Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

The Crown - Doomsday King

Słuchając najnowszego dziecka muzyków The Crown odniosłem wrażenie, że długie przerwy między poszczególnymi albumami (nieważne czy to odpoczynek, że tak to nazwę czy to reaktywacja zespołu) bardzo źle wpływają na jakość twórczą wydawanych pozycji (patrz ostatni Immortal). 6 lat od ukazania się „Crowned Unholy” (dość ciekawe wydawnictwo – ponownie nagrane kawałki z płyty „Crowned In Terror” z Johanem Lindstrandrem na wokalu) okazało się dla tegoż zespołu zbyt długą przerwą w działalności.
Można się pokusić o stwierdzenie, że gdyby taki album wyszedł z pod ręki debiutantów to opinie były by pozytywne, jednakże jeżeli mamy do czynienia z The Crown to fani mogą i powinni oczekiwać czegoś więcej.

Magnus Olsfelt, Marko Trevonen i spółka nagrali jak to na The Crown przystało krążek bardzo szybki i za to należą się słowa uznania. Widać, że panowie na brak kondycji nie mogą narzekać. Muzycy wypruwają z siebie flaki od początku do końca, Janne Saarenpää napierdala stopą niczym ziemniaki spadające z wywrotki do piwnicy zaś Marko Tervonen i Marcus Sunesson grają jak Husqvarna z turbodoładowaniem. To jedyny pozytywny element tego wydawnictwa.

Niby wszystko fajnie i jak należy ale.... i to duże ALE. Z mojego punktu widzenia - a jestem z tym zespołem od jakiegoś czasu - uwidacznia się brak świeżości, a co najgorsze odnoszę wrażenie, że ten krążek został nagrany troszkę na siłę. Nie dostrzegam tu finezji i polotu który towarzyszył The Crown na wcześniejszych wydawnictwach (choćby na genialnym „Deathrace King”).

Ten zespół kojarzył mi się z lekkością kompozycji i lekką dawką rock’n rolla w nich zawartą. Nie będę ukrywał, że wyznacznikiem co do oceny twórczości Szwedów jest w/w „Deathrace King”, którym to zawiesili sobie poprzeczkę chyba zbyt wysoko. Mówię chyba, bo kto wie... Jednakże będąc realistą w tej kwestii nie spodziewam się, aby ten kwintet był w stanie dać słuchaczom krążek równie dobry co ten z 2000 roku.

Płyta liczy sobie 10 kawałków, które to wydają się (nie myślałem, że to kiedyś powiem pisząc o The Crown) zbyt długie i męczące. Może to zabrzmieć śmiesznie jednakże 4 minuty wydają się stanowczo za długie, o 6 czy 7-minutowych numerach nie wspominając (a tyle trwają ostatnie 2 kawałki na tym lp. “From The Ashes I Shall Return” i “He Who Rises In Might - From Darkness To Light”.)

Pisząc utwory na “Doomsday King” panowie chyba za bardzo chcieli sięgnąć do swoich korzeni czyli do swojego wydawniczego debiutu „The Burning”. Nie ma co ukrywać, że owa próba zakończyła się średnim powodzeniem. Jak już wspomniałem The Crown grał coś w rodzaju szybkiego death'n'rolla co świetnie im wychodziło, a z wokalem Johana Lindstranda to było i jest coś naprawdę fantastycznego. Można by rzec, że to taki death metalowy ZZ Top.

Rock‘n'roll to przede wszystkim radość z każdego dźwięku wydawanego z poszczególnych instrumentów – tutaj tego nie ma w najmniejszej choćby cząstce albumu. W zastępstwie otrzymujemy 40 minut szwedzkiej sieczki, którą (mimo iż jestem fanem gatunku) ciężko zdzierżyć.

Podsumowując ósmy album tej zasłużonej co by nie było kapeli, jest po prostu słaby. Brak tu luzu finezji i polotu  W tym przypadku potwierdzenie znajdują słowa, że im bardziej się starasz tym bardziej Ci nie wychodzi. Najgorsze jest jednak to, że ten zespół nie jest jedyny któremu towarzyszy tak drastyczny spadek formy.

Pozostaje pytanie czy The Crown będzie się w stanie podnieść i nagrać choćby jeden dobry album czy raczej należy - używając terminologii piłkarskiej - zawiesić buty (instrumenty) na kołku tudzież schować je w garażu.

Ocena 5/10

Tracklista:

01. Doomsday King
02. Angel Of Death 1839
03. Age Of Iron
04. The Tempter And The Bible Black
05. Soul Slasher
06. Blood O.D.
07. Through Eyes Of Oblivion
08. Desolation Domain
09. From The Ashes I Shall Return
10. He Who Rises In Might - From Darkness To Light

Wydawca: Century Media Records (2010)
Komentarze
Stary_Zgred : "Janne Saarenpää napierdala stopą niczym ziemniaki spadające z wywr...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły