Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Relacje :

All Sounds Allowed - Wiktoria, Wrocław (29.06.2013)

All Sounds Allowed, rock, electro, industrial, Depeche Mode, Podwodny Wrocław, Wrocław, festiwal, IdiotHeadKiedyś bym nawet nie pomyślał, że będę chodził na koncerty zespołu, który wypłynął na szersze wody dzięki telewizyjnemu talent show. Do głowy by mi też nie przyszło, że All Sounds Allowed będzie iskrzyło podczas rejsu po rzece. Wreszcie nie spodziewałem się, że Podwodny Wrocław, który od pierwszej edycji odbywał się głównie w Browarze Mieszczańskim, przeniesie się prawie całkowicie na pięć kursujących po Odrze statków. Skoro już nagromadziło się tyle zaskakujących mnie elementów, postanowiłem móc się pochwalić, że to wszystko widziałem.

Organizowany od 2008 r. festiwal Podwodny Wrocław nigdy wcześniej nie przeszedł tak znacznej zmiany formy. Chociaż rodzaj prezentowanej twórczości, a częściowo i sami artyści, pozostał ten sam, scenę wybrano całkowicie odmienną. W słoneczną, ale nie przesadnie upalną, sobotę, od wczesnego popołudnia do północy, odbyło się ok. 30 godzinnych rejsów, każdy z inną prezentacją lub występem. All Sounds Allowed trafiło na statek Wiktoria przewidziany dla 80 osób. Ograniczeniem okazało się to zresztą nie tylko dla potencjalnej publiczności, ale też dla samego zespołu. Podejrzewam, że nie miał nawet okazji odbyć wcześniej na tej scenie próby, by się przekonać, na ile będzie mógł sobie pozwolić.
Jako pierwszy moją uwagę zwrócił brak gitary basowej. Komar zajmował się przede wszystkim wzbogaconym o pogłos wokalem oraz elektroniką, natomiast Grzegorz i Marceli do samego końca nie odchodzili od plastikowych butli, poobijanego arkusza blachy i innych perkusjonaliów. Dzięki takim aranżacjom uwypuklona została "depeszowatość" muzyki All Sounds Allowed. Na tym jednak odmienność od znanych mi wcześniej wykonań się nie kończyła.
Zespół zagrał m.in. "Scrapyards", "Festung Wrocław", "Hałas", "Czy ty to ty?", pod koniec którego Komar, zachowując poczucie humoru, przerwał maltretowanie metalowej beczki pilarką, co wytłumaczył awarią zasilania, "Nomanmachine", "Owoc", "Snaketongue" i zapowiedziane jako punkowe "Nonkonformista". Usłyszeliśmy tego popołudnia całą zawartość debiutanckiego albumu All Sounds Allowed pt. "Festung Wrocław" oprócz nastrojowej "Kochanki powieszonego", jednak opona nie została ani razu uderzona, a Grzegorz nawet nie próbował piłować leżącej u jego stóp kłody drewna. Zespół wsiadł na statek razem z publicznością, wtedy też wniósł na niego swoje instrumenty, po czym jeszcze przez pierwsze kilkanaście minut rejsu ustawiał nagłośnienie. Prawdopodobnie dopiero na pokładzie zorientował się w pełni, jak mało ma miejsca na scenie. Poza wymienionymi "źródłami dźwięków" brakowało jeszcze młotka, rur, pudeł pełniących funkcję dużych grzechotek, a także roboczych kombinezonów. Efekty specjalne ograniczały się do iskier sypiących się z beczki, gdy dobierał się do niej zabezpieczony tylko okularami ochronnymi Komar.
Podczas koncertu zaprezentowano nam za to jedną nowość - "Dość" z singlowego splitu z IdiotHead. Utwór zaskoczył mnie pozytywnie partią wokalizy - o takie skłonności Komara nie podejrzewałem. Drobiazg, ale daje nadzieję, że w przyszłości zespół nie będzie stawiał tylko na widowiskowość, lecz rozwijał się również w bardziej tradycyjny sposób. W końcu w muzyce nie chodzi tylko o to, żeby było ich trzech, a grali za dwunastu - jak w zagranym na pożegnanie "Kein Geld". Mimo to szkoda, że nie było czasu na bis, choćby wypełniony "zwykłymi" iskrami.
Przed koncertem obawiałem się, że wskutek kołysania statku muzycy mogą sobie coś poucinać. Na szczęście nic takiego się nie stało, a samemu występowi, mimo że był stosunkowo ubogi, towarzyszyła bardzo dobra atmosfera. Nietypowy zespół na nietypowej scenie - więcej wody niż ognia, ale pomysł, choć nie rewolucyjny, wypalił. Eksperyment uznaję za udany.
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły