nie kocham cię.
- Żegnaj. - Wyszeptała.
Odeszła.
Wiatr dalej rozwiewał jej piękne ciemne włosy. Życie toczyło się jak poprzednio, nic się nie zmieniło. To tylko rozstanie. Świat się nie kończy. Była miłość, przeminęła, będzie następna. A może nie... nieważne.
Odeszła.
Komentarze
Diarmad : Naprawdę wspaniałe, jedynie trochę nie podoba mnie się jedna z osta...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły