Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Fates Warning - A Pleasant Shade Of Gray

Fates Warning miał w swojej karierze sporo wzlotów, ale także kilka bolesnych upadków. Kapela swoje największe sukcesy święciła w latach 90, kiedy to wraz z Dream Theater i Queensrÿche rozdawali karty w progresywnym metalu. Z tego właśnie okresu pochodzi chyba najlepszy krążek grupy "A Pleasant Shade Of Gray". Jest to prawie godzinna suita, która podzielona została na 12 części - wszystko na potrzeby łatwego odbioru.
Atmosfera w grupie po nagraniu poprzedniego albumu "InsideOut" nie należała do najlepszych. Wyczerpująca trasa koncertowa uwidoczniła tylko różnice charakterów poszczególnych członków zespołu. Pierwszym muzykiem, który opuszcza kapele był Joe DiBiase. Poszukiwania nowego basisty nie trwały jednak długo, został nim Joey Vera (grał już wcześniej w zespole kilka razy zastępując DiBiase). Jednak to co wywołało największe zamieszanie wokół Fates Warning to zatrudnienie (choć w tylko w charakterze gościnnym) byłego klawiszowca Dream Theater - Kevina Moore'a. Był to strzał w przysłowiową dziesiątkę. Swoją grą nacechował on krążek pełnymi dramaturgii klawiszowymi pejzażami, które w idealny sposób współgrają z gitarowymi partiami niepodważalnego lidera zespołu - Jima Matheosa. Był to już wtedy w pełni ukształtowany wioślarz, który to stawia przede wszystkim na jakość, a nie ilość - dzięki czemu nie ma mowy o przeroście formy nad treścią. Zdarzają się oczywiście w jego grze bardziej karkołomne momenty, ale wszystko w granicach rozsądku.  Sporo tutaj także wspaniałych solówek, które budują posępną, mroczną atmosferę.

Do ogromnego sukcesu płyty przyczynił się niewątpliwie arcyciekawy głos Ray'a Adlera. Choć wokalista dołączył do zespołu jeszcze pod koniec lat 80, to dopiero teraz w pełni rozwinął swoje skrzydła, a rejestry w jakich się porusza mogą przyprawiać o zawrót głowy. Skala i barwa głosu jakim dysponuje porównać można do Geoffa Tate'a z Queensrÿche. Jeśli miałbym już trochę ponarzekać to bez wątpienia moje gromy polecą w stronę produkcji, która nie oddaje w pełni zamieszania jakie za swoim zestawem perkusyjnym wywołuje Mark Zonder.

"A Pleasant Shade Of Gray" zrealizowany został w komfortowych warunkach dzięki czemu zespół stworzył dzieło, które do dziś uważane jest za jedno z najbardziej udanych progresywnych wydawnictw lat 90.

Tracklista:

01. A Pleasant Shade Of Gray - Part I
02. A Pleasant Shade Of Gray - Part II
03. A Pleasant Shade Of Gray - Part III
04. A Pleasant Shade Of Gray - Part IV
05. A Pleasant Shade Of Gray - Part V
06. A Pleasant Shade Of Gray - Part VI
07. A Pleasant Shade Of Gray - Part VII
08. A Pleasant Shade Of Gray - Part VIII
09. A Pleasant Shade Of Gray - Part IX
10. A Pleasant Shade Of Gray - Part X
11. A Pleasant Shade Of Gray - Part XI
12. A Pleasant Shade Of Gray - Part XII

Wydawca: Massacre Records (1997)
Komentarze
Ignor : u mnie duży wpływ na ocene miał zapis koncertu , gdzie wykonują ca...
Harlequin : Hmmm ... ja jakoś nigdy nie mogłem wgryźć się w ten album. Niby ws...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły