Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Queens of The Stone Age - "... Like clockwork"

Queens of The Stone Age, Like clockwork, Josh Homme, Kyuss, stoner, rock, stoner rock. Pink Floyd, Nick Oliveri, muzyka, If I had a tail, Kalopsia, pustynia

Być może to będzie zbyt duża zuchwałość, ale pokuszę się o stwierdzenie, że “… Like clockwork” to najlepszy album w dorobku Queens of The Stone Age. Jest to bardzo dojrzałe wydawnictwo, zarówno pod względem treści, jak i formy, które świetnie się odnajduje w pop-rockowym anturażu, a jednocześnie subtelnie romansuje z mroczną i pustynną konwencją.

Dla wielu fanów stonerowej surowizny rozpad Kyussa oznaczał koniec pewnej epoki. Epoki, która w owych czasach dała nowe światło w rockowym i metalowym świecie, tak bardzo wyuzdanym przez grunge'owych buntowników. Przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych był bardzo ważnym okresem w muzyce rozrywkowej – w szczególności dla wielbicieli i wykonwaców obracających się w nieco cięższych klimatach. Szczyt popularności przeżywał wtedy nurt grunge, który wywarł duży wpływ na wielu ówczesnych i obecnych artystów. Ale tak naprawdę po śmierci Kurta Cobaina i rozpadzie Nirvany, w ramach gatunku nie wydarzyło się już nic spektakularnego. Muzycy Kyussa, podobnie jak Cobain nie udźwignęli ciężaru swojego sukcesu, co przyczyniło się do wewnętrznych konfliktów w zespole, a drogi jego członków się rozeszły. To jednak nie był koniec, lecz początek pewnej artystycznej idei kontynuowanej nie tylko przez Queens of The Stone Age, ale również przez inne kapele, które inspirowały się twórczością amerykańskich stonerowców.

I choć wydawać by się mogło, że po rozpadzie Kyussa na scenie stonerowej nie wydarzy się nic, co by mogło zamieszać w światku muzycznym, to się okazuje, że ten specyficzny gatunek można serwować w bardzo przystępnej formie, którą może polubić nawet bardzo kapryśne ucho. Muzycy, którzy razem grali w Kyussie nawet po jego rozłamie nie spoczęli na laurach, kontynuując swoje muzyczne wizje w innych projektach. Przykładem na to, że prawdziwa sztuka i talent do tworzenia muzycznych arcydzieł rodzi się z człowiekiem i razem z nim przemija, jest nie tylko twórczość Queens of The Stone Age, który powstał na zgliszczach Kyussa, z inicjatywy gitarzysty Josha Homme oraz basisty Nicka Oliveri, ale również Unida – zespół założony przez wokalistę Johna Garcię.

Początkowo Queens of The Stone Age mocno nawiązywał do nurtu stoner rocka, ale z czasem nastąpił powrót do korzeni, gdzie inspiracja muzyką lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych stała się kanwą większości kompozycji zespołu. Grupa przez kilka swoich albumów ukazywała różne oblicza swojej twórczości, udowadniając, że nie warto zamykać się w określonych schematach, a mieszanie różnych gatunków to najlepsza droga nie tylko do uznania i sukcesu, ale również do wypracowania swojego stylu, który w tym przypadku jest absolutnie nie do podrobienia. Pomimo że maniera wokalna Homme'a bywa w odbiorze irytująca i nie przystępna, a muzyka momentami zbyt szorstka i połamana, Queens of The Stone Age jest zespołem przebojowym, z bardzo konkretnym pomysłem na swoje utwory. Obrana przez nich ścieżka artystyczna to konsekwentne nie uleganie trendom i sprytna obserwacja tego, czego oczekują fani.

Już sam początek “…Like clockwork” zapowiada, z czym będziemy mieć do czynienia podczas odsłuchu całego albumu. “Keep your eyes peeled” to psychodeliczna, pesymistyczna wizja świata, pokazana oczami samotnego i nieszczęśliwego człowieka, który próbuje odnaleźć siebie. Ten utwór w bardzo sugestywny sposób oddaje nie tylko klimat tej płyty, ale również charakter całej twórczości Queens of The Stone Age, tak bardzo naznaczonej wpływami Pink Floyd, muzyką art rockową i elektroniczną. Płyta pomimo wesołych momentów – takich jak zadziorny i przaśny “Smooth sailing” jest albumem posępnym, z mało optymistycznym przesłaniem. Motyw destrukcji, zepsucia, tęsknoty i pogoni za marzeniami, na tym krążku przewija się bardzo często. Został on zresztą w niebanalny sposób zekranizowany w teledysku do najmocniejszego fragmentu na płycie (i jednego z najlepszych utworów w ogóle w dorobku QOTSA) - “If I had a tail”. Dosadny tekst w połączeniu z animowanym wideoklipem, utrzymanym w postapokalpitycznej konwencji nawiązującej do futurystycznego świata Mad Maxa, z jednej strony brutalnie komunikuje, jak wielu ludzi staje się zwierzętami, a jednocześnie wyraża swój bunt wobec takiego stanu rzeczy.

“… Like clockwork” jest również albumem, któremu nie brakuje nostalgicznych momentów. Oparta na pięknych klawiszach ballada “The vampyre of time and memory” doskonale koresponduje z riffami a'la David Gilmour, wprowadzając słuchacza w nastrój przyjemnej melancholii. Równie romantycznie robi się również pod koniec płyty, gdzie tytułowe “… Like clockwork” także otwierają partie klawiszy, a Josh Homme pokazuje swoje liryczne oblicze, nie tracąc przy tym na swojej surowości. Fortepian zresztą odgrywa bardzo dużą rolę na tym albumie, ponieważ pojawia się w większości utworów, w których stanowi znakomite uzupełnienie głównego instrumentarium, albo po prostu sam tworzy trzon całego utworu. W leniwej i nieco wręcz nudnej “Kalopsii” z podkładem w stylu motywu przewodniego z “Miasteczka Twin Peaks”, to właśnie klawisze budują nastrój mroku i dekadencji.

Ostatnie wydawnictwo Queens of The Stone Age urzeka bezkompromisowym brzmieniem i różnorodnością – znajdziemy tutaj zarówno typowe dla zespołu psychodeliczne smaczki, jak również ukłon w stronę muzyki funkowej. Muzycy nigdy nie bali się przemycać do swojej twórczości dźwięków pochodzących nie z ich bajki, bo to właśnie dzięki temu stworzyli swój specyficzny feeling, który jest osobliwym połączeniem brudnej i surowej muzyki rodem z mrocznej pustyni, z popową przebojowością w klimatach Arctic Monkeys i Foo Fighters. Zresztą, nawiązania do tych zespołów nie są tutaj przypadkowe, ponieważ do "... Like clockwork" liderzy obydwu formacji – Alex Turner i Dave Grohl również dołożyli swoje trzy grosze. Queens of The Stone Age to znakomity przykład zespołu, który w swojej twórczości nie bierze jeńców. Muzycy są bardzo świadomi swojej artystycznej wartości, której żarliwie potrafią bronić, pokazując to na każdym swoim albumie. Grupa nawet na chwilę nie pobłądziła z obranego przez siebie kierunku, konsekwentnie podążając w stronę pustynnego bezkresu dźwięków...

Tracklista:

01. Keep Your Eyes Peeled
02. Sat by the Ocean
03. The vampyre of time and memory
04. If I had a tail
05. My God is the Sun
06. Kalopsia
07. Fairweather Friends
08. Smooth Sailing
09. I Appear Missing
10. ...Like Clockwork

Wydawca: Matador Records, Rekords Rekords (2013)

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły