Kto jest silny, a kto słaby? Samobójstwo to słabość? Wysłany: 2006-11-23 23:23 Zmieniony: 2006-11-25 09:24
[color=blue:1908583c5b]Napisałam już to w innym temacie ale stwierdziłam że warto będzie założyć coś odrębnego... A więc:
Nie lubię gdy ktoś licytuje się z innymi kto ma gorzej itd. Każdy ma problemy. Forum to nie jest licytacja. Gdyby na forum każdy każdego wyśmiewał i naskakiwał że ma taki a nie inny problem w końcu byłoby tu pusto. Gdy ktoś ma problem wtedy się go pociesza. Nie mówi się "o ja mam gorzej" tylko stawia się w sytuacji danej osoby i pociesza ją, wspiera itd. Nie ważne jaki ten problem jest - wielki, średni czy mały. Zawsze to problem. Nawet gdy jest mały należy pocieszać. Gdy te małe problemy się nazbierają, nagromadzą może być nie miło. Szczególnie gdy słyszy się "wymyślasz sobie problemy", albo "Twoje problemy to nic". Owszem zawsze znajdzie się ktoś kto ma gorzej. Skoro sobie radzi z tym problemem to musi być silny, jednak nie każdy jest taki silny. Ja np. sama nie wiem jak bym siebie określiła. Czy jestem słaba czy silna. Tu wchodzi kwestia poglądów: samobójstwo świadczy o słabości? jeśli tak to to że żyje jest dowodem na to że jestem silna. Jeżeli nadal toczę swój ciężar pod górę, nadal walczę, czasem upadam i nawet poddaje się na chwilę czy to świadczy o słabości? Czym jest słabość a czym siła???
Samobójstwo to ucieszka od problemów? Nie każdy jest wstanie przykładowo strzelić sobie w łeb. A więc to słabość czy siła?
Wypowiadajcie się ^^[/color:1908583c5b]
Wysłany: 2006-11-24 00:54
ja śmiem stwierdzić, że samobójstwo to siła, a i głupota za razem. Człowiek, który odbiera sobie życie musi naprawdę być silny i mieć nielada kłopot, musi naprawdę mocno cierpieć. To egoista, ale jakoś mógłbym go zrozumieć.
Słyszałem, że gdy desperat stoi przed wyborem dźgnąć sie nożem, lub strzelić sobie w łeb to odpowiednio, szatan w przypadku noża, pcha jego rękę, a w przypadku pistoletu ciągnie za spust. To jak wnioskuje ogłupienie i jakieś chwilowe odłączenie od realnego myślenia, przeciążenie umysłu, coś silniejszego od nas, załamanie. U siebie nie mam takiego rozwiązania. Choć wiem, że u innych to nie byłby żaden problem.
Ja wierze, że odebranie sobie życia niczego absolutnie nie rozwiązuje. Niczego też nie komplikuje. Jest poprostu czynnością nie taktyczną i wykonaną raczej z ułomności, a nie z siły (chodzi o umysł)....
Gdy rozmawiam z kimś o czymś dla niego ważnym staram się postawić w jego sytuacji, a nie histeryzować, że mam huj wie jak wielki problemy. W danym momencie ważniejsza jest osoba potrzebująca porady czy nawet pomocy.... to trudne, ale warto próbować....
Wysłany: 2006-11-24 03:10
Sądzę, że to kwestia indywidualna, bo różnie siła i słabość mogą się przejawiać. Siła jest wtedy, gdy zwalczamy przeciwności, gdy znosimy trudy, gdy do czegoś musimy się przyłożyć, słabość, kiedy się poddajemy. Tak więc samobójstwo może byc przejawem siły, kiedy uważamy (moim zdaniem niesłusznie i zgadzam się z przedmówczynią, że to jest głupie), że powinniśmy się zabić, że to jest najlepsze wyjście, ale nie pragniemy tego, boimi się - a mimo tego pociągamy za spust. Gdy jest to efekt rezygnacji, otępienia, impulsu - wówczas jest to słabość. Do tego można być słabym i silnym zarazem - w różnych dziedzinach, w zależności od punktu widzenia.
Za to zgadzam się, że jak jest ciężko, powinno się wspierać, a licytowanie się jest głupim sposobem zwracania na siebie uwagi, wzbudzenia litości, podziwu, czu jeszcze czegoś tam i jest raczej oznaką słabości, moim zdaniem...
co do samej słabości, to nie powinnoo jej się poddawać, ale njest to rzecz naturalna. Warto czasem przyjąć pomoc, lub samemu walczyć i znaleźć w sobie siłę do pokonania... Ale nic nie pomoże robienie z siebie ofiary.
AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"
Wysłany: 2006-11-24 18:17
Nie mogę się zgodzić z wami tak w pełni. Mówicie "nikt". "trzeba",a to bywa też całkiem inaczej. Niby sa ludzi, nawet można szczerze gadać, ale nproblemy tak przytłaczają, że nie można się z tym uporać. Nic nie cieszy. Rano człowiek pyta się dlaczego się pbudził. Czeka aż dzień się skończy, już nie zwraca uwagi na niektóre rzeczy, które za bardzo ranią... Obojętnieje, aż w końcu czuje tylko zasysającą pustkę w środku, a śmierć jest dla niego wyzwoleniem, ucieczką...
Przykładowo. Albo pod wpływem impulsu, kropli przepełniającej czarę - skok, cięcie, strzał, czy co tam i juz nie ma odwrotu. Strach może być, odwagi braknąć, daleja jest droga z mostu do rzeki, człowiek jeszcze może otrzeźwieć - ale jest za późno. I nie ma tu odwagi i siły.
AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"
Wysłany: 2006-11-25 01:02
[color=blue:b17bdecf21]Odpiszę od razu uniwersalnie do wszystkich:
Wspominacie o odwadze... Hmm... nie wiem czemu ale cieszy mnie to... Bo często się mówi że to właśnie ucieczka od problemów itd. Nikt nie stawia się w sytuacj samobójcy. To bardzo trudne wbić nóż, pociągnąć za spust.
Swoją drogą że samobójstwo to szczyt egoizmu. Mamy przecież rodzinę, znajomych przyjaciół... Po naszym odejściu oni cierpią. Odpowiadamy nie tylko za siebie ale także za innych. Niby jesteśmy kowalami swego losu, ale czasem pociągamy także za sznurki innych.... Oczywiście wiem z doświadczenia, bo sama mam takie chwile - gdy myśle że tak naprawdę nikt nie będzie cierpiał z powodu mojej śmierci, a nawet jeśli, to szybko zapomną... No jakieś tego typu myśli... Nie chcę żebyście mnie tu pocieszali i wmawiali że samobójstwo to zła rzecz bo np. mnie lubicie itd i nie chcecie się ze mną rozstać czy coś. Wypowiadajcie się swowodnie! Piszcie wszystko!
Potrafię wcielić się w dwie role. W rolę samobójcy... wiem co on wtedy myśli, wiem co czuje... Z drugiej strony mój ojciec swego czasu chciał sobię strzelić.... Nie zrobił tego, ale wiem jak bym się czuła gdyby to zrobił... No cóz. trudno mi o tym pisać, ale napewno nie przestanę drążyć tematu i powoli, powoli małymi kroczkami będę brnąć dalej....
Nie mieć wsparcia... o tak. Np. moich "przyjaciół" nigdy nie ma wtedy gdy są NAPRAWDĘ potrzebni.... no cóz. bywa. ooo własnie. Wtedy samobójca może pomyśleć baaardzo egoistycznie i zrobić blislkim na złość, małego psikusa pt "a niech wiedzą że to ich wina, a niech czują się winni" itd... Tymsamym skazujemy bliskich na cierpienie i obwinianie siebie, życie z poczuciem winy... hmm...
Wybaczcie jeżeli jakoś urażam wasze zdanie. Przepraszam też że musicie poznać rąbek mojej hmm psychiki i przeżyć ale jakoś jestem ciekawa co inni myślą na takie tematy jak ten.
"Nie mogę się zgodzić z wami tak w pełni. Mówicie "nikt". "trzeba",a to bywa też całkiem inaczej. Niby sa ludzi, nawet można szczerze gadać, ale nproblemy tak przytłaczają, że nie można się z tym uporać. Nic nie cieszy. Rano człowiek pyta się dlaczego się pbudził. Czeka aż dzień się skończy, już nie zwraca uwagi na niektóre rzeczy, które za bardzo ranią... Obojętnieje, aż w końcu czuje tylko zasysającą pustkę w środku, a śmierć jest dla niego wyzwoleniem, ucieczką..[by Morgana]. " -> Jakbym czytała swój dziennik czy coś w tym stylu... teraz jest lepiej, ale tak było i pewnie to wróci... Już niedługo... Narazie jest tzw. "znieczulica".
Nikt nie rodzi się mordercą?! Hmm... Zakładam zatem jutro nowy temat... Ale to jutro...
Ev - tym sposobem wydałaś mi receptę. Jakbyś wydała wyrok. A wiesz że ja sama czasem myślę o szpitalu? Tak kilka dni w zamkniętym pomieszczeniu, spotkania w grupie, kraty w oknach... Spoko.
Ev spójż na życie... Czy ono ma sens? Może własnie osoby które się zabijają bo "mają depresję" wiedzą czym tak naprawdę jest życie. Reszta żyje w wyimaginowanym świecie, wierząc że będzie lepiej i że ich życie ma jakiś sens. Człowiek toczy swój ciężer pod górę, codziennie chodzi np do pracy, do szkoły, to nieco nudne nie prawda? Monotonny codzienny świat. Szara rzeczywistość. Owszem są np. imprezy co sobotę czy coś. Można pomyśleć trochę egoistycznie - dlaczego mamy tak bardzo cierpieć i się trudzić by tak nie wiele uzyskać? Mamy się cieszyć z tego co jest dobre i co jest miłe... To skąpstwo. My dajemy z siebie wiele a dostajemy tak mało... Aaaaa... tak naprawdę moje pojęcie o tym wszystkim nie jest takie jednoznaczne, mam wiele myśli na te tematy i wiele jakby em tez? No reszta jutro albo kiedyś.
Podłanoc :wink: [/color:b17bdecf21]
Wysłany: 2006-11-25 02:04
samobójca jest egoistą...jak nikt nie myśli?? a rodzina?? ja tam kocham moją rodzinę...moją mamę, mojego tatę, moją siostrę.są to najważniejsi ludzie w moim życiu... nie wyobrażam sobie podjęcia jakieś baaaardzo ważnej decyzji bez aprobaty mojej młodszej siostry...bo ona czuje, jak ja,ale jet postronna...
w życiu nie popełniłbym samobójstwa...o tym myślą uwrażliwone nastolatki jedynie, moim zdaniem. To nie jest dojrzałe... wolałabym dązyć po trupach do sukcesu, być kilka razy tym trupem, ale żyć...dla mnie, to jest nierealne, za bardzo szanuję siebie, szanuję własne życie, za bardzo mam egosityczne i hedonistyczxne nastaiwenie, by popełnić smobójstwo...
hedoniści się nie zabijają...
...I forgot to remember to forget... /johnny cash
Wysłany: 2006-11-25 02:53
O samobójstwie myślą jedynie uwarażliwione nastolatki? to cielawe, bo życie odbierają sobie ludzie w każdym wieku. Fakt, że okres dojrzewania jest często bardzo trudnym, duze zmiany w człowieku, w zyciu... Dla niektórych wiąże się to z dużą ilością cierpienia, Mloda osoba styka się z brutalnością świat, na która nie jest jeszcze gotowa, dopiero się uczy jak sobie radzić, ale jak nie zna szczęśliwego życia, nie wierzy, że może je mieć. Czasem się człowiek poddaje, ale czy słabość świadczy o głupocie człowieka, wrażliwość jest wadą, a młodość jakąś plagą? Nastolatek może mieć też takie same sytuacje, jak osoba dorosła, również może mieć problemy, depresje...
Czy samobójca jest egoistą? Tylko ten, kyóre jest świadomy, że ma bliskich. Nie zawsze rodzinę można tak określić. Wiadomo, że się nam nie układa, to nie znaczy, że nie jesteśmy kochani. Ale jak ktoś okazuje niechęć, nienawiść, czy obojętność?To dalej mówimy o bliskości? Nie każdy ma prawdziwych przyjaciół...
Frija, podoba mi się Twoja postawa. Siła i determinacja bardzo pomagają w życiu, Twoje zdecydowanie jestgodne podziwu. Ale to nie jest jedyna słuszna postawa, nie tylko Ty masz racje. No i mówisz ze swojej perspektywy. warto wczuć, jak to jest być w sytuacji samobójcy, jak zauważyła Kim, wtedy można go dopiero próbować oceniać. Wszystko zalezy od jego sytuachi, myśli, uczuć, psychiki...
Czy jest to siła czy słabość? Nadal podtrzymuję zdanie, że to indywidualna sprawa, a jedno nie musi wykluczać drugiego... czy kogoś z myślami samobójczymi nalezy od razu wsadzać do szpitala? To bardzo delikatny temat, trudno tu chyba o jedna odpowiedź, to jest kwestia indywidualna. Jedenmu pomoże przyjaciel, sam sie z tym upora, kto inny będzie potrzebował pomocy, ale nie zamknięcia, od myśli jeszcze się nie umiera, ale jak ktoś sobie zaagraża, dla jego bezpieczeństwa warto go mieć na obserwacji... Takie jest moje zdanie. ńie powinno się tak lekko oceniać ludzi, wydawać opinii, osądów... Można kogoś tym skrzywdzić. Słowa potrafią ranić. Np niesłuszne osądy, które mogą kogoś dotyczyć i odnieść się do czyjejś sytuacji.
Pozdr.
AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"
Wysłany: 2006-11-25 10:28
[quote:5d52efd6d5="frija"]samobójca jest egoistą...jak nikt nie myśli?? a rodzina?? ja tam kocham moją rodzinę...moją mamę, mojego tatę, moją siostrę.są to najważniejsi ludzie w moim życiu... nie wyobrażam sobie podjęcia jakieś baaaardzo ważnej decyzji bez aprobaty mojej młodszej siostry...bo ona czuje, jak ja,ale jet postronna...
w życiu nie popełniłbym samobójstwa...o tym myślą uwrażliwone nastolatki jedynie, moim zdaniem. To nie jest dojrzałe... wolałabym dązyć po trupach do sukcesu, być kilka razy tym trupem, ale żyć...dla mnie, to jest nierealne, za bardzo szanuję siebie, szanuję własne życie, za bardzo mam egosityczne i hedonistyczxne nastaiwenie, by popełnić smobójstwo...
hedoniści się nie zabijają...[/quote:5d52efd6d5]
[color=blue:5d52efd6d5]A więc następny werdykt....
No wiesz... ja jakoś jeszcze żyję. Oczywiście mam chwile słabości, ale jednak jestem zbyt uparta by się zabić. Czasem nawet myśl o rodzinie nie pomaga, ale to i tak przechodzi. Żal byłoby mi moich marzeń, i planów... Mam jakieś tam swoje marzenia i zostało mi jeszcze troszkę nadziei (ale lecę już na jej zapasie...). Ostatanio mam jednak poczucie beznadziei, ale cóż... życie. Wspomnienia akurat w większości są przykre, więc ich w większości nie byłoby mi szkoda, a co do osób... wiele osób mnie zostawiło.... Myślałam że gdy je stracę to nie będzie nic, nie będzie sensu... No ale teraz staram się żyć dla siebie. A co do bliskich... teraz myśle o Alicji... czasem myślę że nie mogłabym jej zostawić, bo ktoś musi ją rozpieszczać, bronić i kryć gdy w przyszłości będzie chciała iśc na impreze itd Ale z drugiej strony mam dość dziwne myśli którymi raczej się nie podziele. Mam też wspaniałe kuzynki, kuzyna... To daje siłę... Tylko że szkoda że oni są daleko, a tutaj właściwie jestem sama...[/color:5d52efd6d5]
[quote:5d52efd6d5="Morgana"]O samobójstwie myślą jedynie uwarażliwione nastolatki? to cielawe, bo życie odbierają sobie ludzie w każdym wieku. Fakt, że okres dojrzewania jest często bardzo trudnym, duze zmiany w człowieku, w zyciu... Dla niektórych wiąże się to z dużą ilością cierpienia, Mloda osoba styka się z brutalnością świat, na która nie jest jeszcze gotowa, dopiero się uczy jak sobie radzić, ale jak nie zna szczęśliwego życia, nie wierzy, że może je mieć. Czasem się człowiek poddaje, ale czy słabość świadczy o głupocie człowieka, wrażliwość jest wadą, a młodość jakąś plagą? Nastolatek może mieć też takie same sytuacje, jak osoba dorosła, również może mieć problemy, depresje...
Czy samobójca jest egoistą? Tylko ten, kyóre jest świadomy, że ma bliskich. Nie zawsze rodzinę można tak określić. Wiadomo, że się nam nie układa, to nie znaczy, że nie jesteśmy kochani. Ale jak ktoś okazuje niechęć, nienawiść, czy obojętność?To dalej mówimy o bliskości? Nie każdy ma prawdziwych przyjaciół...
Frija, podoba mi się Twoja postawa. Siła i determinacja bardzo pomagają w życiu, Twoje zdecydowanie jestgodne podziwu. Ale to nie jest jedyna słuszna postawa, nie tylko Ty masz racje. No i mówisz ze swojej perspektywy. warto wczuć, jak to jest być w sytuacji samobójcy, jak zauważyła Kim, wtedy można go dopiero próbować oceniać. Wszystko zalezy od jego sytuachi, myśli, uczuć, psychiki...
Czy jest to siła czy słabość? Nadal podtrzymuję zdanie, że to indywidualna sprawa, a jedno nie musi wykluczać drugiego... czy kogoś z myślami samobójczymi nalezy od razu wsadzać do szpitala? To bardzo delikatny temat, trudno tu chyba o jedna odpowiedź, to jest kwestia indywidualna. Jedenmu pomoże przyjaciel, sam sie z tym upora, kto inny będzie potrzebował pomocy, ale nie zamknięcia, od myśli jeszcze się nie umiera, ale jak ktoś sobie zaagraża, dla jego bezpieczeństwa warto go mieć na obserwacji... Takie jest moje zdanie. ńie powinno się tak lekko oceniać ludzi, wydawać opinii, osądów... Można kogoś tym skrzywdzić. Słowa potrafią ranić. Np niesłuszne osądy, które mogą kogoś dotyczyć i odnieść się do czyjejś sytuacji.
Pozdr.[/quote:5d52efd6d5]
[color=blue:5d52efd6d5]Zgadzam się z Tobą Morgano... Życie odbierają sobie ludzie w różnym wieku. Najczęściej są to ludzie pełnoletni...
Co do wieku to ja borykam się bardziej z tym że chyba zbyt wcześnie dojżałam (psychicznie i nie tylko) i teraz nie czuję się zbyt dobrze w otoczeniu rówieśników. Oczywiście jest kilka wyjątkowych osób, ale z reguły moi znajomi w większości są ode mnie starsi.
Znowu się z Tobą zgadzam.... Nastolatek może mieć problemy takie jak inni. Oczywiście są nastolatki dla kórych problemem jest to czy ich błyszczyk pasuje do lakieru itd. Ale no sorry są wyjątki od wszystkiego!!!!
"Nie każdy ma prawdziwych przyjaciół" - dobrze powiedziane... Czasem rodzina też nie potrafi wyrazić swoich uczuć. Np u mnie tak jest. Ja mam niby wiedzieć że oni mnie kochają. Czasem nawet to mówią, szczególnie gdy pytam. Ale kurwa, co mi po słowach? Chcę czynów, a z tym jest trudno. Np słyszę od babci że mnie kocha, martwi się że jestem chora a za plecami tak mi dupę obrabia za przeproszeniem że nie wiem jak się nazywam... No i jak ja mam się czuć w takich sytuacjach?
Nie każdy potrafi wczuć się w samobójcę. Tak samo jest z seryjnymi mordercami... Zawsze wszyscy stawiają się na miejscy ofiary a nie na miejscu mordercy. Często nie znają jego dzieciństwa, jego przeszłości a oceniają. Ciekawe jak oni zachowaliby się gdy np. ich matka trzymałaby ich gdy mieli 2 lata w pokoju w stercie szmat. Jak by się czuli gdyby dawałaby dupy na ich oczach gdy mieli 3 lata, jakby się czuli jakby matka ich biła, kopała, poniżała, ubierała w sukienki tak aby inne dzieci się śmiały. Babka oskarżała o gwałt na siostrze i niewinnego wysłała do więzienia. Jakby się czuli jakby ich ojciec powiesił się, a oni by to widzieli.... Moim zdaniem albo by się zabili, albo staraliby się żyć od nowa. Są takie dwie opcje. Czyli co, walczyliby prawda? Byli uparci, nie poddali by się, założyli rodzinę, byłoby cudownie, mieliby własne dzieci... Ale nie można usunąć wspomnień i całego dzieciństwa, tak więc po jakimś czasie taka osoba może zacząć zabijać. Zapamięta że to kobiety - babka i matka wyrządziły tyle krzywdy, więc będzie się mścił na kobietach...
Z takim dzieciństwem naprawdę trudno później żyć... Ale w tą rolę nikt się nie wczuje... ehh...
"Takie jest moje zdanie. ńie powinno się tak lekko oceniać ludzi, wydawać opinii, osądów... Można kogoś tym skrzywdzić. Słowa potrafią ranić. Np niesłuszne osądy, które mogą kogoś dotyczyć i odnieść się do czyjejś sytuacji."
O tak.... ehh. [/color:5d52efd6d5]
Wysłany: 2006-11-25 14:32
Mimo wszystko uwazam samobójstwo za tchórzostwo. Ok, wbicie sobie noza czy skok z 20 piętra wymaga trochę odwagi. Ale co to za odwaga stawić jeden krok do przodu lub zrobić jeden ruch ręką? Odwaga to pojęcie względne. Dla mnie o wiele większą odwagą jest stawić czoła problemom.
Oczywiście samobójstwo jest także ucieczką, odpoczynkiem. Wszytsko znika wraz z problemami. Czy to egoistyczne? Jak się juz zabijesz to kwestia tego czy robiąc to zachowałas się egoistycznie jest mało wazne.
Wkurwiają mnie przypadki gdy ktos próbuje popełnić samobójstwo chcąc zwrócić na siebie uwagę. Miałem taki przypadek w rodzinie.
Jesli chodzi o mnie. Nie potrafiłbym popełnić samobójstwa. Pozbawiłbym się w ten sposób tak wielu chwil niosących szczęście. Życie jest jak gra hazardowa. Jedni wciąż grają mając nadzieję że los w końcu przychylnie na nich spojrzy. Inni wycofują się przeciążeni porazkami. Na wyjście z gry zawsze masz czas...
Użytkowniku! Nie bój się używać linku "Zgłoś moderatorowi"! :D
Wysłany: 2006-11-25 14:38
[color=violet:417c7a947e]Dyskusje na ten temat prośzę kontynuować tutaj: http://darkplanet.pl/modules.php?name=Forums&file=viewtopic&t=232#32807
Jeden temat w zupełności wystarczy na roztrząsanie kwesti samobójstw.[/color:417c7a947e]
"Uważaj, żeby nie pomylić nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu."